5/2020
Magdalena Drab

Futurystycznie

 

– Co jeszcze można wynaleźć, przecież wszystko już jest – usłyszałam niedawno. – Jak to? – spytałam z niedowierzaniem, a nawet z oburzeniem. – A te wszystkie granice, których nie udało nam się nawet musnąć? Kresy poznania? Krańce wszechświata? Tyle przecież przed nami. Tyle dróg rozwoju. Tyle problemów nierozwiązanych. Ciągle jesteśmy śmiertelni. Ciągle nie umiemy się teleportować, czytać w myślach, nakarmić wszystkich głodnych, napoić spragnionych, przewidzieć przyszłości, odtworzyć przeszłości. A co z tymi wszystkimi słowami, które nie przeszły nam jeszcze przez gardło, a muszą się kiedyś narodzić?

Zgoda. Dużo już mamy. Wodę w kranie, dach nad głową i różne kanały dostępu do rozrywki czy wiedzy. Jesteśmy szybcy. Gdy pojawia się problem, wraz z nim wyłania się rzesza chętnych, by go rozwiązać. Radzimy sobie, prędzej czy później. Ale Star Trek kręcony w różnych odsłonach od lat sześćdziesiątych to nadal science fiction. Dzięki technologiom potrafimy staranniej imitować nasze fantazje o przyszłości, ale wciąż nie umiemy ich jeszcze realizować. Skąd więc pomysł na tę sytość? Na irracjonalne: „Wszystko już jest”?

Poruszona zaskakującym dla mnie stwierdzeniem zaczęłam tropić problem i poczułam się nieco zdezorientowana. Okazuje się, że najlepsze, najciekawsze, co udało się udostępnić ludziom w ostatnim roku, to na przykład… Pierwszy automatyczny ekspres do jogurtu. Dzięki niemu możesz nacisnąć guzik i dostać… jogurt. Kolejnym hitem okrzyknięto naturalne centrum kontroli domowej, którego wyjątkowość polega na kojącym wyglądzie drewnianej konstrukcji w stylu japońskim. Urządzenie pozwala włączać i wyłączać urządzenia w domu, rozmawiać z przyjaciółmi, wysyłać wiadomości czy maile, a nawet sprawdzać prognozę pogody, i to wszystko bez ruszania się z miejsca. Wyłączyć je można za pomocą niedbałego ruchu ręką, jakby się odprawiało niepotrzebnego sługę. Istny sen arystokraty w inteligentnym i ładnie zaprojektowanym drewnianym klocku. Innym wynalazkiem roku jest szczoteczka do zębów, która przypomina sztuczną szczękę i potrafi perfekcyjnie wyczyścić wszystkie zęby w dziesięć sekund. Dzięki niej jesteśmy w stanie zaoszczędzić od czterech minut i czterdziestu sekund do nawet szesnastu minut i dziesięciu sekund dziennie, w zależności od tego, jak często mieliśmy w zwyczaju szczotkować swoje uzębienie. Cztery minuty i czterdzieści sekund… Co zrobić z taką masą czasu? Może poklikać coś na wyświetlaczu drewnianego kloca w stylu japońskim? Albo pojeździć inteligentnymi żaluzjami? Góra, dół, góra, dół… Oprócz powyższych wynalazków twórcę rankingu zachwyciły również inteligentne drony podwodne i inteligentne pudełka do przechowywania żywności, a są też na świecie inteligentne odkurzacze, zamki, do których nie potrzeba klucza i inne elementy wyposażenia, które potrafią codziennie zaskakiwać, a co najważniejsze – pozwalają swoim właścicielom na pozostawanie na kanapie przez większą część dnia bez konieczności przywracania feudalizmu czy ponoszenia regularnych wydatków na służbę.

Z drugiej strony istnieje cała gałąź wynalazków skierowanych do przedstawicieli klasy średniej. Znalazłam na przykład pochyłą toaletę, na której nie można wysiedzieć dłużej niż pięć do siedmiu minut. Według zamysłu jej autora ma to zmniejszyć kolejki do toalet publicznych oraz straty korporacji, których pracownicy statystycznie spędzają na porcelanowych tronach zbyt wiele czasu. Proste, a genialne. Powstały też biurka do pracy na stojąco, mające stanowić promocję zdrowego trybu życia i będące rozwiązaniem przejściowym, gdyż przyszłością branży są biurka elektryczne. Nie wiem, do czego będą służyć te ostatnie, ale zalecałabym twórcom zmianę nazwy. Meble elektryczne kojarzą mi się jednoznacznie i raczej źle. A słowo takie jak „inteligentny” kojarzy się dobrze, przynajmniej w odniesieniu do przedmiotów.

Udało mi się natrafić jeszcze na biodegradowalny elastyczny wyświetlacz z żelatyny z rybich łusek, który będzie można odłożyć na kompostownik, gdzie pięknie zgnije. Biodegradowalny – wyszukana nazwa na gnicie, której nie używamy w stosunku do ludzi, bo choć trafna, wydaje się jednak obraźliwa. Gdyby ryby miały głos, być może mogłyby podzielić się swoim spojrzeniem na problemy biodegradowalności, ale na szczęście milczą, a produkcja wyświetlaczy może ruszyć pełną parą.

Śledzę współczesne wynalazki i myślę, że być może za dużo naoglądałam się w dzieciństwie Star Treka. Wygląda na to, że jedyne, co nam doskwiera, to niedobór czasu i sił (te wszystkie zmywarki i telewizory, które trzeba włączać i wyłączać; a kiedy człowiek ma rezydencję, to bez jakiegoś klocka do kontroli naprawdę musi się nachodzić i nie ma potem sił do ćwiczeń na swoim orbitreku). Podobno Sten Gustaf Thulin, wynalazca plastikowych toreb, miał nadzieję, że pomogą one ocalić lasy przed wycinką na potrzeby rynku papierniczego. W końcu są lekkie, tanie i można używać ich wielokrotnie… Trudno powiedzieć, kiedy narodziła się etyka i kto ją wynalazł. Może powstała wcześniej niż otoczak i pięściak. Może naprawdę wszystko już jest.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.