3/2020

Ofiara Norymbergi

Obaj młodzi twórcy wraz ze swoimi zespołami postanowili opowiedzieć historię „sieroty Europy” z dwóch odmiennych perspektyw – Stępień z punktu widzenia jednostki, czyli samego Hausera, Skrzywanek zaś z perspektywy wspólnoty, czyli mieszkańców Norymbergi.

Obrazek ilustrujący tekst Ofiara Norymbergi

Piotr Nykowski

26 maja 1828 roku na jednym z placów Norymbergi pojawił się dziwny nastolatek. Ubrany biednie, po chłopsku, poruszał się niepewnie, jakby dopiero uczył się chodzić, stopy miał poranione do krwi przez za ciasne buty. Nie umiał mówić, powtarzał jedynie dwa wyuczone zdania: „Nie wiem” i „Chciałbym być kawalerzystą, jak mój ojciec”. Znaleziono przy nim dwa anonimowe listy, zaadresowane do kapitana kawalerii, Fryderyka Wesseniga. Z pierwszego wynikało, że chłopiec został podrzucony nadawcy listu w 1812 roku, był wychowywany w duchu religii chrześcijańskiej, nauczono go czytać i pisać. Drugi list, rzekomo od matki chłopca, informował, że urodził się w 1812 roku, a jego ojciec nie żyje. Kobieta prosiła w nim o opiekę nad synem do siedemnastego roku życia, a następnie wysłanie go do Norymbergi, do kawalerii, w której służył jego ojciec. Jak się później okazało, oba listy napisała ta sama osoba, w tym samym czasie.

Nastolatka zatrzymała policja, jej dochodzenie nie przyniosło jednak rewelacji – ustalono jedynie imię i nazwisko chłopca, które sam napisał: Kaspar Hauser. Po trzech miesiącach przesłuchań, badań i obserwacji oddano go na półtora roku profesorowi Daumerowi, przyrodnikowi, poecie i filozofowi. Kaspar z dnia na dzień czynił zadziwiające postępy w nauce, zyskując jednocześnie sławę wykraczającą poza granice Niemiec. Krążyła plotka, że jest synem księcia Karola Ludwika Badeńskiego, który oficjalnie nie pozostawił po sobie męskiego potomka. W październiku 1829 roku doszło do zamachu na życie chłopca. Po tym incydencie Kaspar trafił pod opiekę radcy Johanna Biberbacha, następnie barona von Tucher, a wreszcie angielskiego ekscentryka, lorda Stanhope. Funkcjonował jako atrakcja salonów, „małpa z zoo”, którą zobaczyć chciała cała Europa. W końcu trafił do kancelarii prawnej w Ansbach, gdzie otrzymał posadę kopisty. 14 grudnia 1833 roku Kaspar został napadnięty ponownie i ugodzony nożem w pierś. Zmarł po trzech dniach. Sprawcy zamachu nigdy nie ujęto. Pochowany w Ansbach Kaspar Hauser, „sierota Europy”, stał się symbolem, który po kilkudziesięciu latach przerodził się w mit. Największa „zagadka swoich czasów” – taki napis widnieje na jego nagrobku – rozpala serca i umysły do dziś.

Losy Kaspara stały się tematem wielu dzieł sztuki, m.in. książki Jakoba Wassermanna Kaspar Hauser, czyli dziecię Europy (1908), dramatu Kaspar (1967) ubiegłorocznego noblisty Petera Handkego czy filmu Wernera Herzoga Zagadka Kaspara Hausera (1974). W Polsce piosenkę Kaspar Hauser nagrał Grzegorz Ciechowski na słynnej płycie Obywatel G.C. (1984), a Ryszard Krynicki napisał wiersz Ktoś. Kaspar Hauser (2008). Polski teatr nie poświęcił dotąd bohaterowi zbyt wiele miejsca, tym bardziej więc interesujące jest, że w ubiegłym roku po tę opowieść sięgnęło jednocześnie dwóch reżyserów młodego pokolenia. Efektem są dwa niezwykle interesujące spektakle: Kto zabił Kaspara Hausera Radka Stępnia w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi oraz Kaspar Hauser Jakuba Skrzywanka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Opowieść o Kasparze Hauserze ma w istocie dwóch głównych bohaterów: samego Kaspara, nastolatka o mentalności dwuletniego dziecka oraz społeczeństwo Norymbergi, które mierzy się z jego fenomenem. Obaj młodzi twórcy wraz ze swoimi zespołami postanowili opowiedzieć historię „sieroty Europy” z dwóch odmiennych perspektyw – Stępień z punktu widzenia jednostki, czyli samego Hausera, Skrzywanek zaś z perspektywy wspólnoty, czyli mieszkańców Norymbergi. Kaspar Stępnia będzie się zatem przyglądał sobie oraz wspólnocie, natomiast wspólnota Skrzywanka – sobie samej i Kasparowi Hauserowi. Każda z tych narracji na swój sposób rozprawia się z mitem Kaspara oraz jego najważniejszymi aspektami: kwestią tożsamości oraz niewinności.

Radek Stępień wraz z dramaturgiem Konradem Hetelem konstruują własną wersję opowieści, której narratorem jest stary Kaspar Hauser przebywający w zakładzie opieki. Grana przez Andrzeja Wichrowskiego postać przypomina Salieriego z Amadeusza Formana. O ile jednak Salieri opowiada nam swoje życie jako walkę z Bogiem, ubraną w kostium konfrontacji swojej przeciętności z geniuszem Mozarta, o tyle Kaspar Hauser opowiada nam swoje jako konfrontację „mitu geniusza”, narzuconego mu przez Norymbergę, z własną przeciętnością. I w przeciwieństwie do Salieriego, który cierpi z powodu własnej nijakości, Kaspar wybiera właśnie pospolitość i anonimowość, choć w finale pojawia się sugestia, że być może swojego wyboru żałuje. Stępień dodatkowo myli tropy, biorąc całą opowieść w nawias planu filmowego. Jego spektakl w takim kontekście jawi się jako opowieść szkatułkowa, która odkrywa przed nami kolejne warstwy kreowania i manipulowania mitem.

Opowieść Stępnia podzielona jest na dwie części i ma dwóch bohaterów: Kaspara granego przez Natalię Klepacką oraz elitę Norymbergi w osobach Burmistrzowej, Hrabiny, jej sekretarza Klemensa, profesora Daumera, rotmistrza Wesseniga oraz Stygmatyczki. Obrazki z życia elity przerywane są monologami i scenami Kaspara, który – warto zauważyć – dostaje tu głos. Może się wreszcie wyrażać, głośno myśleć oraz snuć swoją wewnętrzną opowieść w opozycji do tego, co mówią o nim mieszkańcy miasta i co się z nim potem dzieje. Pierwsza część to bowiem potok rozmaitych informacji i domysłów na temat Kaspara, świadectwo wielkiego poruszenia, jakie wywołało jego pojawienie się w miejscowej społeczności, druga – to weryfikacja owej „legendy” z żywym bohaterem, który wkracza na norymberską „scenę”. Nie tylko wkracza, ale też owija sobie wokół palca swoją „publiczność”, rozpoczynając wielką karierę demiurga, opowiadającego swoje życie w postaci spektaklu (zabieg teatru w teatrze), w którym główne role grają jego wielbiciele, a zarazem protektorzy. Fetując swój sukces w towarzystwie przedstawicieli elity miasta, odgrywających na scenie samych siebie (dzięki czemu „bohaterowie” spektaklu Hausera oraz widzowie mogą przyjrzeć się sobie w krzywym zwierciadle), Kaspar dochodzi do wniosku, że nic go z tymi ludźmi nie łączy.

Oni zaś zaczynają widzieć w nim uosobienie swoich marzeń – charyzmatycznego lidera, przywódcę, wcielenie Chrystusa, kogoś, kto jest w stanie „uzdrowić świat”. Wierzą w niego. Pytanie jednak, w kogo – w człowieka, czy stworzoną przez nich samych personę. Młody Hauser (grany przez Klepacką) widzi, że jedynym szczerym i uczciwym bohaterem tej opowieści jest… Pies. Zaczyna wątpić w ludzi, którzy go otaczają, nie wie już, która wersja jego samego – ta w czerni (wewnętrzna), czy ta w bieli (teatralna) – jest prawdziwa. Dociera do niego, że Kaspar Hauser-persona (jakby ją nazwał Krystian Lupa) przejęła kontrolę nad jego życiem. To takie gombrowiczowskie: opowieść, którą snuje, przejmuje władzę nad jego własnym człowieczeństwem. Klepacka gra w tym momencie przerażenie, ale i olśnienie, widać, że podejmuje decyzję: „Nie jestem geniuszem, nie jestem królem, nie jestem waszym zbawcą, nie wiem, kim jestem, może alpinistą, którego już zmęczyło chodzenie po górach, wolę imprezy, na których mnie nie ma, idę się wysikać”. Wychodzi i w symboliczny sposób umiera. O całym zajściu informuje nas Pies, kolejna istota bez głosu, której Radek Stępień ten głos daje.

Widzimy następnie ironiczny obrazek robienia sobie przez norymberczyków pamiątkowych zdjęć z lalką udającą Kaspara. Wiadomo, każdy musi mieć przecież fotkę z prorokiem. Samego zaś Kaspara, a raczej to, co z niego pozostało po odjęciu imienia i nazwiska, oglądamy na dworcu, gdzie spotyka kolejnego bezimiennego, który przybywa do Norymbergi robić karierę. Świat wraca na stare tory. Nikt znowu jest nikim. Niepokoi mnie tylko, co takiego się stało, że skończył na starość zamknięty w zakładzie. A może on cały czas tam był, może cała jego opowieść to tylko sen o potędze? Sen o tym, jak ze społecznych lęków i pragnień tworzy się mit, który pożera swój obiekt i żyje dalej własnym życiem.

Oglądając spektakl, nie można się pozbyć wrażenia, że jest on niezwykle osobisty. Oto Radek Stępień, laureat Nagrody im. Leona Schillera za znakomitą Śmierć komiwojażera, jest nagle na ustach wszystkich miłośników teatru. Zastanawiają się, kim jest, skąd taka eksplozja talentu, jak on to robi. Brzmi znajomo, prawda? Młody reżyser zaczyna się zatem zastanawiać, jak się przed tymi „wyznawcami” obronić, jak uchronić siebie, swoje ja, swoją duszę. Postanawia się zabić, ale w sposób symboliczny, na scenie, robiąc niezwykły i poruszający spektakl – być może o sobie, Kasparze Hauserze polskiego teatru, znajdzie, która zapragnęła znów ukryć się za maską anonima. „Nie wiem” – mówi Stępień, i ja mu wierzę.

Wierzę również w „nie wiem” Jakuba Skrzywanka z ostatniej sceny Kaspara Hausera, zrealizowanego w przestrzeni Teatru Współczesnego w Szczecinie. Słowa wypowiadane przez grającą Kaspara na spółkę z Piotrem Buratyńskim Alex Freiheit (członkowie punkowej grupy Siksa) są gorzkim epilogiem do historii Kaspara, opowiadanej nam przez mieszkańców Norymbergi. Spektakl zaczyna się od kazania Pastora, wygłaszanego być może nad trumną Kaspara, zaszczutego przez elitę miasta. Kazanie to, wygłaszane po katastrofie, jaką był dla tej społeczności mord na niewinnym, obcym człowieku, ma w sobie pokorę, mądrość i świadomość zła, które zostało uczynione. W jego słowach wspólnota wiernych zaczyna upatrywać sposobu na ratunek dla siebie (Kasparowi nikt już nie pomoże).

„Czas zawraca, aby naprawić to, co uległo zniszczeniu. Rozłożone cząstki łączą się ze sobą, ciała ożywają i powstają. Proces rozkładu zostaje odwrócony. Czas jest iluzją. Rozkład jest iluzją. Zło jest iluzją. Świat wraca do Boga, do momentu stworzenia, do czystości i niewinności, do początku…” – mówi Pastor i wraz ze swoją wspólnotą zaczyna opowiadać nam historię Kaspara Hausera od tyłu. Proces ten zapisany jest nie tylko w adaptacji Grzegorza Niziołka, lecz także w spektakularnej scenografii Agaty Skwarczyńskiej oraz kostiumach Tomasza Armady. Spektakl zaczyna się na pustej czarnej scenie, żeby zakończyć się w przestrzeni pałacu, który wznosi się nagle niczym feniks z popiołów i ukazuje widzom w pełni blasku. Historię jednak oglądamy wstecz, zatem „wskrzeszenie” pałacu jest w istocie jego upadkiem. Z kierunkiem narracji współgrają też kostiumy: bohaterowie ubrani są w stroje będące połączeniem epoki i jakiegoś bezczasu, ale początkowo odwróconymi na lewą stronę, odsłaniającymi szwy i rusztowania krynolin, które z czasem zostają przykryte wierzchnimi warstwami odzieży. Odbywa się tu przewrotna gra kostiumami: owo stopniowe „zakrywanie” – choć zgodne z logiką wstecznego kierunku opowieści – zaprzecza zarazem odczuciom widzów, którzy ze sceny na scenę odkrywają kolejne warstwy psychologiczne i motywacje postaci. Efekt jest taki, że w finale, choć widzimy cały ten świat pięknie skonstruowany, nie możemy już uwolnić się od obrazów jego dekonstrukcji i anihilacji.

Najważniejsi są jednak w tym świecie bohaterowie: przepisani z powieści Wassermanna (a więc z prawdziwej historii Hausera) członkowie norymberskiej elity, którzy wierzą, że uda im się zawrócić czas, naprawić krzywdę i odkupić winy, powrócić do początku, do raju, do niewinności, której symbolem jest Kasparowe „nie wiem”.

W finale spektaklu Kaspar stanie na scenie w osobie Alex i odegra swoją rolę, ale pozwoli też sobie na osobistą wypowiedź, będącą bezlitosnym rozliczeniem z narracją grupy. Infantylizm myślenia społeczności ironicznie podkreśla stojący we foyer grób Kaspara Hausera, będący połączeniem kołowrotka dla chomików z klasycystyczną budowlą. Możecie sobie cofać opowieść, zmieniać narrację, ale życia bohaterowi się nie wróci – wydają się mówić twórcy spektaklu. Kluczem do zrozumienia ich zabiegu, polegającego na kompromitacji narracji społeczności katów, jakimi de facto stali się mieszkańcy Norymbergi, wydaje się owa niewinność, rozgrzeszenie, którego oczekują oni na koniec od Kaspara Hausera, od siebie samych i od widzów. Opowiedzenie tej historii wstecz zakłada, że wrócimy do „raju”, do początku opowieści, a Kaspar – do pierwotnego stanu dziecięctwa, nieświadomości, niewiedzy. Wtedy pętla czasu się dopełni, a my odzyskamy utraconą niewinność. To jednak niemożliwe, bo człowiek obdarzony jest pamięcią. Kaspar – w sensie symbolicznym – pamięta, co mu zrobiono, podobnie jak my widzowie nie możemy zapomnieć tego, czego byliśmy świadkami. Dlatego społeczność Norymbergi, która symbolizuje nas samych, ponosi klęskę w swojej próbie uwolnienia się od odpowiedzialności i winy.

W tym kontekście Norymberga, jako miejsce sądu nad największymi zbrodniarzami hitlerowskich Niemiec, wyjątkowo dobrze się do takich rozważań nadaje; nie dziwią też użyte w spektaklu fragmenty książki Sny obozowe w pamięci ocalałych z Auschwitz Piotra M.A. Cywińskiego. Historia ta odnosi się także do naszego tu i teraz. Pokazuje mechanizm, jakiemu podlegamy jako społeczność w kontakcie z innym, obcym, polskim Kasparem Hauserem – gejem, Żydem, uchodźcą czy pracującym dla nas Ukraińcem. Przecież i my – jako społeczeństwo – mamy niejedno na sumieniu. Ważne, żeby wyciągnąć z tego wnioski, ważne, by zamiast zastanawiać się, jak cofnąć czas, w porę powstrzymać swoją nienawiść i strach.

Oba spektakle – łódzki i szczeciński – dowodzą, jak pojemny i aktualny jest mit Kaspara Hausera w naszej rzeczywistości i kulturze. Jedna opowieść i dwa diametralnie różne przedstawienia. Choć nie mogę się oprzeć wrażeniu, że należałoby pokazywać je razem. Jako dowód na to, że każdy opowiada o swojej Norymberdze. Zarówno Skrzywanek, jak i Stępień zdają się mówić nam, że budowanie tożsamości (tej indywidualnej i tej zbiorowej) zawsze wymaga rezygnacji z nieświadomości i niewinności. I choć u początku i końca każdej ludzkiej opowieści znajdziemy to samo proste „nie wiem”, za każdym razem ma ono odmienny sens i znaczenie.

 

Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi
Kto zabił Kaspara Hausera
reżyseria Radek Stępień
dramaturgia Konrad Hetel
scenografia Paweł Paciorek
kostiumy Aleksandra Harasimowicz
światło Mateusz Czuchnowski
muzyka Nikodem Dybiński
choreografia Mateusz Rzeźniczak
wideo Natan Berkowicz
prapremiera polska 12 października 2019

 

 

Teatr Współczesny w Szczecinie
Kaspar Hauser na podstawie powieści Jakoba Wassermanna
tłumaczenie Danuta Sochacka-Csató
scenariusz, dramaturgia Grzegorz Niziołek
reżyseria Jakub Skrzywanek
scenografia, światło Agata Skwarczyńska
kostiumy Tomasz Armada
muzyka Alex Freiheit, Piotr Buratyński (Siksa), Konstanty Usenko
choreografia Agnieszka Kryst
premiera 8 grudnia 2019

 

krytyk teatralny, autor bloga DOMAGAŁAsięKULTURY, selekcjoner Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia w Krakowie oraz kurator Festiwalu Teatru Nowego w Rzeszowie. Selekcjoner Paszportów „Polityki”. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej” i  "Rzeczpospolitej”. Redaktor PR w latach 2018–2020.