6/2020

Aktorka nie do zakwalifikowania

Jej niski alt, jeden z najbardziej charakterystycznych głosów na polskiej scenie, kontrastuje z dziewczęcym wyglądem i drobną sylwetką.

Obrazek ilustrujący tekst Aktorka nie do zakwalifikowania

Magda Hueckel

„Trudno kwalifikowalne” – tak w jednym z wywiadów z Agnieszką Podsiadlik zostało określone jej aktorstwo. Pracującej od siedemnastu lat na stałe w zespole TR Warszawa aktorki faktycznie nie da się łatwo przypisać do jednego typu ról. Jej niski alt, jeden z najbardziej charakterystycznych głosów na polskiej scenie, kontrastujący z dziewczęcym wyglądem i drobną sylwetką, na początku drogi zawodowej predestynował ją do grania zadziornych, ale wrażliwych dziewczyn z przedmieścia, jak w spektaklu Grzegorza Jarzyny Zaryzykuj wszystko, w Cokolwiek się zdarzy, kocham cię Przemysława Wojcieszka czy w Weź, przestań Jana Klaty. Ostatnie lata to dla aktorki coraz częściej role wyciszone i oszczędne, w których jednak potrafi oddać całą gamę emocji kotłujących się w konstruowanych przez siebie postaciach. Przykładem role w Nietoperzu Kornéla Mundruczó czy w Mojej walce Michała Borczucha. Interesująco zaczyna też wyglądać jej filmowa kariera, której ważnym punktem jest z pewnością spotkanie z Kubą Czekajem, będącym jednym z najoryginalniejszych reżyserów młodego pokolenia.

Do polskiego teatru Agnieszka Podsiadlik weszła przebojem. Studentkę PWST w Krakowie jeszcze na trzecim roku wypatrzył Grzegorz Jarzyna – dyrektor jednego z najważniejszych wówczas teatrów w Polsce, jakim w 1996 roku stał się Teatr Rozmaitości. Jego hasłem promocyjnym było określenie stworzone jeszcze przez dyrektora artystycznego Piotra Cieplaka: „teatr dla martensów”, czyli młodej, poszukującej publiczności, która tłumnie pojawiała się na jego spektaklach: Historii o Miłosiernej, czyli Testamencie psa Ariana Suassuny (1997) i Skórze węża Slobodana Šnajdera (1998). Prawdziwe oblężenie Rozmaitości przeżyły na kolejnej głośnej produkcji: Bziku tropikalnym wg Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Jarzyny, wystawionym w 1997 roku. Dziś Bzik, zagrany do 2005 roku, kiedy zszedł z afisza, ponad dwieście razy, uznawany jest wraz ze spektaklami Krzysztofa Warlikowskiego za moment przełomowy dla rozwoju współczesnego polskiego teatru. Sam Jarzyna po odejściu w 1998 roku Piotra Cieplaka objął stanowisko dyrektora artystycznego, w wieku zaledwie trzydziestu lat, a kolejne sezony ugruntowały pozycję Rozmaitości jako najistotniejszej sceny w kraju.

W 2003 roku, kiedy Agnieszka Podsiadlik pojawiła się w pierwszym spektaklu Rozmaitości Zaryzykuj wszystko, teatr był w trakcie stopniowej zmiany swojej estetyki, spowodowanej planowanym w sezonie 2003/2004 remontem budynku przy ulicy Marszałkowskiej. W 2001 roku nazwa Rozmaitości została zastąpiona funkcjonującym do dziś określeniem TR Warszawa, które miało podkreślić związek teatru ze stolicą, a zapowiedź remontu była jeszcze jednym z powodów, dla których Jarzyna zdecydował się wyprowadzić swój zespół w przestrzeń miejską, organizując projekt nazwany Teren Warszawa. Seria kameralnych spektakli, które powstały w jego ramach, m.in. w biurowcu, klubie czy nieczynnej drukarni, miała różny odbiór. Największym uznaniem cieszyła się realizacja samego Jarzyny Zaryzykuj wszystko George’a F. Walkera wystawiona na Dworcu Centralnym w dawnym barze azjatyckim mieszczącym się na antresoli. Gangsterska, dość banalna historyjka, rozgrywana na tle widzianych za szybą Alei Jerozolimskich i ciemnej bryły hotelu Marriott, z ciekawskimi zaglądającymi przez okna poczekalni, uwodziła poczuciem humoru i motywami popkultury, którymi brawurowo żonglował reżyser, wykorzystując a to motyw muzyczny z Bonda, a to Dziwny jest ten świat Niemena, puentujący rozważania o życiu jednej z postaci spektaklu.

Przede wszystkim oszałamiała jednak tempem i pasją, z jaką aktorzy zagrali swoich bohaterów. Agnieszka Podsiadlik wcielała się w niezrównoważoną emocjonalnie córkę głównej bohaterki, wciągającej ją w plany przekrętu na tysiące dolarów, jakiego próbowała dokonać na jednym z ważniejszych gangsterów półświatka. Jej balansująca na granicy kiczu, przesady i zaangażowanego naturalizmu Viola bawiła, ale i wzruszała, podobnie jak inni bohaterowie tej opowieści, utrzymanej w stylu filmów Quentina Tarantina i Roberta Rodrigueza, zagrani przez Aleksandrę Konieczną, Jana Dravnela i Piotra Roguckiego. Z antresoli na Centralnym spektakl przeniósł się do opuszczonego sklepu meblowego obok TR Warszawa i z sukcesem przemierzył trasę festiwali w Polsce i poza nią, m.in. w Toronto, Monachium i na granicy polsko-niemieckiej.

Po pracy nad Zaryzykuj wszystko Podsiadlik znalazła się w stałym zespole TR Warszawa, gdzie pracuje do dzisiaj, co jest rzadkością w grupie debiutujących razem z nią aktorów. Trudno jednak się dziwić, przecież spotkanie z Grzegorzem Jarzyną i twórcami, których zapraszał do współpracy w TR Warszawa, zaowocowało kolejnymi interesującymi dla aktorki wyzwaniami. Stała się stopniowo jedną z najważniejszych nowych twarzy teatru, zwłaszcza po rozłamie, jaki dokonał się w zespole w 2008 roku, kiedy wraz z Krzysztofem Warlikowskim tworzącym Nowy Teatr odeszli aktorzy mocno kojarzeni do tej pory z tym miejscem, jak Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska, Andrzej Chyra, Stanisława Celińska i Jacek Poniedziałek.

Podsiadlik zagrała w kolejnych spektaklach realizowanych w ramach projektu Teren Warszawa. W Uwięzionych Endy Walsha w reżyserii Marcina Wrony (2004), wystawionych tym razem w sali prób Stolarnia TR Warszawa, zagrała rolę dziewczyny chorej na polio, zakleszczonej w toksycznej relacji z przemocowym ojcem. W duecie z Markiem Kalitą zabierała widzów w podróż po upiornym labiryncie zbudowanym ze wzajemnych urojeń i złości na świat. Sny Iwana Wyrypajewa wystawione przez Łukasza Kosa (2004), będące monologami sześciorga młodych uzależnionych ludzi próbujących szukać sensu pojęć i wartości, przeszły raczej bez echa. Więcej zainteresowania budziło miejsce ich wystawienia: darkroom w najmodniejszym wówczas warszawskim klubie Le Madame. Bardziej udana okazała się realizacja kolejnego dramatu Wyrypajewa Tlen, dokonana przez debiutującą w roli reżyserki Aleksandrę Konieczną na zakończenie projektu Teren Warszawa. Konieczna stworzyła w niej oniryczny, pogrążony w beznadziei i zawieszony między życiem a śmiercią obraz czuwania po pogrzebie zmarłej kobiety, zamordowanej łopatą przez męża zakochanego w innej. Podsiadlik była tu nową miłością mordercy, pozornie różniącą się od pozostałych miastową elegancją. Okazywała się jednak postacią równie wulgarną, pogrążoną w tak samo jałowej egzystencji.

Sezon 2004/2005 w TR Warszawa zdominowała współczesna, zaangażowana dramaturgia prezentowana w cyklu TR/PL, a Agnieszka Podsiadlik stała się jedną z lepiej rozpoznawanych aktorek teatru dzięki autorskiej realizacji Przemysława Wojcieszka Cokolwiek się zdarzy, kocham cię. Po intrygujących filmach Głośniej od bomb (2001) i W dół kolorowym wzgórzem (2004), a przede wszystkim po głośnej premierze Made in Poland w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, Wojcieszek został okrzyknięty objawieniem nowej dramaturgii i teatru coraz krytyczniej nastawionego wobec rzeczywistości epoki transformacji. Cokolwiek się zdarzy, kocham cię budziło więc ogromne zainteresowanie jeszcze przed premierą. Podsiadlik zagrała w tej lesbijskiej love story zawiązującej się na zmywaku w smażalni kurczaków nieśmiałą Magdę, zakochaną w przebojowej Sugar (Roma Gąsiorowska). Stworzona przez Podsiadlik postać uciekinierki z prowincjonalnego Rawicza, wyrzuconej z domu przez własnych rodziców po odkryciu prawdy o jej seksualności, miała w sobie ujmującą prostolinijność i wrażliwość, wystawione na brutalne zderzenie z rodzimą homofobią. Jej postać wzruszała przede wszystkim w scenie poetyckiego slamu, w który uciekały od rzeczywistości obie bohaterki, wierszem wyznając Sugar tęsknotę za normalnym życiem i stałym związkiem. Choć opinie na temat spektaklu były podzielone, a większość z nich dość krytyczna wobec naiwności obrazu stworzonego przez Wojcieszka, to przedstawienie z energetyczną muzyką zespołu Pustki, wykonywaną na żywo, zachwyciło młodą publiczność i stało się kolejnym wielkim przebojem TR Warszawa. Ze stałego repertuaru teatru zeszło dopiero w 2015 roku.

Sama Podsiadlik pojawiła się natomiast również w kolejnych filmach Przemysława Wojcieszka. W minimalistycznym Sekrecie (2012) zagrała Karolinę, koleżankę występującego jako drag queen Ksawerego (Tomasz Tyndyk), z którym przyjeżdża do domu jego dziadka i próbuje doprowadzić do konfrontacji ich obu z ciążącą na dawnym żołnierzu AK antysemicką przeszłością. W Jak całkowicie zniknąć (2014) jako Gerda wyruszała w podróż po nocnym Berlinie z fascynującą ją Małą Rozbójniczką (Pheline Roggan). Obie produkcje były dla Wojcieszka próbą odejścia od dotychczasowej, głównie społecznej i politycznej stylistyki, zastąpionej hipnotyzującym rytmem transowych obrazów. Spotkały się jednak z krytyką, zarzucającą reżyserowi manieryczność, i małym zainteresowaniem wśród widzów.

W innych przedstawieniach sezonu TR/PL Podsiadlik pojawiała się w mniejszych rolach. W Helenie S. na podstawie sztuki Moniki Powalisz, wyreżyserowanej przez Aleksandrę Konieczną w czekającym na generalny remont Hotelu Europejskim, pojawiała się jako rumuńska służąca, dziwaczna postać z innego świata, komunikująca się z otoczeniem ekspresyjną mową ciała i niezrozumiałym krzykiem. W Weź, przestań Jana Klaty, portretującym warszawskie podziemia Dworca Centralnego, była Adrenalinką – wyluzowaną, żebrzącą dziewczyną z dredami i psem Gryźlim, który według jej postaci: „wykrywa czerniaka za piątaka”. Pierwsza warszawska realizacja reżysera, uchodzącego w 2005 roku za czołowego skandalistę polskiego teatru, została jednak przyjęta krytycznie, bardziej jako kabaretowy wygłup. Podsiadlik zaś, mimo wdzięku, jaki nadała swojej postaci, nie miała większych szans w duecie z żywym psem Gryźlim, który notabene doskonale odnajdywał się na scenie, wykonując wzorcowo „zdechł pies” w scenie śmierci.

Przełomem zawodowym dla aktorki i, jak sama twierdzi, jedną z najważniejszych przygód życia stał się udział w spektaklach reżyserowanych przez René Pollescha, guru teatru postdramatycznego, zaproszonego do pracy w TR Warszawa w 2007 roku. Podsiadlik świetnie odnalazła się w świecie artysty, który od lat ucieka od „tworzenia teatru”. Aktorzy nie dostają u niego zadań konstruowania postaci, istnieją prywatnie w pozornie chaotycznym świecie Pollescha, burzącym wszelkie sceniczne konwencje, do których przez lata przyzwyczaił nas teatr reprezentacji. Niemieckiego reżysera nie interesuje bowiem odtwarzanie na deskach teatralnych rzeczywistości. W zamian za to oferuje momentami błyskotliwe, momentami ocierające się o wulgarny kabaret czy stand-up, dialogi i monologi, przyglądając się naukowym tezom przez spiętrzenie cytatów i klisz z popkultury i filtrując je przez osobiste doświadczenie osób decydujących się na współpracę z nim. „Interesuje mnie aktor w trakcie prób, w trakcie rozmowy. Nie trenuję aktora do wyprodukowania tekstu. Chcę wiedzieć, czy aktor potrafi coś z nim zrobić, czy to, o czym mówi, go interesuje” – podkreślał Pollesch. To podejście bliskie również pokoleniu twórców teatralnych, do którego należy Podsiadlik, gotowemu na eksperymenty, poszukiwanie i współtworzenie spektaklu, odchodzącemu chętnie od dawnego modelu z reżyserem gwiazdą i posłusznie wykonującymi jego polecenia aktorami.

Ragazzo dell’Europa (2007), przygotowane przez Pollescha z Aleksandrą Konieczną, Agnieszką Podsiadlik, Piotrem Głowackim, Tomaszem Tyndykiem na podstawie dwóch wcześniejszych sztuk: Cappuccetto Rosso i Pablo w markecie Plusa, było autoironiczną opowieścią zza teatralnych kulis o poszukiwaniu utraconego czaru aktorskiego, który we współczesnym świecie stał się towarem znaczącym tyle, ile można na nim zarobić. Współpraca z niemieckim reżyserem okazała się na tyle udana, że cztery lata później wrócił on do TR Warszawa, przygotowując w 2011 roku spektakl Jackson Pollesch i rozprawiając się tym razem z przymusem kreatywności, który stał się fetyszem naszych czasów. Podsiadlik pojawiła się w nim razem z Aleksandrą Konieczną, Janem Dravnelem, Rafałem Maćkowiakiem i Tomaszem Tyndykiem, starając się wspólnie zdiagnozować stan współczesnego teatru, w którym aktorstwo niemal całkowicie straciło sens. Prawdziwym wyzwaniem stała się natomiast, paradoksalnie, pasywność, porzucenie nieustannego procesu twórczego, jakim uczyniliśmy naszą codzienność. Ostatnia do tej pory realizacja Pollescha w TR Warszawa z 2017 roku nosi charakterystyczny dla niego, wielopiętrowy tytuł Kalifornia i Mur Pacyfiku, o który rozbija się fala ekspansji kolonialnej na Zachód i cofa w postaci zintensyfikowanych światów wewnętrznych, przedstawione przez zespół aktorski szpitala psychiatrycznego w Palo Alto pod kierownictwem Mrs Grace Slick. W rytmie psychodelicznego hymnu White Rabbit, napisanego przez Grace Slick dla zespołu Jefferson Airplane, aktorzy TR Warszawa w brawurowym stylu dokonują rozliczenia z rewolucją kontrkulturową, a w zasadzie z całym naszym światem, który właśnie na naszych oczach ekspanduje już tylko do wewnątrz, zapada się i znika. Ogromną przyjemnością jest oglądanie w tej realizacji Podsiadlik i Tyndyka, ze spektaklu na spektakl czujących się wyraźnie coraz lepiej w Polleschowym uniwersum, do których dołączyła Justyna Wasilewska, roznosząca momentami scenę swoją żywiołowością.

Luz, dystans i wygłup w aktorskich jazdach bez trzymanki w spektaklach Pollescha to jednak tylko jedna z twarzy Agnieszki Podsiadlik. W ostatnich sezonach aktorkę coraz chętniej obsadza się w rolach bardziej skupionych i wyciszonych. To, co najistotniejsze, potrafi w nich przekazać właściwie samymi oczami. Taką kreację stworzyła m.in. w Nietoperzu w reżyserii Kornéla Mundruczó, będącym przewrotnym odczytaniem Zemsty nietoperza Johanna Straussa. W pełnej czarnego humoru komedii o śmierci Podsiadlik zagrała postać Irys, żony ciężko chorego dyrygenta Gustawa, który żąda dokonania na nim eutanazji. Aktorce udało się świetnie oddać niejednoznaczność motywów kierujących kobietą, zdecydowaną odejść wraz z mężem. W jej enigmatycznej bohaterce emocje budzi tylko informacja o związku córki z Arabem, choć zajęta słynnym mężem przez lata nie poświęcała jej zbyt wiele uwagi. Ten groteskowy, a jednocześnie zadający najpoważniejsze pytania o wartość ludzkiego życia spektakl przyniósł Agnieszce Podsiadlik Grand Prix za kreację aktorską na LIII Kaliskich Spotkaniach Teatralnych, a całemu zespołowi Gwarancję Kultury TVP Kultura w kategorii „teatr” w 2013 roku. W 2017 aktorka pojawiła się natomiast w Mojej walce – adaptacji powieści Karla Ove Knausgårda przygotowanej przez Michała Borczucha. W monumentalnej wiwisekcji codziennego życia jako Linda – żona Knausgårda, wraz z Sebastianem Pawlakiem, przeglądała się w swoich młodszych wersjach granych z kolei przez Justynę Wasilewską i Jana Dravnela. Całej czwórce udało się tu stworzyć charakterystyczne dla swojego pokolenia, pełne czułości role, jednocześnie stając się postaciami Knausgårda, jak i przyglądając im się nieco z dystansu.

Grzegorz Jarzyna, René Pollesch, wreszcie Dorota Masłowska. To kolejna postać niezwykle istotna dla rozwoju zawodowego Agnieszki Podsiadlik. Aktorka ze swoim mocnym, ale jakby pękniętym głosem doskonale odnajduje się w połamanej frazie Masłowskiej. W Między nami dobrze jest w reżyserii Grzegorza Jarzyny (2009), będącym w odbiorze i krytyki, i widzów jednym z największych wydarzeń sezonu 2008/2009, zagrała rolę Prezenterki – usztywnionej perfekcyjnym makijażem, kostiumem i fryzurą telewizyjnej kukły, uwodzonej przez filmowego celebrytę-showmana (Rafał Maćkowiak). W Innych ludziach (2019), hip-hopowej opowieści o współczesnej, podzielonej środowiskowo Warszawie, Podsiadlik wcieliła się w Iwonę – bogatą mieszkankę przeszklonego apartamentowca, która ma wrażenie, że „umrze, jeśli zaraz ktoś jej nie dotknie”, więc z desperacji wdaje się w dwudniowy, przypadkowy romans z hydraulikiem i dilerem z warszawskiego Grochowa, Kamilem. Iwona to też kukła – tym razem lalka rodem z pornograficznych filmów, z napompowanymi silikonem piersiami i pośladkami, karykaturalnie podkreślonymi obcisłym kostiumem. Inaczej jednak niż u niewzruszonej Prezenterki, od czasu do czasu wymyka jej się krzyk samotności, skutecznie zagłuszany Xanaxem łykanym jak cukierki.

Na prawdziwie kameleonowe przemiany coraz częściej pozwala Agnieszce Podsiadlik również polski film. W Maratonie tańca Magdaleny Łazarkiewicz (2010), będącym komediową wersją Czyż nie dobija się koni?, jako prowincjonalna szansonistka Dżessika w rudej peruce zachęcała mieszkańców miasteczka na Dolnym Śląsku do wzięcia udziału w tytułowym konkursie. Pojawiła się też w Twarzy Małgorzaty Szumowskiej (2018) nagrodzonej Srebrnym Niedźwiedziem na LXVIII Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie. Wzruszająco zagrała tu siostrę głównego bohatera, Jacka (Mateusz Kościukiewicz). Jest jedyną osobą we wsi, która nie odwraca się od niego po przeszczepie twarzy, jakiemu zostaje poddany po nieszczęśliwym wypadku. Choć film Szumowskiej jest nieznośnie protekcjonalny i zbudowany na płaskich stereotypach, to postać Podsiadlik wyróżnia się na tle pozostałych, dość karykaturalnych typów tej opowieści.

Najciekawiej wypada do tej pory współpraca Podsiadlik z Kubą Czekajem, reżyserem Baby Bump (2016) i Królewicza Olch (2017). Podsiadlik poznała go na planie filmu Anki i Wilhelma Sasnalów Z daleka widok jest piękny. Wspólna wrażliwość obojga (Tadeusz Sobolewski wskazywał na „pełną wigoru i inwencji” indywidualność reżysera) zaowocowała dwoma intrygującymi obrazami chłopięcego dojrzewania, zdominowanego przez samotne matki. Obie zagrała właśnie Podsiadlik. W Baby Bump jej synem jest Mickey House (Kacper Olszewski), bezradny wobec własnej, rodzącej się seksualności. Krótko ostrzyżona, o androginicznej urodzie, a w dodatku mocno prowokująca zachowaniem matka budzi jednocześnie jego fascynację i wstyd. W Królewiczu Olch, nawiązującym do ballady Goethego Król Olch, Podsiadlik gra matkę nastolatka (Stanisław Cywka) – młodego geniusza, wobec którego jest na przemian oschła i nadopiekuńcza, zmuszając syna do wzięcia udziału w konkursie naukowym, który rozwiązałby jej finansowe problemy. Dwuznaczności ich relacji dodaje młodzieńczy wygląd aktorki, która pojawia się z włosami rozjaśnionymi na platynowy blond, żądając od fryzjera ścięcia ich na wzór syna.

Na rozpoczęcie zdjęć czeka też kolejny wspólny projekt, do którego Czekaj zaprosił aktorkę – Lipstick on the Glass, koprodukcja polsko-niemiecko-francuska. Pracę nad filmem, opisywanym jako opowieść o wyzwoleniu się kobiet obarczonych winą i wstydem spod silnego jarzma zadufanych w sobie mężczyzn, opóźniła epidemia koronawirusa. Kiedy wreszcie do niej dojdzie, może stać się dla Podsiadlik szansą stworzenia kolejnej intrygującej postaci pod okiem Kuby Czekaja. Warto czekać na kolejną kreację aktorki trudnej do zakwalifikowania.

krytyk teatralna, dziennikarka. Współpracowała z „Życiem Warszawy” i „Rzeczpospolitą”.