6/2019

Czysta Forma

Wartością tego spektaklu jest teatralny proces, wykreowana forma. Przedstawienie nie stwarza iluzji, lecz czystą sceniczną formę dla dramatu Pawlikowskiej. W Wałbrzychu dawno nie było takiego przedstawienia.

Obrazek ilustrujący tekst Czysta Forma

Bartek Warzecha

Dominika Knapik uprawia teatr minimalistyczny. Forma stała się rodzajem pomysłu na Babę-dziwo. Reżyserka starała się jak najczytelniej i najoszczędniej przedstawić akcję dramatu Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Wartość teatralna tego tekstu jest niezaprzeczalna: zwarta konstrukcja i dobry materiał na kreacje aktorskie. Prapremiera w reżyserii Wacława Radulskiego odbyła się w grudniu 1938 roku w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Validę Vranę zagrała Stanisława Wysocka. Ze względu na wyraźne aluzje do rządów Adolfa Hitlera wystawieniu sztuki sprzeciwiła się ambasada Niemiec. Warszawska premiera odbyła się w Teatrze Narodowym, tuż po wybuchu II wojny światowej, 2 lub 5 września 1939 roku. Dramat Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej był jawną satyrą na rządy Hitlera i politykę Trzeciej Rzeszy, gdzie podstawowym obowiązkiem kobiet stało się rodzenie dzieci, przyszłych wzorowych obywateli totalitarnego państwa. Warto dodać, że temat macierzyństwa pojawiał się obsesyjnie w twórczości Pawlikowskiej.

Baba-dziwo w interpretacji wałbrzyskiego zespołu unika rozpowszechnionego na polskich scenach sposobu prezentowania tego typu dramatów – przypisywania dawnym tekstom współczesnych znaczeń w imię dowolnej ideologii. Wałbrzyska inscenizacja jest propozycją odmienną i oryginalną – udaną, dlatego że nie nawiązuje do ostatnich wystawień Baby-dziwo i nie podejmuje interpretacji krytycznej, charakterystycznej dla tzw. teatru progresywnego. Knapik wraz z dramaturgiem Tomaszem Jękotem dokonali niewielkich zmian w tekście Pawlikowskiej (usunęli postać Muka Kormora), nie naruszając w zasadzie charakteru dramatu. Nie czytali sztuki przez pryzmat współczesności i koncepcji feministycznych. O dziwo! Gdyż zaproszenie Krystyny Duniec do udziału w przedstawieniu sugerowało tropy zgoła odmienne. Inna sprawa, że jej zaangażowanie do tego przedsięwzięcia (użyczyła głosu Marfie Nelli, lotniczce popełniającej spektakularne samobójstwo na znak protestu przeciwko dyktaturze Validy Vrany) to tzw. żarcik środowiskowy – publiczność wałbrzyska ani nawet teatralni wolontariusze nie mają pojęcia, kim jest „uczona o międzynarodowej renomie”. Baba-dziwo wbrew pozorom to dramat trudny do realizacji – bardzo łatwo przekształcić go w polityczną/feministyczną agitkę. Utwór Pawlikowskiej został w wałbrzyskiej inscenizacji odczytany konsekwentnie jako ekspresjonistyczna w formie groteska.

Przestrzeń gry jest niewielka. To teatr umowny – praktycznie nie ma tu scenografii: tylko czarna scenka otoczona z trzech stron czarnymi kotarami, które dzielą przestrzeń na dwa plany. Postaci wystylizowane są na lata dwudzieste ubiegłego wieku, ubrane na czarno, z białymi akcentami. Knapik zbudowała przedstawienie na czymś najprostszym: formie, postaciach i napięciach między nimi. Spektakl ma wyrazistą strukturę rytmiczno-muzyczną. Piosenka z Zapomnianej melodii, polskiej przedwojennej komedii z 1938 roku, opowiadającej o odzyskaniu zapomnianej formuły chemicznej mydła, odtwarzana ze starej, uszkodzonej płyty, przerywa gwar widowni, oznaczając początek spektaklu. Ten prolog muzyczny podsuwa trop: przenosimy się do dwudziestolecia międzywojennego, jest też zabawną aluzją do profesji, którą wykonuje główna bohaterka dramatu Petronika Selen-Gondor (Sara Celler-Jezierska) – utalentowana chemiczka. Mariata, służąca Gondorów, grana przez Wojciecha Świeściaka, przedstawia zgodnie z tekstem didaskaliów osoby dramatu, które prezentują się publiczności. To efektowna i dobrze zagrana scena.

Aktorzy grają, takie jest chyba założenie reżyserki, jak w przedwojennych nadscenkach – do widowni, bawią się sytuacją, świetnie panują nad ciałem. To spektakl dynamiczny, wykonawcy muszą sprostać trudnym fizycznym zadaniom, jak na przykład w otwierającej spektakl scenie małżeńskiej herbatki, w której siedzą na niby-krzesłach, a w praktyce w powietrzu, czy w licznych scenach pantomimicznych. Sceny pantomimy – taniec Baronowej Leliki Skwaczek (Magdalena Jaworska), występ prestidigitatora (Wojciech Świeściak) – są efektowne, lecz dla logiki spektaklu całkowicie zbędne. Ot, efektowny dodatek, który zachwyci widza.

Ciekawym pomysłem na pokazanie uprzedmiotowienia postaci w systemie totalitarnym (bo o systemie totalitarnym to przecież sztuka) jest ich fizyczne upodobnienie: w niektórych scenach aktorzy są ubrani w jednakowe, zasłaniające twarze kombinezony.

Przedstawienie podoba się publiczności. Warto postawić pytanie – dlaczego? Reżyserka na dramat Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej nałożyła formę przedwojennego kabaretu. To forma pociągająca – przedstawienie atakuje sztucznością i przerysowaniem. Utwór Pawlikowskiej można i dzisiaj traktować poważnie, a można go przedstawić także z przymrużeniem oka, lekko i bezpretensjonalnie, jak to zrobiła w Wałbrzychu Dominika Knapik. Aktorzy nie kreują ról zgodnie z prawami psychologii, tylko jak w teatrze Czystej Formy konstruują postaci jako charakterystyczne typy. Wszystkie role są wyraziste, wykonawcy posługują się mocnymi środkami wyrazu. Dyktatorkę Validę Vranę gra Irena Wójcik, która nie boi się przerysowań, nie oszczędza tej postaci. Pozostałe role poprowadzone są także w ten sposób. Sara Celler-Jezierska grająca Petronikę, genialną chemiczkę, jest sztywna, kostyczna i nosi ogromne, przytłaczające drobną twarz aktorki okulary (zgodnie z didaskaliami). Michał Kosela jako Norman Gondor jest podporządkowanym, tchórzliwym mężem Petry, Angelika Cegielska jako Agatika – uosobieniem płodności. Wszyscy aktorzy podporządkowali się formie przedstawienia.

Wartością tego spektaklu jest teatralny proces, wykreowana forma. Przedstawienie nie stwarza iluzji, lecz czystą sceniczną formę dla dramatu Pawlikowskiej: jest momentami farsowe, w nieskomplikowany, zabawny sposób, pełno tu gagów jak z slapstickowej komedii (sceny z magikiem, seans spirytystyczny z samoporuszającym się stolikiem).

Wałbrzyska Baba-dziwo jest interesująca dla współczesnego widza właśnie dzięki wierze w siłę formy i teatralności. Dominika Knapik na szczęście nie zechciała zmieniać sztuki Jasnorzewskiej, nie miała zamiaru jej na siłę uaktualniać ani ilustrować żadnej modnej tezy, tylko starała się zachować – zarówno w konstrukcji całości przedstawienia, jak i w prowadzeniu poszczególnych ról – obecną w dramacie formę. I dlatego jest ono interesujące. Reżyserka komponuje przedstawienie z powtarzalnych gestów, tonów, sekwencji, tworzy postaci groteskowo zdeformowane, ale i znacznie uproszczone, zredukowane do cechy charakterystycznej. Na scenie – skupiającej wszystkie miejsca akcji, określane za pomocą pojawiających się rekwizytów lub zmiany kostiumów – zagęszcza działania, dynamizuje muzyką.

Jedyny mankament, wątpliwość, jaka się nasuwa, to niespójność między fabułą a przesłaniem. Czy Knapik interesuje opowiadana na scenie historia, czy tylko teatralna forma? Na szczęcie dla teatru i tego przedstawienia – odpowiem, że forma. Sztuka Pawlikowskiej jest polityczną tragikomedią, obrazem społeczeństwa uwikłanego w mechanizm totalitarnej ideologii, bez wątpienia inspirowaną Witkacym (Pawlikowska pisała ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem dramaty, romansując z nim przy okazji). Witkacy oraz inni antyutopiści pierwszej połowy XX wieku uważali, że matriarchat jest okresem przejściowym tuż przed ostateczną katastrofą, czyli powszechnym „zbydlęceniem”. I tak wybrzmiewa spektakl Knapik (nie jestem pewna, czy zgodnie z intencjami realizatorów), lecz Baba-dziwo to broń obosieczna. Wszystkie postaci w spektaklu mają dyskretny, lecz charakterystyczny wąsik Adolfa H.: czy twórcy wałbrzyskiego przedstawienia sądzą, że on jest w każdym/każdej z nas?

Teatr im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu
Baba-dziwo Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej
adaptacja, dramaturgia Tomasz Jękot
reżyseria, choreografia Dominika Knapik
scenografia, kostiumy Karolina Mazur
opracowanie muzyczne Dominika Knapik, Mateusz Flis
premiera 22 lutego 2019

doktor nauk humanistycznych, pracuje w Instytucie Polonistyki i Kulturoznawstwa UO. Autorka książki Od „Orfeusza” do „Studium o Hamlecie”. Teatr 13 Rzędów w Opolu (1958-1964) (2004).