6/2018

„Przeżuwanie” Szekspira

W najstarszych tradycjach monastycznych czytanie tekstów teologicznych nie było sprawą prostą.

Nie chodziło li tylko o zrozumienie, wyciągnięcie nauki. Teksty się – jak to nazywano – „przeżuwało”. Musiały odleżeć się na języku, trzeba było je konsumować powoli, pozwolić, by ich smak, aromat, mądrość i uczucie powoli przesączały się – w swym brzmieniu i kształcie – do rozumu i do serca. Nie chciano uronić ni słowa, ni dźwięku, ni znaczenia. Próbowano dotrzeć do samej istoty.

W Teologiach Szekspira Małgorzaty Grzegorzewskiej wyczuwa się podobne pragnienie. Autorka książki chce przeczytać Szekspira powoli, na nowo i poszukać w jego dramatach tego, co ledwie daje się przeczuć, nazwać. Grzegorzewska wybiera z Hamleta, Króla Leara, Zimowej opowieści i Burzy nieliczne wątki, niekiedy pojedyncze zdania, i poddaje je bardzo specyficznej analizie. Nie ma ambicji oddania pełni znaczeń dramatów, opowiadania akcji i jej przemian, przedstawiania wszystkich najważniejszych postaci. Przeciwnie, odkłada na bok niekiedy kluczowe z punktu widzenia dramaturgii zdarzenia, przeżycia, monologi. Wybiera tylko nieliczne sceny i drąży je, bada ich znaczenia, ich brzmienie – niekiedy odchodzi od nich coraz dalej, szukając paralel w teologii, Biblii, antyku, w poezji i malarstwie. Wykorzystuje też narzędzia nowej humanistyki, odwołując się między innymi do Lacana czy Agambena. Jednak kluczowe dla niej pozostają pytania teologiczne: o zmartwychwstanie w ciele, o obumieranie po to, by wydać plon, o przemienienie, jak na górze Tabor, o oczyszczenie i nawrócenie… Wydaje się niekiedy, że Grzegorzewska odchodzi niesłychanie daleko od punktu wyjścia, tracąc z pola widzenia Szekspirowską scenę, która jest analizowana. Ale potem łagodnie do niej wraca – i nagle okazuje się, że zbudowała kontekst nie tylko dla tej jednej konkretnej sceny, ale i dla całego dramatu. Kontekst najczęściej nowy i zaskakujący. Ale też porażający swoją oczywistością – „dlaczego tego do tej pory nie dostrzeżono?”.

Dodać wypada jeszcze, że Grzegorzewska jest anglistką i w Teologiach Szekspira konsekwentnie wykorzystuje także oryginalne, zagubione w tłumaczeniach znaczenia – gdy cytuje, za każdym razem podaje obok siebie tekst oryginalny i tłumaczenie (zazwyczaj Słomczyńskiego).

Jak to „przeżuwanie” Grzegorzewskiej wygląda w praktyce? Nie będę, oczywiście, streszczał jej pełnych analiz, ale wybiorę z nich parę wątków. Tytuł: Burza. Wcale nieoczywisty. „Tempest” w języku angielskich alchemików oznacza „oczyszczenie pospolitego, nieszlachetnego metalu, który ułatwia przemianę w nieśmiertelne złoto” (s. 207). Tytuł brzmieniowo kojarzy się ze słowem „temper”, które oznacza usposobienie, „oraz z cnotą opanowania i samokontroli (temperance), w której ćwiczy się Prospero, nie poddając się pragnieniu zemsty nad wyrodnym bratem i jego sprzymierzeńcami”. Tytuł nie odsyła więc tylko do burzy z piorunami.

Gdzie dzieje się akcja? Może na wyspie na Morzu Śródziemnym, albo w obrębie Trójkąta Bermudzkiego? Grzegorzewska pisze, że „nie da się także wykluczyć, że Szekspir zmienia scenę w nieopisaną na żadnej mapie krainę zawieszoną pomiędzy niebem i piekłem. A jeśli czyśćca nie ma, to może rozbitkowie spadają na samo dno? Jedni mówią, że wyspa ta jest rajem, w którym znajduje się wszystko, co potrzebne do życia; dla innych jest Otchłanią. […] inni przypominają, że próba realizacji marzeń o ziemskim raju zawsze prowadzi do obłędu”.

Grzegorzewska nie narzuca jednak twardych, ostatecznych, jedynie możliwych rozstrzygnięć. Raczej podsuwa kolejne możliwości, które rozszerzają sposób patrzenia na dramat. Otwierają się nowe przestrzenie interpretacji. Jeśli bowiem założymy, że Burza dzieje się w zaświatach, to może mamy do czynienia z procesem osądzenia tych, którzy niegdyś zawinili? A idąc tropem hermetycznym, może cały dramat jest próbą oczyszczenia pospolitości i przetopienia jej w nieśmiertelne złoto? Może Szekspir przewiduje możliwość przemienienia; a jeśli tak, to czy dokona się ono podobnie jak na górze Tabor? Wszystkie te pytania w lekturze książki Grzegorzewskiej stają się do pomyślenia, jesteśmy ku nim naprowadzani.

Jaka byłaby więc rola Prospera w tak zbudowanym dramacie – byłbyż uzdrowicielem wypędzającym demony? Już wydaje się nam – czytelnikom – że dostrzegliśmy tajemną treść, że oto odczytujemy dramat kluczem alchemicznym i teologicznym albo gnostyckim i poetyckim… Ale Grzegorzewska sprowadza nas na ziemię. „Reżyserowany przez Prospera spektakl ma przemienić świat, pokonywać grzech i śmierć […]. Lecz widzowie zebrani w teatrze Pod Kulą Ziemską mogli rzeczywiście czuć swąd »siarką cuchnących« petard, bo takie właśnie środki techniczne stosowano powszechnie w teatrach publicznych do tworzenia iluzji burzy z piorunami. Ariel, który w składanej swemu panu relacji odwołuje się do tych powszechnie znanych zabiegów inscenizacyjnych, wzbudza naszą czujność, pokazując jednocześnie siłę i kruchą naturę iluzji teatralnej, a przy okazji skłania nas do tego, byśmy uważniej przyjrzeli się doświadczanemu przez postaci dramatu […] oczyszczeniu i nawróceniu”. Nagle, prowadzeni przez Grzegorzewską, schodzimy z wyżyn raju czy czyśćca na deski teatru. Byłobyż to więc teatralne tylko przemienienie, teatralne wybaczenie między bohaterami dramatu?

Wydaje się, że w każdym akapicie książki rozstrzygamy jakiś ważny problem, już go schwyciliśmy, ale następne analizy podważają lub choćby gmatwają naszą pewność. Grzegorzewska pisze: „Łagodność i wzburzenie, opanowanie i gniew, to dwa bieguny, pomiędzy którymi rozpięta jest również akcja Burzy”.

Autorka sygnalizuje niekiedy pewne tropy w jednym, dwóch akapitach, czasem kilka zdań z Szekspira poddaje mozolnej, drobiazgowej analizie na kilkunastu kartkach. Tropy dotyczące każdego dramatu z osobna, ale i całości twórczości Szekspira, to się gmatwają, to znów wiążą. W każdym jednak rozdziale Grzegorzewska ukazuje, że w głębokich pokładach dramatów Szekspira ukryte są teologiczne schematy. W Burzy będzie to tajemnica śmierci i zmartwychwstania. W końcowych scenach dramatu (Grzegorzewska analizuje scenę pierwszą aktu piątego, w. 79–86) Prospero ukazuje się bratu w szatach królewskich, jako władca Mediolanu. Autorka Teologii… wskazuje na paralelę z przemienieniem Chrystusa na górze Tabor, który uczniom ukazał się w Boskiej postaci. Prospero zapowiada powrót wszystkich z krainy iluzji do „prawdziwego” świata (zmartwychwstanie?). Ale Grzegorzewska bynajmniej nie obsadza Prospera w Bożej roli, przypomina jedynie, że „odpuszczając winy naszym winowajcom, wypraszamy ułaskawienie dla siebie samych”, i konkluduje: „Burza Szekspira, inspirowana symboliką alchemicznej przemiany i chrześcijańskim wyznaniem wiary w »grzechów odpuszczenie i ciała zmartwychwstanie«, nie jest bowiem piękną i naiwną bajką. Chęć poznania siebie prowadzi z powrotem na cmentarz, po którym snują się wskrzeszeni przez maga zmarli, nadal domagając się od nas, swoich bliźnich, zadośćuczynienia za nieujawnione i jeszcze nieodpokutowane, choć przez samego Boga odkupione zbrodnie”.

Obficie przytaczam cytaty z Grzegorzewskiej, bo one najlepiej pokazują, jakie są jej „teologie Szekspira”. Nie prowadzą do ujęcia dramaturgii Szekspira w jeden zamknięty model, ale są narzędziami do rozumienia, albo przynajmniej dopowiedzenia analizowanych przez innych po wielokroć scen. Autorka poszukuje zawartych w dramatach pytań teologicznych. I to pytań fundamentalnych. „Jakim dziełem jest człowiek!”1 – monologował Hamlet. W niezwykłej analizie badaczka zestawia Biblijne nawiązanie do Psalmu 8 („Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz?”) z dalszym ciągiem monologu Hamleta: „A jednak, dla mnie, czym jest ów proch najczystszy?”2. Bo cóż znaczy „proch najczystszy”? Niebyt? Śmierć? Byt pozbawiony substancji? Grzegorzewska konkluduje: „»Człowiek jest tym, który nie jest«. W obecności Boga zdanie to wyraża pokorę, pod Jego nieobecność toruje drogę rozpaczy”. Lecz „przeżuwanie” przez Grzegorzewską słowa „proch” – „dust” wcale się tu nie kończy. Wyliczyła, że w Hamlecie słowo „dust” pojawia się siedem razy – a siedem w kabale symbolizuje pełnię. Czyżby Szekspir chciał pokazać, że „fundament bytu jest nicością podniesioną do siódmej potęgi? Nieskończoną nicością”?

Grzegorzewska doszukuje się znaczeń także w formie, w brzmieniu słów. Gdy analizuje ostatnie słowa wypowiedziane przez Hamleta: „Reszta jest milczeniem” / „The rest is silence”, wskazuje, że także brzmienie słów w wersji oryginalnej przenosi znaczenie słowa. Angielskie głoski szczelinowe: [th], [s], oraz półotwarte: [n], [r], [l], powodują, że zdanie to brzmi jak szmer przesypującego się piasku. „W warstwie brzmieniowej zdania odnajdujemy zatem dźwiękowy obraz klepsydry niestrudzenie odmierzającej upływ czasu oraz ubywanie ludzkiego ciała. Jednocześnie daje się tu słyszeć ta często umykająca »reszta«, »szmer istnienia«, która stanowi właściwe podglebie wszystkiego, co nas otacza”.

Analizy Grzegorzewskiej otwierają nową perspektywę. „Szekspir współczesny” Kotta, który zrobił niegdyś wielką karierę, sytuujący dramaty Szekspira w kontekście politycznym, społecznym, dzisiejszym, zostaje tutaj dopełniony, momentami nawet przewalczony „Szekspirem wiecznym”, sięgającym mitów i podstaw wiary chrześcijańskiej. Teologie Grzegorzewskiej jednak nie negują możliwości doraźnych, politycznych, społecznych, psychologicznych odczytań dramatów, lecz wskazują, że poważna lektura Szekspira, „przeżuwanie” jego tekstów, pozwala odkryć w głębi dramatów zaskakujące tajemnice dotyczące medytacji nad Zmartwychwstaniem, Przemienieniem, Przebaczeniem i Zbawieniem.

Tytuł Teologie Szekspira może wskazywać na kontekst teorii lancasterskiej (sugerującej, że Szekspir był katolikiem) – i poniekąd książka ta wpisuje się w ten krąg, bo teologie wykorzystywane przez Grzegorzewską wiążą się z rzymskim katolicyzmem. Autorce nie chodzi jednak o tropienie, które wątki są zgodne z ortodoksją, a które nie. I już zupełnie nie chodzi o życie Szekspira i czy był katolikiem – bo analizie poddawane są tylko jego dramaty, i to nieliczne. Jednak użycie teologii w liczbie mnogiej ma „przypominać o złożoności i wielowymiarowości omawianych tekstów”.

Przykładem takiej wielowymiarowości może być brawurowe przeczytanie na nowo szaleństwa i śmierci Ofelii. Zamykająca wypowiedź Ofelii: „Niech Bóg będzie u waszego stołu” („God be at your table”), czytana, a raczej, jak chce autorka, „wpisana” w kontekst refleksji eschatologicznej, „pozwala powiązać ją z zapowiedzią zmartwychwstania i ucztą weselną, którą Bóg przygotował dla swoich wybranych. Po raz kolejny w dramacie Szekspirowskim rozbrzmiewa wyraźnie nuta apokaliptyczna, tym razem związana z obietnicą wiecznej radości”. Zaskakujące odczytanie – prawda?

Ogromnie podoba mi się strategia Grzegorzewskiej. Nie kwestionuje wcześniejszych odczytań Szekspira, nawet najbardziej radykalnych. Spokojnie i łagodnie rozwija swoje subtelne analizy. I w końcu czytelnik ma wrażenie, że autorka dociera, albo przynajmniej dotyka, fundamentów dramatów. Tajemnic, które przez mgnienia pojawiają się w akcji, działaniach, słowach, brzmieniu. Akcja dramatów Szekspira, co podkreślali chyba wszyscy badacze jego twórczości, prowadzi w różnorakie strony, zderza najprzeróżniejsze światopoglądy, kwestionuje i podważa, buduje i burzy. Ale być może jest w tych dramatach coś podstawowego, fundamentalnego? Coś takiego raz po raz się objawia. Jak pisze Grzegorzewska w ostatnim akapicie swojej książki: „W późnych dramatach, a szczególnie Zimowej opowieści i Burzy, dostrzec można pragnienie stanięcia twarzą w twarz z tajemnicą”. I chodzi tu wcale nie o tajemnicę człowieka, ale o tajemnicę daleko go przekraczającą. Ujmując w analizie tę perspektywę wieczną, dotkliwość istnienia człowieka w świecie, Grzegorzewska nie zamyka Szekspirowskich dramatów tylko w kręgu relacji międzyludzkich, ale umieszcza je także w relacji człowieka do Boga. Czytane w takiej perspektywie, stają się podwójnie bolesne, bezlitosne, jątrzące rany i myśl. Szekspir bowiem nie pozwala na samozadowolenie i prostą apologię. Autorka do „Szekspira naszego współczesnego” dodaje jeszcze „Szekspira wiecznego”. I w tej wieczności przegląda się współczesność.

Nie jest też przypadkiem, że wstęp, zatytułowany Święty Szekspir, napisał opat benedyktynów tynieckich, Szymon Hiżycki OSB. Z wielką przenikliwością kończył swój tekst, pisząc: „Studium Grzegorzewskiej pokazuje aż nazbyt dobitnie, że Szekspir nie był agnostykiem czy ateistą, ale jedynie opisywał i taki świat, z którego wyparowała wiara, nasz świat zatem”.

 

1. W. Shakespeare, Tragiczna historia Hamleta księcia Danii, tłum. M. Słomczyński, Kraków 1982, s. 81–82.
2. Tamże.

 

autor / Małgorzata Grzegorzewska
tytuł / Teologie Szekspira
wydawca / Homini
miejsce i rok / Kraków 2018

literaturoznawca, teatrolog, profesor w Katedrze Teatru i Dramatu Wydziału Polonistyki UJ, wieloletni redaktor „Didaskaliów” (w latach 2004–2008 redaktor naczelny). Autor artykułów naukowych i książek, m.in. Apologia. Szkice o teatrze i religii (2017).