11/2019
Jacek Kopciński

fot. Zuzanna Waś

Widok z Koziej: Efemerycznie, subtelnie, podprogowo

 

Na koniec wszedłem do całkowicie pustej, czarnej sali, stanąłem w kręgu bladego światła i zanurzyłem się w niewyraźnej fonosferze ulicznego protestu pod Teatrem Powszechnym po premierze Klątwy. Miałem poczuć strach, miałem poczuć gniew, ale poczułem tylko, że ktoś robi mnie w balona.

Ta czarna jak trumna, pusta sala znajduje się w warszawskiej Zachęcie i jest ostatnim miejscem, które odwiedzamy na wystawie Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI wieku. Wystawę zaprojektował Robert Rumas, we współpracy z Dorotą Buchwald, Dariuszem Kosińskim i Danielem Przastkiem, a jego kuratorskie objaśnienie znajduje się na stronie galerii. Czytamy tam między innymi, że: „Scenografia jako medium kształtujące przestrzeń, choć jest efemeryczna, ma nośną funkcję i duży zasięg. Zwykle odbija się szerokim echem w domenie publicznej, dyskursie medialnym; długo pozostaje w pamięci publiczności, a jej przykłady zapisują się na kartach historii”.

Wszystko prawda, chciałbym jednak zapytać: jaka scenografia? Dziesięć fotosów z Klątwy, zawieszonych na stronie Powszechnego, odświeża nam pamięć. Mamy więc krzyż z jasnego drewna, kształtem podobny do tego, który stoi w Warszawie na placu Piłsudskiego (widać go z okien Zachęty). Na jednym zdjęciu pod krzyżem skaczą aktorzy w sutannach i z drewnianymi karabinami maszynowymi. Na innym do krzyża przywiązany jest groźny pies w kagańcu. Mamy też taką fotografię, na której widać walący się krzyż, a obok niego kobiecą postać z piłą łańcuchową w ręku. Jest wreszcie fotos z obciętym krzyżem i wielkim orłem na ścianie. Orzeł świeci, bo ułożony został z zapalonych żarówek, które te same postacie w sutannach gaszą. Czyż scenografia ta nie jest „zaprojektowanym dziełem dla społecznych rytuałów i sporów światopoglądowych wpisanych w rzeczywistość”? Chyba nikt w to nie wątpi. Wiadomo też, że bez znajomości Klątwy nie sposób zrozumieć tego, co przed teatrem wyprawiali katonarodowcy. Dlaczego więc w Zachęcie nie pokazano wycinki krzyża?

Twórcy przekonują, że ich wystawa „unaocznia rangę, funkcje oraz role społeczne pełnione przez scenografię”. A ja się pytam, jak unaocznia, skoro eksponuje pustą salę? Chwilę wcześniej mogliśmy obejrzeć kostiumy aktorów Teatru 21, a przedtem Czarną wyspę Aleksandry Wasilkowskiej z Życia seksualnego dzikich podwieszoną pod sufitem – i to już prawie wszystko, jeśli chodzi o najnowszą scenografię. Mało, bardzo mało, choć miejsca w Zachęcie nie brakuje i jeśli organizatorzy wystawy nieco skromniej eksponowaliby tzw. scenografię społeczną, czyli ogromne fotografie trybun, ołtarzy, transparentów, pochodów i manifestacji, z pewnością udałoby się pokazać więcej prac Mirka Kaczmarka, Michała Korchowca, Agaty Skwarczyńskiej, Katarzyny Borkowskiej czy Anny Met, że wymienię tylko scenografów młodszej generacji.

Ich świetne projekty możemy jednak tylko powspominać, stojąc w zupełnie pustej, ciemnej sali, która kończy „problemowo-tematyczną” wystawę w Zachęcie. Sztuki w niej jak na lekarstwo, za to mnóstwo idei, koncepcji i uczonych teorii, które z teatru wyprowadzają nas na ulicę. Ale czyż nie na tym polega dzisiejsza „zmiana ustawienia”?

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.