7-8/2019
Marek Kochan

Jarmark perski: Dlaczego nie klasycy

 

Napisał do mnie po raz drugi. Poprzedni list zapamiętałem dobrze, choć to było dwa miesiące temu. Przepraszał, że na zajęcia będzie chodził w kratkę, ale ma ponownie problemy „ze stanem zdrowotnym psiaka”. Na rezonansie okazało się, że „jego pies jest w ciągłym bólu”, gdyż „wypadł oraz częściowo zniszczył mu się dysk”, więc gdy będzie musiał zostać z nim w domu albo pojechać na rehabilitację, niestety nie przyjdzie na zajęcia. Do tego ma pracę. Wprawdzie stara się pracować w poniedziałki i piątki, żeby to nie kolidowało z uczelnią, ale czasem „musi zarobić ekstra”. Obiecał, że mimo wszystko będzie się starał chodzić na zajęcia jak najczęściej. Krzysiek N., podpisał się (personalia zmieniłem tu oczywiście, w końcu RODO, tajemnica korespondencji itp.).

Nie wiedziałem, o jaki przedmiot chodzi, bo tego nie było w liście. Widocznie był zapisany na jakieś moje zajęcia. Ale na jakie? Miałem szukać?

I co takiemu Krzyśkowi odpowiedzieć? Skoro jego pies jest „w ciągłym bólu”? Czy kazać mu przynieść zaświadczenie od weterynarza? Usprawiedliwić z góry? Nie jestem przecież potworem, obojętnym na psie cierpienia.

W końcu domyśliłem się, że może chodzić o wykład „Wstęp do propedeutyki podstaw analiz”. Mam taki na drugim roku socjologii. A skoro wykład, to przecież obecność nieobowiązkowa. Uff. Odpisałem Krzyśkowi uprzejmie, że nie musi chodzić, na koniec semestru jest egzamin, lektury w sylabusie. Musi się nauczyć, jak inni. Jeśli się nauczy, zda.

I myślałem, że na tym koniec. Ale nie. Parę dni temu Krzysiek N. odezwał się znowu. Bo nie jest pewien, czy obecność na moich wykładach jest obowiązkowa. Jakby co, może napisać jakąś pracę („czy coś w tym stylu”, jak się wyraził). „Wydaje mi się”, napisał, „że napisałem e-maila odnośnie do nieobecności” i swojej „aktualnej sytuacji”. A jest ona mianowicie taka, że Krzysiek wciąż toczy walkę, aby jego pies nie był sparaliżowany, co zajmuje mu większość czasu. „Jest to powód, przez który nie jestem w stanie przychodzić na zajęcia”, napisał. Cały czas albo się nim (on, Krzysiek, psiakiem) zajmuje, „gdyż zdarzają się dni, podczas których nie jest w stanie wykonywać podstawowych czynności sam” (psiak), albo pracuje (on, Krzysiek), aby zarobić na rehabilitację (psiaka). Niestety imienia swego pupila Krzysiek nie wyjawił, a szkoda.

Troska Krzyśka o psa i jego przywiązanie doń wzruszyły mnie. I nawet to imię, jakże pasuje. Napisał: Krzysiek, po prostu. Ale ja wiem, Krzysiek to Krzysztof: Christos foros – „niosący Chrystusa”, od greckiego phero – „niosę”. Albo w innej wersji – „niosący krzyż”. We wschodnich ikonach przedstawiany jako rycerz o psiej głowie: Cynocefal. Patron mostów, przewoźników, flisaków, biegaczy i żeglarzy, podróżników i pielgrzymów.

Święty Krzysztof jest też patronem dobrej śmierci. Oby to się nie okazało proroctwem. Oby psiak wydobrzał, wrócił do zdrowia.

I co teraz odpisać Krzyśkowi? Wesprzeć go, użalić się nad nim, nad jego losem, nad dramatem zwierzęcia, któremu wypadł dysk? Poprosić o dokumenty medyczne? Zwolnić z egzaminu, zaliczyć na znak solidarności ze Sprawą? Czymże jest studiowanie, gdy Krzysiek z taką determinacją niesie swój los, kuruje psiaka, pomaga mu, gdy ten jest w bólu i nie jest w stanie wykonywać podstawowych czynności.

Krzysztof nie jest zwykłym studentem, to współczesny heros. Cynocefal. Życie podporządkował psiakowi. Pracę, studia. Pomnik mu postawić, razem z psem najlepiej. Po co ma studiować Krzysiek, niech mu postępowe uczelnie przyznają doktorat honoris causa za tę samarytańską aktywność. Darować mu studia, egzaminy, z pracy zwolnić. Czy pracodawca będzie tak nieludzki, żeby nie usprawiedliwić mu nieobecności, gdy on pomaga psiakowi z wypadniętym dyskiem? Niech go wspiera w tej opiece, duchowo i materialnie. Psią rentę mu przyznać. Bezpłatny bilet na komunikację miejską (i na kolej). Ordery mu, zaszczyty. Listy na Facebooku zrobić poparcia, głosy zbierać, lajki, nowe prawo w sejmie uchwalić, żeby nieobecność w pracy czy na studiach można usprawiedliwić zwolnieniem od weterynarza, tak jak od lekarza. A co to, zwierzęta gorsze od ludzi? Gdy się ktoś psiakiem musi zajmować, to co, mniej ważne, niż się sobą, swoim zdrowiem zajmowanie, czy bliskich? Pora to zrozumieć, Krzysiek reprezentuje Postęp. Krzysiek Superstar!

Czemu poeta miał taki dystans do „generałów ostatnich wojen”, którzy „skomlą na kolanach przed potomnością”, „oskarżają podwładnych / zawistnych kolegów / nieprzyjazne wiatry”. Gdy Tukidydes, co w księdze czwartej Wojny Peloponeskiej opisuje dzieje swojej nieudanej wyprawy, za którą zapłacił swojemu miastu dozgonnym wygnaniem, napisał tylko, „że miał siedem okrętów / była zima / i płynął szybko”. Czy to aby na pewno dobrze?

A nie warto by było, panie Tukidydesie, napisać, że pański psiak był cały w bólu? I że Pan nie ochronił kolonii Amfipolis przed wpadnięciem w ręce Brazydasa, bo pańskiemu psiakowi wypadł dysk? Nie warto było poskomleć trochę przed potomnością?

Muszę coś odpowiedzieć Krzyśkowi. Terminy naglą.

Szanowny Panie. Tak jak pisałem wcześniej, obecność na wykładach nie jest obowiązkowa. Zapraszam na egzamin.

pisarz, profesor Uniwersytetu SWPS. Autor powieści (m.in. Fakir z Ipi, 2013), zbioru opowiadań (Ballada o dobrym dresiarzu, 2005) oraz wielu dramatów realizowanych w Teatrze Telewizji i Teatrze Polskiego Radia m.in. HolyfoodRioReduty).