6/2019

Kobieca twarz wojny

Antologia Współczesna dramaturgia ukraińska. Od A do Ja w sposób nieoczywisty, lecz natarczywy odsyła do słynnej książki Swietłany Aleksijewicz Wojna nie ma w sobie nic z kobiety. Rymują się przez wojnę i przez kobiecość.

Obrazek ilustrujący tekst Kobieca twarz wojny

W wyróżnionej przez tłumaczkę i redaktorkę formacji dramatopisarskiej obok torującego drogę Pawła Arje znalazły się głównie kobiety. Dzięki tej antologii patrzymy na wojnę oczami kobiet. Na wojnę, która toczy się gdzieś daleko, na wschodzie Ukrainy, lecz wchodzi w krwiobieg życia codziennego całego kraju, w samą tkankę literatury, sztuki i teatru, przez skórę.

Przez skórę – właśnie tak zatytułowany monodram Natalii Błok opisuje tajemniczy syndrom SKK, na który zapada główna bohaterka, zwykła kobieta z dużej metropolii europejskiej, borykająca się z zupełnie zwyczajnymi problemami kobiecymi: wyprawia dzieci do szkoły, bezlitośnie uogólniając, narzeka na męża, który porzucił ją z trójką dzieci („Faceci to w ogóle cieniasy”), włącza YouTube’a, by poćwiczyć mięśnie nóg, szuka informacji w Internecie, rozmawia ze znajomymi na Facebooku – i powoli cała pokrywa się sińcami. Syndrom SKK, czyli Skóra Koloru Khaki, jest psychosomatycznym objawem wojny, zaczyna się od sińca na nodze, ale po kilku miesiącach plamy przypominające deseń munduru wojskowego pokrywają już całą lewą stronę ciała i podchodzą do twarzy. Nie pomoże bohaterce ani apelacja do zdrowego rozsądku („Wojna jest tam, na wschodzie – to biznes, to oczywiście śmierć, pot i krew, a my i nasze dzieci jesteśmy przecież tutaj bezpieczne”), ani dobrowolna blokada informacyjna i próba wyrugowania wojny z własnego życia (starannie wyczyszczony Facebook, wyłączone telewizor i telefon).

Dramat ukraiński jest zainfekowany wojną: wzmianki o przemocy, syndromie posttraumatycznym, wojnie, uchodźcach z Donbasu, żołnierzach, pogrzebach żołnierzy, matkach żołnierzy, rehabilitacji żołnierzy – pojawiają się w niemal każdej sztuce. Diagnozę, którą stawia ukraińskiej rzeczywistości bohaterka monodramu Natalii Błok – „Tu wszystko jest przesiąknięte wojną jak trucizną” – potwierdza cały tom, mimo że tłumaczka i wydawca, przyznając, że „antologia niewątpliwie powstawała w cieniu wojny”, usiłują uciec od tego tematu, bo obawiają się, że okaże się „zbyt jednoznaczny i hermetyczny dla polskiego widza” (s. 6). Wojna jest na Ukrainie tekstem, pretekstem i kontekstem, jest obecna nawet w nieobecności, w tekstach, w których jej nie ma albo prawie nie ma. Nie sposób czytać tych utworów, abstrahując od doświadczeń wojny. Dramat Tetiany Kycenko Białofartuszność opowiada o problemach, wzlotach i upadkach służby zdrowia, o znieczulicy i wypaleniu zawodowym, i tylko na marginesie pojawiają się tu rozważania o tym, jak bolą rany postrzałowe, czy uwagi w rodzaju: „No masz ci los, wszyscy na operacjach: rannych żołnierzy wczoraj przywieziono”. W Polarnikach M. Maszy Wakuły akcja rozgrywa się na Antarktydzie, ostatniej ostoi zakochanych. Polarnik Di chroni swoją partnerkę przed wszelkimi nieprzyjemnościami: oszczędza jej informacji o tym, że ma żonę i dziecko, nie mówi też o toczącej się wojnie rosyjsko-ukraińskiej. W dramacie rodzajowym Dźwięki i głosy Ołeksandry Hromowej, swoistym studium miłości, traktującym o rozpadającym się małżeństwie i kobiecych sposobach przetrwania, jak refren powraca pytanie głównej bohaterki – zadawane zawsze znienacka: „A ty popierasz ATO?”. Jak wyjaśnia w przypisie do wstępu tłumaczka, „ATO – antyterrorystyczna operacja, kompleks działań zbrojnych, organizacyjnych i legislacyjnych, podjętych przez władze Ukrainy na wschodzie kraju”. Na Ukrainie skrót ATO jest synonimem wojny, jest zrozumiały i wszechobecny, i zapewne zamierzeniem autorki antologii było wprowadzenie go do polszczyzny, bowiem w tekstach dramatów ATO pojawia się bez dodatkowych wyjaśnień (jest to uzasadnione rodzajem literackim, który nie toleruje przypisów) i bez amplifikacji (która jednak byłaby wskazana) w najrozmaitszych kontekstach: „uchodźcy ze sfery ATO”, „weterani ATO”, „kawa parzona w sferze ATO” itd. Wojna wdziera się nawet tam, gdzie nie znalazło się dla niej miejsce w fabule: w notce poprzedzającej metafizyczną, opartą na motywach biblijnych sztukę Dimy Łewickiego Studnia autor zabrania wystawiania dramatu na terytorium Federacji Rosyjskiej, z wyjątkiem tych rosyjskich teatrów, które publicznie sprzeciwiają się polityce Władimira Putina.

Pozornie tocząca się na Ukrainie wojna nie kładzie się cieniem na dwa dramaty – otwierającą antologię sztukę Chwała bohaterom Pawła Arje i zamykającą ją komedię Anny Jabłońskiej Gdzieś i około. Obie sztuki były napisane jeszcze przed protestami na Majdanie, w czasach, kiedy nawet w koszmarnym śnie nie mogło się przyśnić, że możliwy jest konflikt zbrojny między Rosją i Ukrainą.

W napisanej w 2007 roku pięknej poetyckiej sztuce Anny Jabłońskiej nie ma przemocy, nie ma wzmianek o wojnie. Jest to przypowieść o poszukiwaniu miłości i szczęścia, o samotności i głupich marzeniach, o niespełnieniu i nieumiejętności zrozumienia siebie samego, o napięciu i rozdźwięku między tym, co wewnętrzne, a tym, co zewnętrzne. Akcja rozgrywa się w trójkącie miłosnym, na który składa się niespełniony pisarz Misza, samotnie wychowujący dwójkę dzieci Tolik i próbująca ułożyć sobie życie osobiste Nadia, której towarzyszy tajemniczy Promień. Okazuje się, że właśnie Promień jest wszystkim najlepszym, co spotkało Nadię w życiu. To on podsuwał jej piętki, które lubi, przyniósł koszyk z brzoskwiniami do pociągu, podwiózł w nocy, podarował wiśniowy sweter z angory, pojawiał się jako dziadek na pchlim targu, Gruzin w wołdze, chłopiec w czarnej kurtce, to on przekonuje kobietę, że mimo wszystko może być szczęśliwa: „I nikt ci nie jest potrzebny. Jedynie wewnętrzny promień”. „Nie chcę wewnętrznego, chcę zewnętrzny” – odpowiada uparta Nadia. Cień wojny, przemocy, tragedii kładzie się jednak również na tej poetyckiej, mądrej, zabawnej i jednocześnie smutnej sztuce, poprzez biografię autorki. Życie młodej dramatopisarki tragicznie urwało się w 2011 roku. Anna Jabłońska zginęła w zamachu terrorystycznym na lotnisku w Moskwie, dokąd przyleciała, by odebrać nagrodę za swój ostatni dramat Poganie.

Chwała bohaterom Pawła Arje dotyczy pozostałości poprzedniej wojny i traktuje o tym, że uczuciami patriotycznymi łatwo jest manipulować, podobnie jak pamięcią historyczną i samą historią. Dramat zbudowany jest na konfrontacji dwóch Ukraińców – weteranów II wojny światowej: jeden walczył w UPA, drugi w armii sowieckiej. Autor wsłuchuje się w racje obu stron, przygląda się czynom i zbrodniom dokonanym przez obie formacje, umieszczając zaciętą walkę ideologiczną dwóch staruszków w kontekście współczesnego skorumpowanego świata w ogóle, a medycyny w szczególności. Wojna rodzi wojnę i nierozstrzygnięte konflikty przeszłości odbijają się w teraźniejszości.

Mimo gęstego cienia wojny, który pada na całą antologię, nie można mówić o monotematyczności tomu. Dramaturgia ta jest ogromnie zróżnicowana stylistycznie i gatunkowo. Dramat ukraiński przeżywa kryzys postaci, oswaja postdramatyczną nowoczesność. Teksty Natalii Błok, Olgi Maciupy, M. Maszy Wakuły, Tetiany Kycenko charakteryzuje rozrzedzenie struktury dialogu. Mogą być odczytane jako manifesty niewiary w dialogiczny i realistyczny dramat. Autorki wątpią w fabuły, wielkie narracje, realistyczne psychologie i przyczynowo-skutkowe relacje dialogiczne. Obok najbardziej rozpoznawalnego, klasycznego tekstu Pawła Arje, są sztuki uderzające nowatorstwem formalnym. Semantykę Czasu na pilates Olgi Maciupy określa śmiało przedzierająca się przez rodzajowe dialogi estetyka postdramatyczna. Czas na pilates podważa wszelkie wyobrażenia o dramatycznej fabule. Jest to sztuka, która zdecydowanie wyprzedziła przemiany estetyczne w ukraińskich teatrach, za co zapłaciła całkowitą nieobecnością na scenach. Wskutek celowego niedookreślenia postaci i skomplikowanych, nie zawsze jasnych relacji, jakie zachodzą między nimi, dramat staje się przejmującym zapisem stanu psychicznego po stracie najbliższych. Oszołomienie, odrętwienie, usztywnienie ciała, uczucie znieczulenia i otępienia towarzyszące rozpaczy wtłaczane jest w rytmy modnych ćwiczeń pilates. Skomplikowana struktura muzyczna dramatu opiera się na rytmie ćwiczeń: „wdech – wydech, wdech – wydech”, rytmie dziecięcej rymowanki recytowanej podczas żartobliwego wróżenia z płatków: „kocha – lubi – szanuje – nie chce – nie dba – żartuje”, rytmie odrywanych kończyn: „Urwałaś mi rękę”, „Zostaw mi choć jedną rękę”, „Nie łam mi nogi”, „Nie, zostaw mi nogi”. Próba wyrażenia rozpaczy zderza się tu z wyraźną potrzebą konstrukcji.

Kilka lat temu Anna Korzeniowska-Bihun i Andriej Moskwin w antologii Nowy dramat ukraiński. W oczekiwaniu na Majdan (2015) próbowali dokonać rozpoznania stanu tej dramaturgii. Od tamtej pory pojawiały się nowe zjawiska i tendencje, ale przede wszystkim nowy temat — wojna. Ukraiński dramat ostatnich lat ściśle związany jest z manifestacją doświadczenia wojennego. Niemal każdy tekst z omawianej antologii dotyczy tego tematu, co jest odzwierciedleniem nie tylko życia wschodnich sąsiadów, lecz i redaktorskiego wyboru. Ta składanka dramaturgiczna czytelnie, jasno i dosłownie programuje pewien dyskurs. Wybór, jakiego dokonała Anna Korzeniowska-Bihun, wydaje się nader fortunny i reprezentatywny, pokazuje bowiem to, co w Ukrainie faktycznie najciekawsze.

Ukraiński dramat patrzy na wojnę oczami kobiet. Kobiety są daleko od działań wojennych, lecz noszą wojnę w sobie, jak chorobę, żałobę, coś, co na zawsze zmieniło ich życie. Mężczyźni walczą i giną, kobiety pamiętają. Ważne, że dzięki tej publikacji dramat ukraiński zyskuje miejsce na polskiej mapie współczesnego dramatu, że wchodzi, jeśli nie do teatralnego, to do czytelniczego obiegu. Idea popularyzacji dramatu ukraińskiego wyłożona we wstępie jest klarowna i nadzwyczaj cenna, a próba wprowadzenia go do polskiego życia teatralnego – istotnie warta zachodu. Obraz Ukrainy dzięki tej inicjatywie wydawniczej będzie z pewnością się wzbogacał i nabierał żywszych barw. Opublikowane w antologii dramaty dobrze sprawdzają się w lekturze. Czy trafią na polskie sceny?

tytuł / Współczesna dramaturgia ukraińska. Od A do Ja
wybór, tłumaczenie, wstęp / Anna Korzeniowska-Bihun
wydawca / ADiT
miejsce i rok / Warszawa 2018

doktor habilitowana nauk humanistycznych, pracuje w Zakładzie Badań Teatru i Literatury Staropolskiej UMCS w Lublinie.