10/2019
Marek Kochan

Jarmark perski: Bajka o faraonie

Faraon to ktoś całkiem inny niż zwykły człowiek. Faraon jest bogaty w sposób dla zwykłego człowieka niewyobrażalny. Mieszka w ogromnej rezydencji, ma też wakacyjną posiadłość o powierzchni dwustu hektarów. On może więcej. Jemu wolno więcej.

Faraon jest nieśmiertelny. Choć tylko w pewnym sensie. Bo niestety faraon też może umrzeć, zupełnie tak samo jak zwykli ludzie.

Historia śmierci faraona poruszyła cały Egipt. „Tak się dzieje zawsze, gdy giną bogowie” – napisze dziennikarz.

Młody faraon pływał łódką po jeziorze, nocą. Hałasować nocą motorówką po jeziorze jest zabronione, ale faraon, jak wiadomo, może więcej, także młody faraon. Faraon miał żonę, ale pływał łódką nocą po jeziorze z jakąś inną kobietą. Na pewno nie kryło się za tym nic złego. Czy faraon mógłby robić coś złego? Był faraonem, ale nie był wszechmocny. Wypadł z łódki i zatonął. Kobieta się uratowała. Na łódce znaleziono narkotyki. Zwłoki faraona też znaleziono, choć dopiero po pewnym czasie. Wszyscy ich szukali, najlepsi nurkowie, wojsko, policja. W końcu to był młody faraon.

W tamtym czasie nie wyglądało to najlepiej. Młody faraon nocą hałasuje na jeziorze, pływa łódką z młodą kobietą, nie żoną, w środku nocy robi takie zakręty, że wypada do wody i tonie. Jeszcze te narkotyki. Media zaczęły się interesować tą młodą kobietą. Kim była, co ją łączyło z faraonem. Szybko odkryły, kim jest. Żona zmarłego faraona, młoda wdowa właściwie, cierpiała w milczeniu.

Za daleko to poszło. Trzeba było wszystko odkręcić, napisać nową historię.

Pierwsze: uciszyć tę młodą kobietę, żeby nic nie mówiła, wysłać ochroniarzy, żeby ją oddzielili od wścibskich ludzi. Udało się. Po drugie: od nowa pokazać młodego faraona. Jego sukcesy. Jego jakiś tam, ale niezbyt jeszcze duży, dorobek życiowy przedstawić jako znacznie większy. Zrobić z niego giganta, człowieka, który zmienił świat. Po trzecie: wyprostować historię o nocnej wyprawie łódką. Okazało się, że młody faraon był człowiekiem niezwykle uczynnym. Zawsze chętny do pomocy bliźnim. Zaświadczyły o tym znane osoby, jak to oferował im się z pomocą. I okazało się, że on nocą, po kolacji, podwoził. Najpierw przyjaciela, a potem, odprawiwszy ochronę, odwoził kobietę, która była kelnerką w restauracji. Taki był dobry. A czemu robił zakręty i wypadł, to już mniejsza. O narkotykach na łódce też jakoś nie było potem słychać. Tym bardziej że po wyłowieniu młodego faraona odwieziono go prosto do rezydencji i później chyba nie udało się dokładnie przebadać ciała na tę okoliczność. Śledztwo przycichło. Media też się tym jakoś nie interesowały za bardzo. Okazało się, że kobieta ma narzeczonego, a z nim wspólne plany jakieś. I sprawa młodej kobiety z łódki też przycichła. Media odpuściły. Przestały też wnikać w sprawę majątku starego faraona, który miał kontakty ze służbami poprzedniego reżimu, choć podobno nikomu nie zaszkodził. Wyeksponowano natomiast osobę biologicznego ojca młodego faraona, który z reżimem walczył. Jakim był wspaniałym człowiekiem, zaświadczyły autorytety. Stary faraon mógł pozostać w cieniu.

W mediach długo wylewał się żal po tragicznie zmarłym faraonie. Wszyscy lub prawie wszyscy święci, a w każdym razie znani, uzewnętrzniali swój ból z powodu tej śmierci i mówili, jaką wspaniałą osobę stracili. I słusznie. O zmarłych dobrze lub wcale, chyba że to nie są nasi zmarli. O młodym faraonie tylko dobrze, bo jak nie, to przyjdą prawnicy starego faraona i przemówią do rozumu. Mogą sobie media grzebać w życiorysach zwykłych ludzi, ale faraonów to już nie. Bo pożałują.

Potem był pogrzeb. Pochowano młodego faraona w rezydencji faraonów, w mauzoleum, a jakże. Msza była transmitowana na telebimach, w końcu to był pogrzeb faraona. Na pogrzeb przyjechali wszyscy święci, a w każdym razie znani, aby pokazać swój ból. Przyjechali drogimi autami, bo takie mieli. Niektórzy helikopterami, bo być może tak wypada na pogrzeb faraona. Dla helikopterów przygotowano cysternę z paliwem, żeby mogły zatankować. Żałobnicy nieśli trumnę boso, bo tak się niesie trumnę faraona. Żony na pogrzebie nie ścięto, takie teraz czasy, że się już tego nie robi.

Byłby to materiał na sztukę, albo i na film może. Są gotowe sceny, może jeszcze nie wymazane z Internetu, pochodzące z czasów, kiedy media mogły sobie pisać, co chciały, kiedy nie było jeszcze oficjalnej wersji. Na przykład jak się młody faraon, zakochany, na scenie, przed kamerami, oświadczał swojej przyszłej żonie, która wtedy była jeszcze żoną innego mężczyzny. Oświadczyć się publicznie zamężnej: oto fason. Byle kto tak nie może, tylko faraon. Są też sceny łatwe do napisania, na przykład jak przychodzą fachowcy i za pieniądze układają bajeczkę o faraonie, a potem prawnicy tłumaczą mediom, jak mają o tym pisać. Co mogą zyskać, a co stracić, gdyby nie posłuchali ewentualnie. I ta najlepsza scena, nocą, na łódce. Jeśli ta dziewczyna przeżyje, może kiedyś opowie, jak było naprawdę. Choć właściwie dlaczego miałaby to robić? Po co jej kłopoty.

To co, kto pisze sztukę, kto scenariusz? Kto sztukę wystawi, kto film sfinansuje? Kto włoży palec między drzwi a framugę? Nikt? Jasne, o tym to nawet felietonu nie warto pisać. Przecież jest już bajka.

pisarz, profesor Uniwersytetu SWPS. Autor powieści (m.in. Fakir z Ipi, 2013), zbioru opowiadań (Ballada o dobrym dresiarzu, 2005) oraz wielu dramatów realizowanych w Teatrze Telewizji i Teatrze Polskiego Radia m.in. HolyfoodRioReduty).