4/2018
Artur Pałyga

fot. Agnieszka Drożdż

Wszystko pływa

 

 

Cząsteczki mnie usamodzielnią się, jak dzieci, które dorosły, dojrzały i same w świat idą. I znajdziesz w powietrzu, w ziemi, w ogniu, w wodzie cząsteczki moje ze mnie, z innymi złączone, z innymi nowe całości tworzące. W kamieniu, książce, szklance, w stole, w samochodzie, w drzewie, w puszce, w ogniu, w wodzie, w powietrzu i w ziemi są wszyscy ludzie, od początku świata. I wszystkie zwierzęta. I wszystkie rzeczy. Tyle nieśmiertelności!

Świadomości mojej, pamięci mojej nie będzie, albo też będzie, ale na miliard kawałków rozbita, z innymi spojona. Ale czy świadomość moja cudowna, niezwykła, niezmierzona, warta byłaby tego, by ją wiecznie trzymać? Gdzie jest świadomość moja siedmiolatka, dwudziesto- i trzydziestolatka. Rozpadła się, umarła, czyli wymianę przeszła jedno w drugie. Inaczej nie będzie.

I we wszystkich miejscach, w których myśl moją, uczucia, dotyk zaczepiłem, tam będę. I we wszystkich ludziach, póki oni będą. I w całym powietrzu, w niebie, w ziemi, w wodzie. I będzie ślad myśli mojej czarno na białym spisany. I prześledzić go będzie można, przejść tym szlakiem, tą ścieżką.

I będzie tajemnica. Że kiedyś się to wszystko na powrót połączy. Lub nie. Lub tak. Lub nie. Lub tak. W każdym razie lub.

Więc sny czekają na mnie
między mną a mną
między mną tam i mną tutejszym
między mną tam tutejszym a tutejszym tu
między mną tam, który nie jest mną, bo mną mną jest ten tu
między mną a nie-mną, niemym niemną
nad niemnem, niemym niemnem
szczekają w szczelinie
łaszą się
wyprowadzić
cały dzień czekały na ten swój spacerniak
a ja gram na zwłokę
czemu?
Są kuszące. Dziwne. Ciemne.

Bo jeszcze coś tu, jeszcze to i to. Nie żeby ważne. Może ważne. Może trzeba dziś teraz, bo ucieknie. Bo tamto poczeka, a to tu ucieknie. A może tamto ucieka też. Może tak samo. Może w to samo coś gdzieś. Może nie.

Szelesty w mieszkaniu. Codziennie. Czekają, żeby poszeleścić.

Czekają ze wszystkich stron czekoladowe, gorzkie, słodkie, pistacjowe, lemon, amaretto, ślinowe, krewne, tłoczne, tłoczone ze szpary w kształcie migdałowego oka. Mandorla. Orla, orla. Chodź do nas! Hop do dziury!

Chęć, żeby skoczyć do ciemnej wody. Słaba. Zgaszona w ledwie że zarodku.

Snują się ludzie po życiu.

Wszystkie pokolenia moje chłopów moich zapieprzały, marząc o życiu, jakie ja prowadzę, o życiu bez zapieprzania.

Jestem ich snem. Ich spełnieniem. Musi moje życie poprzestać na zdziwieniu tym faktem, żeby następne, dzieci moich, poszło jakoś dalej, gdzieś indziej, w jakąś stronę.

Wszystkich nas bawi i ciekawi gra świateł, światełek, baniek, banieczek, plam kolorowych, a jeszcze z podłożonym głosem, że kino.

Spać i wstać, to najistotniejsze.

Czego się boję? Kogo? Skąd to banie się od zawsze? Skąd to banie się zawsze. Wchodzi obojętność zamiast. To dobrze?

Sięgnąłem do Historii życia prywatnego. Nie mogłem wytrzymać. Po tym mieszkaniu w tym mieszkaniu w Pizie, osiemsetletnim, jak twierdzi Daniela, nie mogłem wytrzymać. Pamiętałem, że w drugim tomie jest o mieszkaniach toskańskich. Ale nie umiałem zacząć od drugiego tomu. Zacząłem znów od pierwszego. Po dwudziestu latach.

Wstęp o cywilizacji greckiej, którą tak naprawdę była cywilizacja rzymska. Rzymianie nie myślą o niej jak o greckiej, ale po prostu jak o cywilizacji. Choć była to cywilizacja hellenistyczna i tak dziś jest określana. Jaka jest nasza? O jakiej myślimy jak o cywilizacji w ogóle? O, aż boję się napisać, niemieckiej? A może też o greckiej? Nie. Tu nie chodzi o rzeźby i kolumny, ale o to, w jaki sposób się żyje, mieszka, je itd. Jaka?

Utworzyłem kilka cykli czytelniczych. Filozofia od samego początku, od Talesa. Powoli dochodzę do sofistów i Protagorasa. Historia życia prywatnego – dwa rozdziałki na początek dziennego cyklu i dwa przed drugą jego częścią, wieczorną. Codziennie jedna strona starych map. No i pół godziny lektury głównej. Do tego dochodzą dodatki – seria popularnonaukowa, po rozdziale dziennie, artykuły z Karty. I różne, które jeszcze wpadną.

Filtry. Filtry w umyśle, które blokują niezgodne z centrum informacje. Dzięki blokadzie spójność nie rozpada się, świat trzyma się jakiegoś sedna, rdzenia, trzonu. Narkotyki przełamują te blokady. Wdziera się TO, CO JEST NAPRAWDĘ.

Życie społeczne jako umysł. Filtry to zasady życia społecznego, Kościół, prawo etc. Siły odpowiadające narkotykom są w stanie zniszczyć te blokady i świat się rozsypie w irracjonalnym nie wiadomo czym. A może wiadomo, ale nie naszym umysłem.

Pochwała próżniactwa. Jakby się nam przydała dziś. W obłędzie czci, kultu jakiejkolwiek pracy, w wiecznej frustracji, że nic nie robię, w opieprzaniu dzieci, że siedzą i nic nie robią, jakby się nam przydała dająca ulgę autentyczna pochwała, dowartościowanie próżniactwa.

Nie chce się spać, chociaż się chce. Szkoda marnować oddech na sen.

Ale już myśl się rwie.

Przyjemnie odpoczywać, ale nie mają sensu sny. Obawa, że takie wszystko tak naprawdę. Że sens jest zjawą, która znika za horyzontem ludzkich spojrzeń. A tak naprawdę wszystko pływa. I jak we śnie w bezsens się rozmywa.

dramatopisarz, dziennikarz, dramaturg w Teatrze Śląskim w Katowicach. Autor m.in. Żyda Nieskończonej historii; nagrodzony Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną za W środku słońca gromadzi się popiół (2013).