9/2019

Co się stało z Jadwigą?

W styczniu minęła pięćdziesiąta rocznica śmierci Franciszka Teodora Csokora, o którym w latach trzydziestych wielokrotnie pisały największe polskie i europejskie gazety. Gdyby przekład jego sztuki o Jadwidze Andegaweńskiej nie zaginął, nasza literatura teatralna wzbogaciłaby się o jeszcze jeden portret polskiej królowej.

Obrazek ilustrujący tekst Co się stało z Jadwigą?

fot. archiwum autora

 

Był poetą, pisarzem, dramaturgiem i reżyserem. Jego ojciec nazywał się Istvan Čokor i miał chorwacko-węgierskie korzenie. Matka zaś, Emilia Csokor, uwielbiała muzykę Chopina, dlatego młody Franz od dzieciństwa stykał się z polską kulturą. Po maturze w Mödling Csokor zaczął studiować historię sztuki w Wiedniu. Poznał tam polsko-austriackiego dramaturga, Tadeusza Rittnera, który swoje dzieła pisał od razu w dwóch językach, po niemiecku i po polsku. Csokor traktował go jako swego mistrza, a wielogodzinne z nim rozmowy były jego pierwszym, ważnym kontaktem z polską literaturą.

Ale prawdziwy romans Csokora z Polską rozpoczął się dopiero w 1918 roku, gdy jako oficer c.k. armii stacjonował w galicyjskim wtedy Krakowie. Swój wolny czas spędzał w krakowskich teatrach i kawiarniach, ale najchętniej przychodził na Wawel, by oglądać alabastrową rzeźbę nagrobną królowej Jadwigi. Widział w Andegawence polską Joannę d’Arc, ale nie jako postać walczącą, lecz jako symbol sprawiedliwości i pokoju. Gdy po zakończeniu pierwszej wojny wrócił do Wiednia, poświęcił się promocji polskiej kultury, za pierwszy cel stawiając sobie inscenizację Nie-Boskiej komedii Krasińskiego. Przy pomocy niemiecko-śląskich przyjaciół, Urszuli i Teodora Holtzów, którzy znali dyrektora Teatru Śląskiego Paula Weinera, udało mu się wystawić własną adaptację tej sztuki w Katowicach. Co prawda miasto było od maja 1922 roku w granicach Polski, ale niemiecki zespół dalej w Teatrze Śląskim pracował. Premiera, po niemiecku, odbyła się 1 grudnia 1923 roku. Po latach wspomniała ją Stefania Skwarczyńska w swojej książce o opracowaniach teatralnych Nie-Boskiej w wersji Leona Schillera. O tamtej premierze pisał w „Oberschlesische Grenzzeitung” śląski regionalista Jan Wypler, kończąc swoją relację słowami: „Miejmy nadzieję, że katowickie dzieło rozpropaguje większość niemieckich teatrów jako wyraz uznania dla wielkiego poety Polski i całej ludzkości”.

W 1935 roku Csokor przyjechał do Warszawy, by „reklamować” swoją adaptację dramatu Krasińskiego. Poznał przy tej okazji stryjecznego wnuka poety, siedemdziesięciopięcioletniego Edwarda hr. Krasińskiego i zawarł serdeczną przyjaźń z Janem Parandowskim, przewodniczącym polskiego PEN Clubu, Leopoldem Staffem, wiceprzewodniczącym Polskiej Akademii Literatury oraz dyrektorem Teatru Polskiego Arnoldem Szyfmanem.

Rok później, 6 czerwca 1936 roku, Csokor doprowadził do wystawienia Nie-Boskiej w wiedeńskim Burgtheater: „Nestor polskiej literatury, Leopold Staff, siedział w mojej loży, a mnie uczczono takim przyjęciem, jak gdybym był świętej pamięci Zygmuntem Krasińskim, a nie skromnym aranżerem” – pisał dramaturg w liście z 4 lipca do przyjaciela Ferdynanda Brucknera1.

Oprócz wspaniałej niemiecko-austriackiej obsady aktorskiej, w osobach Wernera Krausa, Evalda Balsena czy Elisabeth Ortner-Kalliny, przypomnieć trzeba zapomniany dziś fakt, że kostiumy do tego spektaklu wykonał młody polski artysta Jan Michał Kędziora. Polsko-austriacki dramaturg, Artur Ernst Rutra, poświęcił temu wydarzeniu reportaż wydrukowany w „Wiadomościach Literackich” 21 czerwca 1936 roku. A podczas rautu w polskiej ambasadzie Csokor został przez swego przyjaciela, ambasadora RP Jana Gawrońskiego, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Nie-Boską grano w Burgu co dwa dni przez cały następny miesiąc, a jesienią wystawił ją Węgierski Teatr Narodowy w Budapeszcie. Gdy dwa lata później oddziały Wehrmachtu zajęły Wiedeń, dokonując tzw. Anschlussu Austrii, Csokor, jako zdecydowany antyfaszysta, nie wyjechał, jak większość porządnych Austriaków, do Francji, lecz dzięki pomocy Gawrońskiego dotarł do Polski, do państwa Holtzów, swoich wypróbowanych przyjaciół. Mieszkał u nich, najpierw w Chorzowie i Mikołowie, a potem u znajomego Jana Effenberga-Śliwińskiego w Ostoi koło Pruszkowa pod Warszawą. Bywał wtedy często w stolicy, gdzie zaprzyjaźnił się z Nałkowską, Kuncewiczową, Pawlikowską-Jasnorzewską, Berentem, Morstinem, a przede wszystkim z Iwaszkiewiczem, odwiedzając go w Stawisku. Maria Iwaszkiewicz w swoich wspomnieniach spisanych przez Agnieszkę Papieską zapamiętała go jako zabawnego człowieka o niesłychanie tubalnym głosie. W stawiskim muzeum przechowywanych jest sześć listów Csokora do Iwaszkiewicza.

W kwietniu 1938 roku Csokor otrzymał Złoty Wawrzyn, medal nadawany twórcom przez Polską Akademię Literatury, a wiosną następnego roku był na premierze sztuki swojego polskiego przyjaciela Ludwika Hieronima hr. Morstina Obrona Ksantypy. „Często odwiedzał warszawskie Łazienki, oczarowywały go tam spektakle operowe w Teatrze na Wodzie. Pomagał też Śliwińskiemu w napisaniu niemieckiego libretta do Strasznego dworu Moniuszki, który ten opracowywał dla teatru w Bazylei”.

Lecz jedną z największych literackich namiętności Csokora, sięgającą jeszcze roku 1918, było napisanie dramatu o historycznym europejskim ideale kobiety – Jadwidze Andegaweńskiej. Dokonał tego jeszcze przed wojną, lecz nie był to pierwszy utwór napisany wtedy na polskiej ziemi. Już w Mikołowie powstały pierwsze sceny dramatu Kościuszko. Kilka z nich przetłumaczył na język polski Witold Hulewicz i wystawił jako minisłuchowisko na falach Polskiego Radia na początku 1939 roku. Niestety, rozpoczęty utwór zaginął bezpowrotnie w czasie wojny, a autor nigdy już nie wrócił do pracy nad jego ukończeniem. W Katowicach dokończył prace nad dramatem Generał Boga (Gottes General) o jezuicie Ignacym Loyoli.

W Polsce zaczął tworzyć swoją kolejną sztukę Arka Szatana (Die Satans Arche), którą zabrał ze sobą, uciekając do Rumunii, gdzie ją prawdopodobnie ukończył. Pozostała ona w Bukareszcie u jego przyjaciół: rumuńskiej poetki Duszy-Czary oraz jej polskiego męża, znanego artysty Eugeniusza Steca, i po roku 1944, gdy Sowieci zajęli Rumunię, niestety zaginęła.

Osobny rozdział jego polskiego okresu stanowią emigracyjne wiersze. Pierwszy z nich, Czarny okręt (Das schwarze Schiff), opatrzył autor dodatkową informacją: „Napisany zimą 1938 roku w Warszawie jako pierwszy wiersz na emigracji”. Przebija z niego rozpaczliwa tęsknota za utraconą Austrią, ale dominuje przekonanie, że na tym emigracyjnym okręcie musi on dalej płynąć, mimo braku możliwości powrotu do ojczyzny. W latach sześćdziesiątych po mistrzowsku przełożył ten utwór na polski łódzki pisarz i dziennikarz Jan Koprowski:

W każdy wieczór powraca ojczyzna,
Żaden kraj cię od niej nie oddzieli,
Żaden czas się nie wyda zbyt długi.
[…]
Nie dopłyniesz nigdy, dokąd chciałbyś.
Cóż cię zmusza do trwogi i smutku
Na ten okręt czarny bez powrotu?

Emigracyjne liryki Csokora wydawał Jarosław Iwaszkiewicz. Tuż przed wybuchem wojny opublikował on w „Skamandrze” według swojego przekładu katastroficzny wiersz Każdy wieczór… (Jeder Abend…), a honorarium za jego tłumaczenie przekazał autorowi:

Każdy wieczór to śmierć.
Przygotuj się do tego.
We śnie twój oddech się rozwieje,
Albo zatrzyma się na zawsze.
Dlatego odpędź wszelką nienawiść
Przed snem…

Najważniejszym polskim dziełem Csokora jest jednak dramat Jadwiga. „Nad Jadwigą, tą polską »Joanną«, wspaniałą dramatyczną postacią, prowadzę studia, w których pomaga mi polski historyk Oskar Halecki, co kiedyś studiował w Wiedniu” – pisał twórca 24 maja 1938 roku w liście do przyjaciela Feliksa Brauna. Halecki, historyk wykształcony w Austrii, pracował wtedy na Uniwersytecie Jagiellońskim. Za jego namową, podczas swojego pobytu na Śląsku, Csokor rozpoczął studia nad epoką Andegawenki. Prawdopodobnie korzystał z pracy niemieckiej slawistki Heleny Quillis Jadwiga, Królowa Polski.

„W katowickiej Bibliotece Sejmu – pisał Csokor 13 lipca 1938 roku do Ferdynanda Brucknera – znajdują się wspaniałe niemieckie prace o królowej Jadwidze i jej czasach. Przy okazji mówi się, że ma ona w przyszłym roku zostać w Rzymie kanonizowana – więc moja sztuka trafiłaby akurat na odpowiedni moment. Pisarz nie mógł wtedy nawet przypuszczać, że wybuchnie wojna i kanonizacja królowej przesunie się o wiele lat. Dokona jej w Krakowie, dopiero w roku 1997, polski papież Jan Paweł II.

Materialnej i merytorycznej pomocy przy pisaniu sztuki udzielał Csokorowi wojewoda katowicki Michał Grażyński, były oficer c.k. armii, potem polski polityk, z którym Csokor od 1936 roku się przyjaźnił. Dramatem tym próbował autor zainteresować swoich polskich przyjaciół, także tych z kręgów kościelnych: „Kardynał Sapieha, prymas Polski, który jako były oficer c.k. armii czyta po niemiecku, zna tę książkę, bo polecił mu ją aktor Juliusz Osterwa, jego siostrzeniec i wypowiedział się o niej bardzo pozytywnie” – to z listu do Brucknera z 17 maja 1939 roku2. Kuria krakowska zainteresowała Jadwigą wytwórnię filmową POL-BI-FILM Ignacego Figla w Krakowie i Csokor przystąpił do negocjacji o ekranizację swojego dramatu. Przetłumaczenia utworu na język polski podjął się Ludwik Goryński, psycholog, przyjaciel twórcy z okresu studiów w Wiedniu. Miał mu w tym pomagać znany dramaturg Ludwik Hieronim hr. Morstin, a reklamą utworu dla polskich teatrów zajęli się Józef Wittlin i Witold Hulewicz.

Polski przekład miał dla Csokora, oprócz prestiżowych, powody czysto polityczne: „Jest dla mnie rzeczą absolutnie ważną – pisał 25 marca 1939 roku w liście do Morstina – by mieć kopię tłumaczenia sztuki. […] Umożliwi mi ona staranie się o to, by Polska stała się moją drugą ojczyzną. Powtarzam, drugą, bo pierwszą była Austria”3. Władze szybko dokonały niezbędnych formalności i Franz Theodor otrzymał wymarzone polskie obywatelstwo, co z kolei pomogło mu przeżyć wojnę.

Dramat Jadwiga to tragedia w trzech aktach i dziewięciu scenach. Dzieło to dedykował autor mieszkającym w Mikołowie „Teodorowi i Urszuli Holtzom, przyjaciołom na uchodźctwie, w których domu narodziła się ta sztuka” („Theo und Ursula Holtz, den Freunden im Exil, in deren Haus dieses Stück zur Welt kam”). Mottem utworu jest zdanie z preambuły unii horodelskiej, zawartej przez Polskę i Litwę w 1413 roku: „Wiadomo wszystkim, że nie dostąpi zbawienia, kto nie będzie wspierany miłością” („Allen ist wohl bewusst, das der Erlösung nicht teilhaftig wird, wer nicht ergriffen wird vom Geheimnis der Liebe”). Akcja utworu rozgrywa się pod koniec XIV wieku na Węgrzech, Litwie oraz w Polsce i kończy się śmiercią królowej w 1399 roku. Dzieło liczy sto dziesięć stron i zawiera dokładne opisy scen. Mechanizmy władzy i polityki w średniowiecznej Europie stanowią w sztuce tło dla wydarzeń współczesnych, dlatego przesycone są ideą wiary w pokój między ludźmi i narodami.

Autor osobiście zareklamował swoją Jadwigę w „Wiadomościach Literackich” z dnia 13 listopada 1938 roku. Czytamy tam, że „dla swego narodu była ona czymś więcej niż Joanna d’Arc – była zwiastunką pokoju! I nie mniej niż współczesna jej wielka Francuzka, zasługuje na to, by cały świat ją poznał i czcił na ołtarzach jako wzniosły symbol”.

Jadwiga Bułakowska opublikowała 23 kwietnia 1939 roku we własnym przekładzie na łamach „Wiadomości Literackich” pierwszą scenę z Jadwigi. Csokor zaczyna dramat opisem zamku królewskiego w Budzie. Jest wieczór, królowa Elżbieta przygląda się zabawie dzieci: Jadwigi i Wilhelma. Podchodzi do niej hr. Mikołaj Gara, paladyn Węgier i rozpoczyna z nią rozmowę:

ELŻBIETA (ociera oczy) Spojrzyjcie na dzieci! W wieku dziecięcym wszystko się tak dobrze i łatwo układa.
GARA Wasza Królewska Mość smutna czegoś? Dlaczego to? Może posłać po karzełki dworskie albo po Cyganów?
ELŻBIETA Już i ostatnia córka mnie opuszcza. Więc cóż mi pozostanie? (Gara gnie się w ukłonie) O nie, teraz nie wolno mi o tem myśleć! Teraz – nie!
pauza
ELŻBIETA I do Polski! – tego buntowniczego kraju, który babkę jej poza granice przegnał!
GARA Matka zmarłego małżonka Waszej Królewskiej Mości nie była tam obca. To tylko jej własna wina, że ten kraj jej nie chciał. A Jadwiga (na znaczące spojrzenie królowej) księżniczka Jadwiga nie będzie tam przecież sama.
ELŻBIETA (ciszej) Podoba się Wam ta moja Jadwiga, co?
GARA (kłania się) To przecież córka Waszej Królewskiej Mości!
ELŻBIETA Tak! To krew mojej krwi! Pamiętajcie o tem, Mikołaju Gara!
pauza
GARA (szeptem) Böszi!
ELŻBIETA (szeptem surowo) Cicho! (głośno) Dzieci, nie pomęczyłyście się jeszcze?
JADWIGA (wbiega bez tchu) Ja nie, mamo! Ale Wilmos napewno!
WILHELM (wchodzi za nią) Czy ty nigdy nie potrafisz powiedzieć „William”?
JADWIGA (śmieje się) Zachciało mu się angielskiego imienia, bo kiedyś tam jakiś austriacki książę wtrącił do więzienia angielskiego króla. Ale to nie był nawet nikt z jego rodziny! Och, już teraz wiem, jak cię będę nazywała: Blondel!
GARA (z uśmiechem do Elżbiety) Tak się nazywał rybałt owego króla. W Anglii nikt się nawet nie domyślał, w którym podziemnym lochu nad Dunajem król siedzi zamknięty, więc wierny rybałt szedł od zamku do zamku i grał ulubioną królewską balladę…
WILHELM …i w Dürnstein usłyszał w odpowiedzi śpiew króla… Nawet gdyby to nie była prawda, jest to bardzo piękne…
JADWIGA Jeśli mnie kiedyś uwiężą, to ty będziesz takim moim rybałtem, dobrze, Williamie?
WILHELM O, jeśli ona czegoś chce, od razu potrafi powiedzieć „Williamie”!
JADWIGA Jeśli ja czegoś chcę, tak być musi!
WILHELM A jeśli ja czegoś zechcę? Przecież jestem starszy od ciebie!
JADWIGA O pięć lat… W naszym wieku znaczy to, że jestem od ciebie o lat dziesięć rozsądniejsza! I właśnie dlatego, jeśli będziemy mieli kiedyś dziecko – będzie to napewno córka!
WILHELM Nic podobnego! Musi to być syn, musi bić Turków i Tatarów!
ELŻBIETA (z uśmiechem) O to będziecie się już martwić po weselu!
JADWIGA Póki ja będę królową – nie będziesz mi prowadził żadnych wojen, rozumiesz? […]4

16 sierpnia 1939 roku negocjacje z krakowską wytwórnią dobiegły końca, a Csokor zadowolony pisał do przyjaciółki Liny Loos: „Najdroższa Lino, w tych dniach zawarta została w Krakowie z wytwórnią POL-BI umowa na sfilmowanie mojej sztuki o Jadwidze. Umowa przewiduje: pierwsza rata – dziesięć tysięcy złotych – do wypłaty pierwszego września”. Niestety, wszytko to przepadło, bo 1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa. Csokorowi udało się dzięki pomocy Jana Gawrońskiego uciec z płonącej Warszawy i przez Zaleszczyki dostać się do Bukaresztu. Tam rozpoczął prace nad książką Jako cywil w polskiej wojnie (Als Zivilist im polnischen Krieg), która ukazała się w 1940 roku w Amsterdamie i była pierwszą europejską publikacją o wojnie polsko-niemieckiej.

Gdy w Rumunii dokonał się faszystowski przewrót, Csokor wyjechał do Jugosławii, ale nadzieja, że ucieknie przed wojną, zawiodła go po raz trzeci. 6 kwietnia 1941 roku Niemcy napadły także na ten kraj. W ucieczce przed Wehrmachtem Csokor trafił do Dalmacji zajętej przez armię włoską. Jego wojenna odyseja zakończyła się dopiero w mieście Bari, zdobytym przez aliantów. Csokor przedostał się do Rzymu i z polskim paszportem został przydzielony do pracy dla BBC. Razem z innymi alianckimi korespondentami miał wtedy okazję oglądać świeże polskie groby na Monte Cassino, zaledwie dwa tygodnie po tamtej krwawej bitwie. Do zniszczonego Wiednia po raz pierwszy przybył dopiero w kwietniu 1936 roku. Wkrótce wybrano go na przewodniczącego austriackiego PEN Clubu i stanowisko to zajmował aż do śmierci.

Gdy po 1945 roku pisarz zaczął porządkować swoje polskie sprawy, zauważył w wojennych papierach brak polskiego tłumaczenia Jadwigi. Zaczął więc pisać listy do przyjaciół w Polsce. Pierwszy zareagował Morstin. Choć nie znamy jego listu, bo cała korespondencja pisana do Csokora przez polskich twórców zaginęła w niejasnych okolicznościach podczas likwidacji jego wiedeńskiego mieszkania po śmierci twórcy, to znamy odpowiedź Csokora na ten list z 23 czerwca 1949 roku: „Jestem taki szczęśliwy, że Pan żyje i ma dla mnie takie dobre wiadomości o Jadwidze. Sądzę, że to przekład biednego Ludwika Goryńskiego (zamordowali go naziści), którego szukałem, by dać go Panu do przejrzenia”5. Z tej korespondencji widać, że autor zapomniał, iż sam w 1939 roku dał Morstinowi jedną kopię polskiego przekładu na przechowanie. Przypomniało mu się to dopiero po kilku latach. Ciekawy jest list do Morstina z 17 stycznia 1958 roku: „Czy z Jadwigą w przekładzie Goryńskiego, którą Pan przechował, nie dałoby się coś zrobić w PAX-ie lub gdzieś na scenie? A może by zainteresować tym kardynała Wyszyńskiego?”. Pomoc w tej sprawie zaoferowała Csokorowi mieszkająca wtedy w Warszawie Dusza-Czara: „Pani Dusza-Czara-Stec pisze do mnie, że zaproponowała wystawienie mojej Jadwigi dyrektorowi Teatru Narodowego z okazji 1000-lecia Oświaty Polskiej (dyrektor zna Horzycę) i radzi mi, bym zechciał ich o tym poinformować, aby ci mogli podjąć odpowiednie kroki”6.

Poszukiwanie przez pisarza polskiej wersji dramatu zmieniło kierunek w 1961 roku. Csokor był wtedy osobiście w Warszawie. Miał w PEN Clubie wykład o stosunkach polsko-austriackich, a przy okazji spotkał się z Adamem Tarnem, redaktorem naczelnym „Dialogu”. Pisał o tym w liście z 5 grudnia 1961 roku: „Jestem w kontakcie z Adamem Tarnem. On ma moją Jadwigę7. A szczegółowo opisuje te okoliczności w następnym liście, z 13 stycznia 1962 roku: „Najbardziej bym chciał, żeby on [Adam Tarn – przyp. aut.] opublikował moją Jadwigę, która leży tam (Aleje Jerozolimskie 30) w przekładzie Ludwika Goryńskiego. Jego brat Julek jest wiceministrem do spraw odbudowy, przekazał mi wszystkie swoje do niej prawa, a to rzeczywiście dobra sztuka. Iwaszkiewicz i jego żona czytali ją po niemiecku i ona powiedziała mi podczas mojego wykładu w PEN-ie (on był wtedy akurat na kongresie w Katowicach), jak bardzo byli oboje nią oczarowani, i że musi ona koniecznie być wydrukowana i wystawiona”8.

Ten list komplikuje całą sprawę, bo nie wiadomo, skąd się u Tarna wziął przekład Goryńskiego. Czy zatem były dwa egzemplarze polskiego tekstu? Jeśli tak, to skąd i od kogo pochodził ten drugi egzemplarz? Dziś na te pytania trudno dać jednoznaczną odpowiedź, gdyż Tarn, założyciel i redaktor naczelny „Dialogu”, nie zdążył opublikować Jadwigi. Pod koniec 1968 roku został zmuszony do zrzeczenia się polskiego obywatelstwa i wyjazdu z kraju.

Ale Csokor szukał dalej. Znowu próbował z Morstinem, ale też nie zdążył. Dramaturg zmarł 12 maja 1966 roku. Wkrótce po tym Parandowski otrzymał od Csokora taki list: „Drogi Janie, właśnie otrzymałem wiadomość, że bardzo dobry i szlachetny Hieronim Ludwik Morstin nie żyje. W spuściźnie po Morstinie powinno się znajdować polskie tłumaczenie mojej Jadwigi, które mu zostawiłem na przechowanie w 1939 roku. Jeśli się ono znajdzie, to je zabierz do siebie”9. Niestety nie wiemy, czy Parandowski znalazł tekst sztuki w papierach po Morstinie, a jeśli tak, czy go otrzymał od jego spadkobierców. Od tamtego czasu zaginął po Jadwidze wszelki ślad. I chociaż pismo „Dialog” przetrwało i jest na rynku wydawniczym do dziś, to nikt z jego obecnej redakcji nie wie, co się stało z Jadwigą.

Na szczęście sztuka ta nie popadła całkiem w zapomnienie. Co jakiś czas przypominają sobie o niej polscy germaniści, mający nadzieję, że któregoś dnia polski przekład tego dzieła się jednak odnajdzie. Ostatnio do dramatu Csokora wróciła wrocławska germanistka Irena Światłowska-Prędota, publikując esej Święta Jadwiga Andegaweńska jako chrześcijańska monarchini w dramacie Franza Theodora Csokora „Jadwiga”. Tekst ten ukazał się w pracy zbiorowej W poszukiwaniu prawdy wydanej w 2010 roku w Częstochowie.

Więcej szczęścia miały inne sztuki Austriaka, które dzięki przekładom poznanego w Rzymie Romana Brandstaettera ujrzały światło dzienne w naszym kraju. Są to: dramat Piłat (Pilatus), Uczta Sardanapala (Das Fest des Sardanapal) i rzecz o procesie Eichmanna Znak na ścianie (Zeichen an der Wand), którą Brandstaetter przełożył pod innym tytułem – Mane tekel – i w takiej wersji wydrukował ją miesięcznik „Dialog”.

1. Cytowane listy Csokora do niemieckojęzycznych przyjaciół pochodzą z jego książki Auch heute noch nicht an Land. Briefe und Gedichte aus dem Exil, Wiedeń 1993. Listy Csokora do polskich twórców pochodzą z polskich bibliotek i każdy z nich jest opatrzony osobną informacją. Fragmenty wszystkich cytowanych listów są w przekładzie autora.
2. Tu przytrafiła się Csokorowi pomyłka, bo Sapieha został kardynałem dopiero w 1946 roku, a prymasem nie był nigdy.
3. List F.T. Csokora do L.H. Morstina z 25 marca 1939 roku. Ze zbiorów Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Sygn. 1263.
4. W tekście została zachowana oryginalna pisownia i interpunkcja z 1939 roku.
5. List F.T. Csokora do L.H. Morstina z 23 czerwca 1949 roku. Ze zbiorów Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Sygn. 1263.
6. List F.T. Csokora do L.H. Morstina z 17 września 1958 roku. Ze zbiorów Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Sygn. 1265. W liście jest nieprawdziwa informacja dotycząca dyrektora teatru, bo od roku 1957 był nim właśnie Wilam Horzyca.
7. List F.T. Csokora do R. Brandstaettera z 5 grudnia 1961 roku. Ze zbiorów Biblioteki Kórnickiej PAN w Kórniku. Sygn. 12478.
8. List F.T. Csokora do R. Brandstaettera z 13 stycznia 1962 roku. Ze zbiorów Biblioteki Kórnickiej PAN w Kórniku. Sygn. 12478.
9. List F.T. Csokora do J. Parandowskiego z 10 czerwca 1966 roku. Ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie. Sygn. akc. 17693, t. 6.

dziennikarz, eseista, tłumacz literatury niemieckojęzycznej.