5/2020

Piwnica na Wójtowskiej

Istniejąca przez trzydzieści lat niewielka scena na Wójtowskiej była teatrem innowacyjnych poszukiwań twórczych, miejscem inspiracji, wymiany idei, eksperymentu i improwizacji.

Obrazek ilustrujący tekst Piwnica na Wójtowskiej

Dokładnie czterdzieści lat temu, 13 czerwca 1980 roku, koncertem inauguracyjnym z udziałem Wandy Warskiej, Henryka Albera, Janusza Strobla i Włodzimierza Nahornego swoją artystyczną działalność oficjalnie rozpoczęła legendarna warszawska Piwnica na Wójtowskiej. Do tego teatru małych form, który powstał dzięki uporowi i pasji jednego człowieka, Ryszarda Ostromęckiego, w przestrzeni pierwotnie nieteatralnej – z ruin byłej, nieczynnej kotłowni, w kamienicy przy ulicy Wójtowskiej – wiodły niepozorne drzwi w bramie, a za nimi kręte drewniane schody prowadzące w dół do podziemi budynku. We foyer witał swoich gości pomysłodawca projektu – aktor, scenarzysta i reżyser, życzliwie zapraszając niczym gospodarz przyjęcia do nastrojowo urządzonych wnętrz, częstując ciastem, kawą i herbatą, zapoznając ze sobą swoich gości.

Twórcy Piwnicy na Wójtowskiej zależało na utrzymaniu jednolitej konwencji miejsca, działającego w myśl autorskiej koncepcji programowej, konsekwentnie realizowanej przez cały okres jego kierownictwa artystycznego (1980–2010). Piwniczna dokumentacja ukazuje wachlarz gatunków teatralnych i estradowych składających się na repertuar czy też – jak to nazwała Magda Umer – „wyborne menu” tej wyrafinowanej „restauracji artystycznej”. Wystąpiło tu bowiem ponad sto pięćdziesiąt niepowtarzanych osobowości artystycznych w małych formach teatralnych (na przykład Raskolnikow na podstawie Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego ze Stanisławem Brejdygantem i Łucją Prus, Pas de quatre Ryszarda Ostromęckiego w wykonaniu Bożeny Dykiel, Małgorzaty Niemirskiej, Krystyny Tkacz, Artura Barcisia, Jana Matyjaszkiewicza, Marcina Sosnowskiego), monodramach (na przykład Dzienniki Gombrowicza w interpretacji Gustawa Holoubka, Psalmy Tadeusza Nowaka w wykonaniu Anny Dymnej, Psalmy Dawida w tłumaczeniu, z języka hebrajskiego, Romana Brandstaettera, Epilog w stearynie według poezji Stanisława Grochowiaka i Zima w Antwerpii według powieści Maurice’a Gilliamsa – wszystkie w wykonaniu Olgierda Łukaszewicza, Żmija według Aleksego Tołstoja w interpretacji Doroty Stalińskiej, Monologi romantyczne w wykonaniu Jana Englerta), montażach słowno-muzycznych (na przykład Przesłanie Pana Cogito Zbigniewa Herberta z udziałem Mai Komorowskiej, Włodzimierza Nahornego i Daniela Olbrychskiego, O roku ów! według Pana Tadeusza Adama Mickiewicza z Barbarą Hesse-Bukowską, Darią Trafankowską, Włodzimierzem Bednarskim, Aleksandrem Kalinowskim, Krzysztofem Kumorem i Włodzimierzem Nahornym, Wieczór Miłosza według scenariusza Artura Międzyrzeckiego z Zofią Mrozowską, Mają Komorowską, Tadeuszem Łomnickim i Włodzimierzem Nahornym, Listy Julii de Lespinasse i encyklopedystów w wykonaniu Beaty Tyszkiewicz i Jerzego Zelnika, poezja Anny Achmatowej w wykonaniu Niny Andrycz i Zofii Mrozowskiej, Godzina Hiszpańska, czyli poezje Federica Garcii Lorki i romanse hiszpańskie, z Anną Chodakowską i Romanem Ziemiańskim, Wieża Babel z Anną Romantowską, Magdą Umer, Krzysztofem Kolbergerem i Wojciechem Wysockim w reżyserii Krystyny Bogusławskiej). Teatr, co warto podkreślić, wyraźnie ukierunkowany był także na współpracę międzynarodową. Organizowane tu były bowiem spotkania, koncerty i recitale artystów muzyki jazzowej i poważnej, z udziałem międzynarodowych twórców kultury, ambasadorów, laureatów i jurorów konkursów chopinowskich.

Budowa Piwnicy na Wójtowskiej pochłonęła niemałe, prywatne środki Ryszarda Ostromęckiego. Artysta na rzecz stworzenia zaplecza i pomieszczeń administracyjnych oddał także własne mieszkanie i łącząc go z teatrem zadbał o osobne wejście, bez konieczności korzystania z klatki lokatorskiej. By zapewnić odpowiednie warunki dla wrażliwych na wilgoć gromadzonych i konserwowanych tam starych fortepianów, systematycznie także osuszał zalewane często pomieszczenia piwniczne. W kameralnej przestrzeni salki widowiskowej zorganizował scenę i amfiteatralnie ustawioną widownię, co narzucało bliski kontakt z wykonawcami. Choć siedzenie na ławeczkach bez oparcia niektórzy widzowie zapamiętali jako istną torturę, to jednak, gdy udało im się dostać bilety na spektakl lub koncert do tej „pękającej w szwach”, jak głosiła stołeczna prasa, sali teatralnej, czuli się prawdziwie wyróżnieni. W rzeczywistości, jak wiemy, sala była mała, mieściła osiemdziesiąt do dziewięćdziesięciu osób, licząc publiczność siedzącą po bokach na taboretach, ale dzięki temu, jak wspominają występujący tam artyści, nawiązywał się lepszy kontakt z publicznością. Solidne drewniane drzwi do salki widowiskowej pozostawały zamknięte na czas spektaklu czy koncertu i szeroko otwarte w drugiej części teatralnego wieczoru, kiedy to przestrzeń spotkania widzów i aktorów ulegała poszerzeniu o salki biesiadne. Po występach, na drewnianych stołach w tej jakże domowo i swojsko zaaranżowanej części teatru pojawiały się przygotowywane własnoręcznie przez gospodarza proste potrawy, jak jajecznica czy chleb ze smalcem. Integrację przy żywym ogniu palącego się tu zawsze kominka, a także niezwykłą atmosferę miejsca w doskonałej, dodajmy, lokalizacji na warszawskiej Starówce, wspominają chętnie do dziś uczestnicy tamtych wieczorów.

Ryszard Ostromęcki określany był mianem niewywyższającego się człowieka z klasą, arystokraty duchowego, posiadającego świetną intuicję i smak artystyczny, dzięki któremu ściągał do tego skromnego teatru wielkie osobowości sceniczne. W szarej i siermiężnej rzeczywistości stanu wojennego i kolejnych lat po jego wprowadzeniu stworzył elitarną, niezależną i niekomunistyczną enklawę artystyczną stolicy, ognisko spotkań, tygiel relacji krajowych i międzynarodowych. Reżyser zapowiadał każde wydarzenie albo dbał o ciekawych konferansjerów, jak Janusz Cegiełła, Wojciech Młynarski, Maria Czubaszek czy Waldemar Malicki – ten ostatni przecież właśnie w Piwnicy rozpoczął swoje cieszące się niezwykłą popularnością pogawędki o muzyce. Piwnica na Wójtowskiej była też miejscem początków karier artystycznych. To w tych właśnie wnętrzach odbyła się premiera pierwszej płyty muzyka jazzowego, laureata nagrody Grammy z 2014 roku, Włodka Pawlika: Włodek Pawlik Solo Quasi Total z 1987 roku. Swój artystyczny debiut, pierwszą indywidualną obecność na scenie w teatrze na Wójtowskiej z pamiętnym programem Za osiem godzin życia wspomina z sentymentem także poeta polskiej piosenki, Jacek Cygan.

Przestrzeń piwniczna była również udostępniana zaprzyjaźnionym artystom dla doskonalenia warsztatu muzycznego, jak to było w przypadku profesora Włodzimierza Nahornego, dla nagrywania płyt (Stanisław Sojka, zespół String Connection) ze względu na dobrą akustykę, a także dla przeprowadzania prób, na przykład reżysera Andrzeja Wajdy z Olgierdem Łukaszewiczem. Aktor, podobnie jak wielu innych artystów, z sentymentem wspomina te „szczególne kąty”, których poetycką atmosferę mógł sam kreować. Do spektakli przynosił często własne rekwizyty, jak dywan z domu czy srebrną cukiernicę pożyczoną od sąsiadów.

Niewielka scena na Wójtowskiej była wreszcie teatrem innowacyjnych poszukiwań twórczych, miejscem inspiracji, wymiany idei, eksperymentu, improwizacji. Przykładem może być chociażby koncert Karola Radziwonowicza i Janusza Olejniczaka, którzy zagrali na cztery ręce półrecital, przesiadając się po każdym utworze. To w Piwnicy na Wójtowskiej Andrzej Jagodziński wpadł na pomysł aranżacji utworów Chopina na jazzowo, a Stanisław Sojka znalazł tu inspiracje w przełomowym momencie swojej kariery artystycznej. Na piwnicznej scenie można było zobaczyć także na przykład grającego na fortepianie ambasadora Meksyku – Alberta Zuckermanna-Bello, a także uczestniczyć w wernisażu książki Juliusza Erazma Bolka, który czytał fragmenty do improwizacji muzycznych Wojciecha Karolaka i Czesława Bartkowskiego, czy wreszcie usłyszeć ciekawe koncerty i wykłady profesora Szábolcsa Esztényiego – mistrza improwizacji fortepianowej.

Wydaje się, iż wyjątkowości tego teatru należy szukać głównie w jego kameralnym charakterze, wynikającym z pragnienia „uczynienia z teatru miejsca spotkania widza i aktora, gdzie mogłoby dojść do nawiązania osobistego, psychicznego kontaktu, ułatwionego zamkniętą i niewielką przestrzenią, w której aktor – zwracając się niemal osobiście do widza – staje się dla niego kimś bardziej przystępnym i gdzie publiczność czuje się bardziej zaangażowana emocjonalnie w akcję dramatyczną” (P. Pavis, Słownik terminów teatralnych, tłum. S. Świontek, Wrocław 1998, s. 522).

Zdaniem występujących tam artystów, fenomen Piwnicy na Wójtowskiej polegał jednak także na wysokiej jakości prezentowanej sztuki, zgodnie z zamysłem twórcy tego miejsca, konsekwentnie realizującego swoją autorską koncepcję programową teatru „wolnej” sceny i kultury słowa, niejako w opozycji do oficjalnej, zideologizowanej nowomowy.

tłumaczka, autorka książki Niepowtarzalni. Piwnica na Wójtowskiej (2017).