2/2019
Artur Pałyga

Agnieszka Drożdż

Układy i układanki: Odpuść!

 

 

Piszę tuż po zabójstwie. Kiedy jeszcze trwają apele. Kiedy jeszcze idą za ciosem pogróżki i postanowienia. Kiedy szybką i króciutką zapewne karierę robi słowo „symetrysta”. Kiedy dobrzy chcą być lepsi, a źli są trochę mniej źli. Kiedy trwa krótka chwila refleksji, czy to, co się komunikuje publicznie, rzeczywiście działa tak, jak by się chciało, albo czy przypadkiem nie działa tak, jak by się absolutnie nie chciało. I kiedy się chce napisać coś dobrego, co dobrze zadziała.

Ale co dobrze zadziała? Skąd to wiedzieć? Jak? Czasami się człowiekowi wydaje, że coś dobrze na innych zadziała, a tymczasem to działa jak płachta na byka. Tak jest na przykład, kiedy człowiek chce innych ludzi pouczyć, co jest dobre, a co jest niedobre. I chce ich w tym celu zawstydzić albo nastraszyć, albo im to po prostu obwieścić, że tak żyjcie, a tak nie żyjcie. A ci pouczani myślą sobie: „Ani ty, człowieku, nie jesteś moim nauczycielem, ani ja nie jestem twoim uczniem, ani nie jesteśmy w szkole”.

I pomyślałem, że zanim spróbuję dobrze zadziałać na innych, muszę się zastanowić, co dobrze działa na mnie. No i tak. Mnóstwo nieuporządkowanych obrazów. Bez żadnej hierarchii, że coś najważniejsze, a coś najmniej ważne. Hierarchia nie działa na mnie dobrze.

Że ciemność w nocy, ale też wschód słońca, muzyka, ale też i cisza, pewność, że są gdzieś w zasięgu ludzie, którzy nie odejdą, wykonywanie czynności, które się lubi wykonywać nawet, a może szczególnie wtedy, kiedy robi się je w czasie nieprzeznaczonym, nieprzesadne przestrzeganie nakazów, zakazów, możliwość pójścia przed siebie, ale też powrót, energia i spokój, i ich naprzemienność, setki drobnych rzeczy, które akurat są.

Pomyślałem, że mógłbym takie rzeczy długo wypisywać i ułożyć je w jakiś manifest dobrego życia. Ale taki manifest też może dobrze nie zadziałać. Bo po co on przede mną manifestuje, że jest mu dobrze żyć, kiedy mnie nie jest dobrze?! A od jego manifestowania jest mi jeszcze gorzej – mógłby ktoś słusznie się podenerwować.

Nie działa dobrze, jeśli się traci czyjś czas. Jeśli proponuje się coś pustego, oszukańczego, na co on poświęcił kawałek swojego życia, minuty, których mu nikt nie zwróci, albo nawet godziny, jeśli to jest na przykład długi spektakl teatralny, a on nie ma śmiałości wyjść w trakcie. Nie po to piszę ten tekst, żeby się przyznać, że nie wymyśliłem. Choć dobrze jest nie mieć przymusu wymyślania podczas pisania, no ale nie dla siebie się pisze. Zacząłem szukać wspólnej rzeczy we wszystkich tych, które na jednych działają dobrze, na drugich niedobrze, i odwrotnie, które działają dobrze na mnie, a upublicznione mogą działać źle. I jest! Mocząc się w ciszy i spokoju, w środku nocy, podczytując książkę i patrząc na przecinające się linie kafelków, wpadłem na odpuszczenie! Tym wspólnym jest odpuszczenie!

Odpuść mu! Odpuść sobie! Odpuść im! Odpuść nam! Odpuść te wymagania! Odpuść te oczekiwania! Chcesz na kogoś nabluzgać, powiedz sobie: „Odpuść!”. Ktoś na ciebie nabluzgał, powiedz sobie: „Odpuść!”. Nakręcasz się źle na coś lub na kogoś, odpuść! Masz straszne ciśnienie, żeby coś rozdmuchać, albo straszną potrzebę, żeby coś docisnąć, odpuść! Sprawdziłem na sobie i działa! Rugasz siebie, że coś zawaliłeś, odpuść! Kogoś rugasz, że zawalił, odpuść! Chcesz więcej, szybciej, bardziej, odpuść! Cały bliski mi ruch slow life mieści się w tym „odpuść”. „Odpuść” to wstrzemięźliwość, ale nieprzesadna. „Odpuść” to uznanie winy, ale nieznęcanie się. „Odpuść” to niewchodzenie w jatkę, w pyskówkę, w hejterstwo, ale też nienawoływanie przeciw.

„Odpuść” to nienachapywanie się i nieustawianie się w długiej i wyczerpującej kolejce po nie tak bardzo potrzebne. „Odpuść” to niezadręczanie siebie i niezadręczanie innych.

Słowo „odpuść” zawiera w sobie uprzednie trzymanie. Nie chodzi o to, że nigdy nic nie miałeś, nigdy nic nie trzymałeś, nie kłócisz się, nie dociskasz, nie bluzgasz, nie masz oczekiwań. Ono, to słowo, właśnie zakłada, że masz te wszystkie rzeczy. Żeby odpuszczenie dobrze zadziałało, trzeba coś najpierw podziałać, mieć ciśnienie, mieć potrzebę, ponakręcać się.

„Odpuść” ma w sobie nietrwałość. Odpuszczenie to coś całkiem innego niż puszczenie. Puszczenie jest trwałe. Jak się coś puszcza, to to coś może już nigdy nie wrócić. A odpuszczenie jest cofnięciem się, oddechem, odpoczynkiem, ulgą, ale nie rezygnacją, nie odejściem i nie dezercją. Ja wiem, że za chwilę wrócę, tylko na moment odpuszczam. I odpuszczam ci to, co teraz, ale nie tracę cię z oczu. Odpuszczam ci, co źle zrobiłeś, i nie wracajmy do tego, ale patrzę, co robisz dalej. Nie czepiam się o każdy szczegół, odpuszczam, ale nie bagatelizuję. Jakoś tak.
Przeraża mnie konsekwencja. Boję się ludzi konsekwentnych. Staram się nigdy nie być konsekwentny. Konsekwencja jest przyczyną szkodliwych chorób oraz nieszczęść. Kiedy jestem konsekwentny, odpuszczam. Dobrze działa. Wystarczy wybrać kierunek i mniej więcej tam iść, zatrzymując się, stojąc bez sensu, czasem skręcając, czasem trochę w tył, i będąc gotowym na nieoczekiwane.

dramatopisarz, dziennikarz, dramaturg w Teatrze Śląskim w Katowicach. Autor m.in. Żyda Nieskończonej historii; nagrodzony Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną za W środku słońca gromadzi się popiół (2013).