9/2019
Jacek Kopciński

fot. Zuzanna Waś

Widok z Koziej: Blado, szaro, alternatywnie

 

 

„Miasto się odrąbało” – napisał Miron Białoszewski po przeprowadzce z placu Dąbrowskiego w samym centrum Warszawy na daleką (wtedy) Lizbońską. „Chamowo” przebudziło w nim poetę, ale jego pierwsze blokowe wiersze z połowy lat siedemdziesiątych brzmiały przecież jak elegia. „Pomału pomału / chce czy nie chce / się / spadnie” – przepowiadał w Odczepić się. „Tu / nad Chamowem / w tym pudle / po śmierci / wygryzą mnie, wypolerują / dymy siekierek”. Klaustrofobiczny mrówkowiec z jego nigdy niemilknącymi lokatorami długo doprowadzał „osobnego” poetę do rozpaczy.

Z końcem czerwca, trzydzieści sześć lat od śmierci Mirona, odsłonięto tablicę upamiętniającą sławnego lokatora Lizbońskiej. Z tej okazji Wojciech Bąkowski, grafik, performer, twórca o pokrewnej Białoszewskiemu wrażliwości, odsłonił na jedenastym piętrze bloku oryginalną instalację. Włóczyłem się kiedyś po tych betonowych korytarzach z połamanymi stołkami wystawionymi przez lokatorów ciasnych mieszkań i wiem, jak trudno przekształcić je w galerię. Instalacja wytrzymała zresztą tylko dwa dni, potem ktoś ją zniszczył. „Zblokowani, sklocowani” – ciągle nie lubimy niezależnych artystów, którzy wtykają nam w drzwi kartki z prośbą o ciszę.

„To była klitka, w której trudno byłoby cokolwiek zmieścić, więc historia o tym, że trzymał książki w piekarniku, teraz jest dla mnie bardziej zrozumiała” – powiedział Bąkowski przy okazji wernisażu swojego ulotnego (jak się okazało) dzieła. Obecny lokator kawalerki na Lizbońskiej nie barykaduje drzwi przed miłośnikami Białoszewskiego, ale jedyne, co może im pokazać, to widok z okna. Pamiętam, że gdy Paweł Passini, pracując nad naszym Pudełkiem, wszedł tam z kamerą, sfilmował głównie chmury. „Powietrze na blokach / bloki na powietrzu / niebieskie” – napisał poeta, jakby malował nadrealny krajobraz. To świat za oknem zmienił jego stosunek do klatki z betonu.

W niedawno wydanej monografii kultury alternatywnej w Polsce Xawerego Stańczyka (pięknie zatytułowanej Macie swoją kulturę – jak niegdyś poetów) nazwisko Białoszewskiego pojawia się tylko raz i wcale się temu nie dziwię, bo Miron nie należał do formacji stworzonej przez Pomarańczową Alternatywę, Ruch Społeczeństwa Alternatywnego, Totart, Wspólnotę Leeeżeć, Gruppę, Luxus czy Akademię Ruchu. Był raczej niezrzeszonym prekursorem ich działań (i zaniechań), z pasją i znawstwem opisanych przez warszawskiego kulturoznawcę. Autora Odczepić się Stańczyk przywołuje w rozdziale Lokalność, który zaczyna się kapitalną opowieścią o gierkowskich blokowiskach, gdzie dojrzewała polska alternatywa. Paweł Rozwadowski, czyli „Kelner”, legendarny lider punkowych zespołów Fornit i Deuter, współtwórca Izraela, wychował się na warszawskiej Sadybie, którą wspomina tak, jakby czytał Białoszewskiego: „Szurania, cierkania, rurania, klozetowania, smarkania, charkania…”. Kiedy na płycie 1987 wyrapował Nie ma ciszy w bloku, nikt nie zauważył, że właśnie w polskiej muzyce alternatywnej narodził się zupełnie nowy styl.

Blok jako trampolina w sztukę niezależną – czy to jeszcze możliwe?

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.