Teatr postdramatyczny się starzeje
Książka Teatr postdramatyczny Hansa-Thiesa Lehmanna zrewolucjonizowała myśl o teatrze dwudziestowiecznym. Ale stała się też przepustką do teatru dla wielu artystów tworzących według nowych reguł.
Dwadzieścia lat po publikacji książki Teatr postdramatyczny Hansa-Thiesa Lehmanna można zauważyć, że opisane przez niemieckiego teatrologa zjawiska dziś już bardzo spowszedniały, przestały wywoływać emocje. Grupy takie jak Rimini Protokoll, She She Pop czy Forced Entertainment weszły na stałe do teatralnego obiegu, obchodzą swoje jubileusze powstania (ta ostatnia ma trzydzieści sześć lat!) i wciąż próbują zaskoczyć swoich widzów, czasem z lepszym, a czasem z gorszym skutkiem.
Niemieckie media miały w zeszłym roku kilka okazji, by pisać o teatrze postdramatycznym. Pierwszą z nich, niestety smutną, była śmierć cieszącego się wielkim autorytetem teatrologa Andrzeja Wirtha, założyciela Instytutu Teatrologii Stosowanej na Uniwersytecie Justusa Liebiga w Gießen. Wśród jego studentów znaleźli się między innymi René Pollesch, Hans-Werner Kroesinger, Moritz Rinke, a instytut stał się kolebką postdramatycznych eksperymentów. To tu zawiązały się grupy takie jak Rimini Protokoll czy She She Pop, to tu w latach 1981–1987 Andrzej Wirth współpracował z Hansem-Thiesem Lehmannem. Media niemieckie wspominały Wirtha, nazywając go: „nestorem postdramatycznego teatru” („Deutschlandfunk Kultur”), „ojcem postdramatyczności” („Frankfurter Rundschau”), czy wreszcie „postdramatycznym ojcem założycielem” („Nachtkritik.de”), a jego studenci opowiadali, dlaczego akurat w instytucie w Gießen mogło swobodnie dojść do rozwoju teatru postdramatycznego. „Dowcip tego instytutu polegał na tym, że obrzucano nas nieuporządkowanymi inspiracjami. Obok siebie znajdowało się wiele całkiem dziwnych i źle do siebie pasujących programów nauczania, z których można było sobie wybrać coś najodpowiedniejszego dla siebie. Stworzenie z tego jakiegoś sensu pozostawiano już nam samym”1 – mówiła Lisa Lucassen z kolektywu She She Pop. Jednak oprócz nagłówków czy fragmentów biografii – media nie koncentrowały się na istocie teatru postdramatycznego ani na znaczeniu tego określenia. Choć powszechnie doceniono działalność profesora Wirtha, można odnieść wrażenie, że terminu „teatr postdramatyczny” używano jak sloganu, w ogóle nie wyjaśniając pojęcia, które być może szerszej grupie odbiorców mogło nie być nawet znane. Dopiero w listopadzie 2019 roku dziennikarze i teatrolodzy mieli poważną okazję wprowadzić do dyskursu publicznego (choć w ramach niszowego wydarzenia) pogłębione refleksje na temat tego zjawiska.
Najważniejszy berliński kombinat kulturalny zajmujący się sztuką alternatywną HAU (Hebbel am Ufer) zorganizował dziesięciodniowy festiwal z okazji dwudziestolecia teatru postdramatycznego. Skąd ta rocznica? Minęło dokładnie dwadzieścia lat od pierwszego wydania książki Hansa-Thiesa Lehmanna Postdramatisches Theater (pozycję na język polski przełożyły Małgorzata Sugiera oraz Dorota Sajewska, a Teatr postdramatyczny wydano w 2004 roku), książki, która zrewolucjonizowała myśl o teatrze dwudziestowiecznym, znalazła wspólny mianownik dla tak różnych artystów, jak na przykład Robert Wilson, Tadeusz Kantor czy Frank Castorf. Jest to w końcu książka, która od dwudziestu lat znajduje się w programie nauczania instytutów teatrologii na całym świecie, inspiruje artystów z różnych zakątków świata i – co tu dużo mówić – opisując ucieczkę od tradycyjnego myślenia o teatrze i dramacie, sama stała się pewnego rodzaju lekturą obowiązkową dla ludzi teatru. Z tym właśnie stwierdzeniem zostali skonfrontowani teatrolodzy i reżyserzy z całego świata, którzy wzięli udział w dwudniowym sympozjum zorganizowanym w ramach festiwalu HAU. Wśród dyskutantów znalazło się wiele ważnych dla niemieckiej sceny postdramatycznej osobistości, m.in. sam autor Hans-Thies Lehmann, René Pollesch, Falk Richter, Mieke Matzke, Daniel Wetzel. Tematem dyskusji była także recepcja książki Lehmanna na świecie, stąd udział teoretyków i praktyków teatru z Chin, Brazylii, Iranu czy Togo. 22 i 23 listopada w berlińskiej Akademie der Künste rozmawiano intensywnie o książce Lehmanna, a echem tych spotkań były artykuły w niemieckiej prasie teatralnej, które warto było przeanalizować.
Martin Müller z pisma „Theater der Zeit” porównał panel na temat książki z imprezą urodzinową, podczas której celebrowano recepcję Teatru postdramatycznego na świecie: „Dziecko Hansa-Thiesa Lehmanna skończyło w tym roku dwadzieścia lat”2 – pisze dziennikarz i streszcza przebieg sympozjum, zaznaczając brak krytycznych głosów. Wraz z dyskutantami („dużo się mówiło, a mało dyskutowało”) i samym Lehmannem zwraca uwagę na fakt, że książka nigdy nie miała być prognozą, nie opisuje przyszłości. Na pierwszym miejscu zawsze stała sztuka, dopiero później nauka. Teoria opisuje wyłącznie to, co w praktyce już występuje.
W tym samym numerze „Theater der Zeit” znajduje się jeszcze inny artykuł poświęcony teatrowi postdramatycznemu. Jakob Hayner w tekście zatytułowanym Debata i krytyka skupia się na obronie znaczenia książki i walczy z obiegowym, a uproszczonym znaczeniem słowa „postdramatyczny”, które stało się sloganem, używanym jako synonim „teatru postępowego” lub po prostu performansu. Hayner uważa, że Lehmann jedynie opisał kryzys dramatu (podobnie jak Peter Szondi w swojej Teorii nowoczesnego dramatu), nie twierdził jednak, że postdramatyczne strategie są jedynymi słusznymi formami wyrazu. Według niego zbliżenie znaczeniowe z performansem nastąpiło dzięki późniejszej pracy Eriki Fischer-Lichte Estetyka performatywności z 2004 roku, w której teatrolożka pisze między innymi o nowej dramaturgii, inscenizacji jako estetycznym przeobrażaniu świata czy intymności performatywnych spektakli. Ta „noworomantyczna programatyka przysłoniła do dziś fakt, iż Lehmannowskie badania teatru postdramatycznego nie tylko koniecznie dopuszczają inne interpretacje, ale wręcz ich wymagają”3 – pisze Hayner. Dwadzieścia lat po publikacji książki, snując rozważania na jej temat, nie powinno się jej jedynie kanonizować, lecz także pamiętać o ważnej krytyce, której autorami są na przykład Birgit Haas lub Bernd Stegemann. „Dwadzieścia lat Teatru postdramatycznego nie oznacza zamknięcia tego tematu. On wręcz musi zostać ponownie rozpoczęty. […] Teatr postdramatyczny Lehmanna był i jest niezamkniętym stanem rzeczy. Nie tylko zasługuje na krytyczną dyskusję, lecz wręcz jej wymaga”4 – podsumowuje swój artykuł redaktor „Theater der Zeit”.
Cenione internetowe czasopismo teatralne „Nachtkritik.de” wprost określa książkę Lehmanna „hitem eksportowym” i zwraca uwagę na fakt, że już przed jej wydaniem to Andrzej Wirth używał określenia „teatr postdramatyczny”, które przypisuje się Lehmannowi. Według Simone Kaempf, autorki artykułu, dziś teatr postdramatyczny w krajach niemieckojęzycznych stracił na swojej witalności, ale międzynarodowo wciąż zyskuje na znaczeniu. Rozmowy z panelistami z Chin czy z Iranu przypominają dyskusję, która toczyła się na ten temat w Niemczech dwadzieścia lub piętnaście lat temu. Książka została jak dotąd przetłumaczona na dwadzieścia jeden języków, w tym na przykład na język perski. „Tam, gdzie panuje społeczny i polityczny przełom, książka dostarcza wzorców, jak tworzyć teatr otwarty, wolny na doznania i stawiający opór. Środki stylistyczne, takie jak multimedialność, fragmentaryzacja czy zmiana perspektywy, idą z tym w parze” – pisze dziennikarka, a następnie tłumaczy obecną pozycję książki w Niemczech: „Dziś mówi się rzadziej o książce niż o postdramatyczności jako praktyce bazującej na kolektywnych procesach i niehierarchicznej pracy teatralnej. W ten sposób rozumie się dziś to pojęcie w obszarze krajów niemieckojęzycznych”5.
Ważne jest również to, co mają do powiedzenia sami artyści, w pewnym sensie „wplątani” w recepcję książki zarówno w Niemczech, jak i na świecie. Ich perspektywa wydaje się znacząca. „To uratowało naszą skórę. Wszyscy nam powtarzali, że wcale nie robimy teatru”6 – mówił podczas sympozjum René Pollesch. Książka Lehmanna stała się w pewnym sensie ich przepustką do teatru: teatru kierującego się innymi niż dotąd regułami, ale teatru.
„Również teatr postdramatyczny się starzeje” – tym zdaniem rozpoczyna się artykuł z czasopisma teatralnego „Theater heute”. Sympozjum poświęcone książce Lehmanna na tych łamach nie jest bezpośrednio opisane, mowa za to o premierze grupy She She Pop pod tytułem Kanon, w której twórcy odwołują się do swoich najważniejszych teatralnych inspiracji. Okazuje się, że większość z nich pochodzi właśnie z widowisk postdramatycznych, podczas których aktorzy nawiązywali inny rodzaj więzi z widzami, stającymi się uczestnikami wspólnego wieczoru. Kanon przypomina, że teatr postdramatyczny jest zjawiskiem trwającym długo, można go już wspominać, pisać jego historię, kanonizować, a to może być niebezpieczny kierunek.
W ciągu dwudziestu lat od publikacji książki Lehmanna nastąpił ekstremalny rozwój techniki (Internet!) i multimediów, w tym czasie pisano i wystawiano nie do końca dramatyczne teksty, manifestowano fragmentaryczność, prezentowano różne performatywne formy. Teatr w Niemczech jest tak różnorodny, że zawsze znajdzie się w nim miejsce dla postdramatycznych eksperymentów, które jednak dla wielu już eksperymentami nie są. Książka Lehmanna i jego spostrzeżenia należą w pewnym sensie do historii teatru, ale wciąż wywołują emocje. Jednak już niekoniecznie w Niemczech.
1. G. Ufer, Nestor des postdramatischen Theaters, „Deutschlandfunk Kultur – Kompressor”, 12.03.2019.
2. M. Müller, Im Westen nichts Neues, „Theater der Zeit” nr 1/2020.
3. J. Hayner, Debatte und Kritik, „Theater der Zeit” nr 1/2020.
4. Tamże.
5. S. Kaempf, Ein Exportschlager, „Nachtkritik.de”, 25.11.2019.
6. Tamże.