1/2019
Listy polecone: W sprawie „Bachantek” list małżeński

rys. Bogna Podbielska

Listy polecone: W sprawie „Bachantek” list małżeński

 

 

Kochana Redakcjo,

piszę do Was, by podzielić się entuzjazmem, jaki wywołała we mnie sztuka pt. Bachantki w Teatrze Powszechnym w reżyserii pani Mai Kleczewskiej. Byłem na niej z żoną i do dziś nie mogę otrząsnąć się z wrażeń. Ta inscenizacja przewierciła mi duszę i ciało. A wstrząs przeżyłem już przy wejściu do teatru, gdy zobaczyłem w foyer aktorkę siedzącą w nagim rozkroku z kałasznikowem w rękach. Śpieszę tu wyjaśnić, że nie wagina – prawdziwa czy teatralna – przykuła mój wzrok (jestem z natury dość wstydliwy, więc unikam takich widoków), ale podnietę sprawił ten karabin. Muszę wyznać, że kobieta z bronią jest dla mnie nową ikoną – obrazem, któremu poddaję się w pełni. Mówię to jako facet, który ma już dość męskiej władzy. Do niczego dobrego ona nie doprowadziła i rację ma pani Kleczewska, że trzeba cały ten patriarchat zniszczyć. Bo to jest źródło wszelkiego zła na świecie. Jestem absolutnie przekonany, że Dionizos powinien być od początku kobietą, tak jak Maria powinna porodzić córkę, a nie syna. Powiem więcej, że i Sofokles, i Szekspir, i Mrożek byliby lepszymi dramatopisarzami, gdyby byli kobietami.

Bardzo mi się spodobało w przedstawieniu w Powszechnym, że kobiety i mężczyźni zostali rozdzieleni. Oczywiście trochę żałowałem, że nie siedzę z żoną, bo lubię, jak trzyma moją dłoń w swej silnej ręce. Ale pomyślałem o tych wszystkich facetach wokół mnie, jak bardzo poczuli się w tej sytuacji niepewni – i bardzo dobrze, że się tak poczuli. A gdy pod koniec spektaklu zostali wyproszeni z widowni, to z satysfakcją stwierdziłem, że nikt nie zaprotestował. Może tylko ktoś jeden marudził. A ja nie. Spojrzałem z oddali na swoją żonę, coś mówiła, czego nie dosłyszałem, chyba dlatego, że poczułem się szczęśliwy, że wreszcie uwolniłem się od swej prymitywnej męskości.

W foyer aktor, który grał Posłańca, przepytywał nas ze stosunku do aborcji, a ja nie miałem żadnych wątpliwości: kobieta ma wyłączne prawo do decydowania o tym, czy urodzi dziecko, i nic nie powinno jej w tym ograniczać. My z żoną nie mamy dzieci, jakoś tak się nie złożyło. A teraz już jesteśmy w wieku, że nie w głowie nam to, od czego dzieci się rodzą.

Tak więc widzicie, jak bardzo przeżyłem Bachantki w Powszechnym. I za pośrednictwem redakcji „Teatru” chciałbym serdecznie podziękować wszystkim twórcom, aktorom i pani Kleczewskiej za ten niezwykły spektakl, który sprawił, że stałem się innym człowiekiem.
Z poważaniem,

Mąż

Szanowny Redaktorze,

wiem, że mój mąż wysłał list, w którym się dzieli wrażeniami z Bachantek. Wiem, bo mi dał do przeczytania te swoje wypociny. Muszę parę rzeczy sprostować. Oczywiście zabroniłam mężowi gapić się na tę babską broszkę aktorki we foyer, bo co to w ogóle za pomysł takie rzeczy prezentować bez skrępowania. Ja nie jestem specjalnie pruderyjna, podobał mi się ten aktor, co w złotych majtkach chodził na scenie. No, ale był w majtkach. A wyobraźnia bywa lepsza od rzeczywistości. Szkoda, że to nie on zagrał Dionizosa. Nawet bym zrozumiała, że mógłby wprawić dziewuchy w szał.

A jak to było z tym wyjściem facetów? Rzeczywiście widziałam, że mój się pierwszy poderwał. Szczerze mówiąc, to myślałam, że on tak leci do toalety, bo ma już kłopoty z prostatą. Swoją drogą wydaje mi się, że cały ten patriarchat to prostata wykończy, a nie feministyczne hasła. Mój niby taki jest uległy, ale jak mu mówię, żeby szedł do lekarza się zbadać, to akurat tutaj mnie nie słucha.

No więc, gdy kazali wychodzić mężczyznom do foyer, to mnie się zrobiło żal. Bo co to znowu za demonstracje i dzielenie ludzi. Mało to jest podziałów? A w ogóle to chodzi nam o równe prawa, czy o władzę? Odezwałam się więc głośno do inspicjenta, czy oni rzeczywiście muszą wyjść. Jedna jeszcze pani mnie poparła. Ale inspicjent był niewzruszony, tak mu pewnie kazała reżyserka. My z tą panią zaprotestowałyśmy, bo chyba byłyśmy najstarsze na widowni. Część dziewczyn jednak zaczęła klaskać, jak mężczyźni wychodzili. Teraz klaszczą, ale zobaczymy, czy będą takie zadowolone, jak ich zabraknie. Mnie to nawet wkurzyło, że tak potulnie poszli. No, po prostu zachowali się bez jaj. Jeden tylko nieśmiało zapytał, czy geje też muszą wychodzić.

Przepraszam Szanownego Redaktora za tego mojego chłopa. W teatrze to on wierzy we wszystko, co mu pokażą. I myśli, że to naprawdę. Jest głupi, ale poczciwy. Ale takim go kocham. A prawda o kobietach i facetach jest dużo bardziej skomplikowana, niż to odegrali w Powszechnym. Swoje wiem. Ale nie będę się mądrzyć jak ten mój.

Pozdrawiam Pana Redaktora,

Żona