7-8/2020

Piękne rozwiązanie doraźne

Forma prezentacji na tegorocznym Theatertreffen przysłoniła artystyczną wymowę spektakli. Uwaga widzów i krytyki skoncentrowała się na zjawisku cyfrowego teatru w sieci, technologicznych możliwościach, kamerach, streamingach i dyskusjach na Zoomie.

Obrazek ilustrujący tekst Piękne rozwiązanie doraźne

JU Bochum

Od kilku miesięcy w Berlinie wiszą plakaty reklamujące imprezy, które się nie odbyły i prawdopodobnie już się nie odbędą. Są jeszcze między innymi te przedstawiające smutnego mężczyznę w czerwonej tweedowej marynarce i przekrzywionym na bok kapeluszu. Na twarzy ostry makijaż i przenikający smutek, pod spodem podpis „Berlin, we miss you!” oraz hasztag #stayhomestaysafe. I choć to kampania największego rewiowego teatru Friedrichstadt-Palast, który w wyniku pandemii stoi pusty (rocznie odwiedza go około 700 tysięcy widzów), to jest to także rozdzierający krzyk rozpaczy berlińskich teatrów i instytucji kultury, których repertuarem miasto żyje w sezonie wiosenno-letnim. W tym roku jest inaczej.

16 marca, zgodnie z przypuszczeniami, oficjalnie odwołano festiwal teatralny Theatertreffen, na który zapraszane są corocznie spektakle z całych Niemiec. Jest to jedna z najważniejszych imprez tego typu w kraju, podsumowanie kondycji teatrów z różnych landów, wybór najciekawszych realizacji. Są to także spotkania środowiska teatralnego, rozmowy, wieczory przy winie wśród kwitnących kasztanów rosnących wokół budynku Haus der Berliner Festspiele. To festiwal o niezwykłej atmosferze, z wykupionymi co do jednego miejscami, ludźmi tłoczącymi się we foyer (w zeszłym roku 20 tysięcy widzów!) lub stojącymi pod wejściem z kartką z napisem „kupię bilet”. Ale stało się, tegoroczny festiwal odwołano. A nie, jednak nie! Tuż przed planowaną pięćdziesiątą siódmą edycją festiwalu, w Internecie gruchnęła wiadomość: festiwal odbędzie się wirtualnie. Czy było to słuszne posunięcie, czy, jak to określili niemieccy dziennikarze, jedynie piękne rozwiązanie doraźne?

Żeby analitycznie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw opisać przebieg wirtualnego festiwalu teatralnego i zastanowić się nad sensem i recepcją wydarzenia. Kompletnie nowa formuła Theatertreffen powstała w ciągu około sześciu tygodni i była dość ryzykownym przedsięwzięciem. Pokazano sześć z dziesięciu zaproszonych spektakli. O tym, co widzowie obejrzą online, a czego nie, decydowali sami reżyserzy wraz z zespołami. Nie wszystkie przedstawienia zostały zarejestrowane, nie wszyscy reżyserzy zgodzili się na taką formułę festiwalu. Anke Lenk, reżyserka Mizantropa Moliera z Deutsches Theater w Berlinie, powiedziała wprost, że nie zgadza się, by widzowie oglądali adaptację wykonaną przez reżysera telewizyjnego spektaklu zamiast jej własnej wizji artystycznej. W ramach festiwalu online spektakle można było oglądać tylko przez dwadzieścia cztery godziny. Dla widzów internetowych, rozpieszczonych mediatekami i YouTube’em, takie ograniczenia wymagały niezwykłej samodyscypliny. Były jednak tłumaczone prawami autorskimi, licencjami oraz szeregiem formalności. Dodatkowo po każdym spektaklu w godzinach wieczornych można było obejrzeć na żywo rozmowę z jego twórcami, która również znikała po dobie. W trakcie tych rozmów moderatorka zadawała pytania między innymi od widzów, a ci wysyłali je wcześniej za pośrednictwem Twittera, który był pewnego rodzaju czatem dla publiczności festiwalowej. Na tym jednak nie koniec. Do niektórych spektakli nagrano krótkie wprowadzenia dramaturgów lub zaproszenia do oglądania przygotowane przez aktorów. Zaprezentowano także cykl rozmów „TT Kontext – UnBoxing Stages” dotyczących teatru w Internecie.

Wróćmy jednak do spektakli. W związku z tym, że realizacje telewizyjne były przygotowywane w różnych celach (na przykład komercyjnych lub archiwalnych) i przez różnych realizatorów, to często ich jakość nie była doskonała. Wyjątkiem jest Hamlet w reżyserii Johana Simonsa z teatru w Bochum, z wybitną rolą kobiecą Sandry Hüller, która wciela się w postać tytułową. Hamlet w jej wykonaniu to przede wszystkim młody, samotny mężczyzna przeżywający utratę ojca. W Bochum powstał spektakl niezwykle emocjonalny, reżyser uwydatnił psychologię głównego bohatera, nie koncentrując się na innych aspektach tragedii Szekspira. Realizację przygotowała znana telewizja ZDF, można ją oglądać online przez kilka miesięcy.

Bardzo ważnym gościem festiwalu była produkcja Chinchilla Arschloch, waswas z Frankfurtu, z udziałem osób chorych na zespół Tourette’a, czyli zespół tików głosowych i ruchowych. Spotkanie z nimi na żywo musiało zrobić na widzach jeszcze większe wrażenie niż na siedzących przed komputerami, jednak spektakl ten nawet online był nieprzeciętnym przeżyciem. Jego bohaterami są osoby na ogół wykluczone ze społeczeństwa, zachowujące się nietypowo, wykrzykujące przekleństwa, nadpobudliwe ruchowo, wydające dziwne odgłosy. Na początku trudno wejść w ich świat, dźwięki wydawane przez występujących (cmokanie, gwizdanie) irytują, a ich niekontrolowane ruchy wywołują niepokój. Poznając ich prawdziwe historie życiowe i problemy, z jakimi borykają się na co dzień, dowiadujemy się, jak trudno zaakceptować jest kogoś tylko dlatego, że nie zachowuje się tak jak inni. Jak łatwo pochopnie ocenić taką osobę, skrytykować, odczuwając jedynie strach przed jej innością.

Przedstawienie Anatomie eines Suizids w reżyserii Katie Mitchell stało się dla dziennikarzy oceniających tegoroczny festiwal okazją do narzekań na temat nierówności pomiędzy prezentowanymi spektaklami. Ten bowiem trafił na dobę do Internetu w formie nagrania z próby generalnej. Jakość dźwięku i obrazu była niedobra. „Wolałbym nie oglądać tego, zrobionego tylko do celów wewnętrznych, nagrania, tylko zaczekać, aż będzie można inscenizację obejrzeć znowu na żywo w Hamburgu” – napisał niemiecki dziennikarz na portalu radia rbb.

Spektakl Vacuum Cleaner z monachijskiego teatru Münchner Kammerspiele został zrealizowany zupełnie inaczej. Historia autorstwa japońskiego artysty Toshikiego Okady o ludziach, którzy izolują się wyczerpani pogonią za życiem, jest nie tylko aktualna, ale wizualnie przedstawiona tak, aby widz miał choć odrobinę poczucia wolności. Spektakl obserwujemy z dwóch perspektyw ukazanych jednocześnie na ekranie monitora. Główny obraz to zbliżenia na aktorów wypowiadających swoje kwestie, a drugi, mniejszy, w dolnym rogu, przedstawia plan ogólny sceny, który pozostaje nieruchomy. Sami decydujemy, co oglądamy, nie jesteśmy zmuszeni do wybrania jedynej wersji producenta realizacji.

Trzeba zaznaczyć, że właśnie ten temat przysłonił wszystkie refleksje dziennikarzy dotyczące wirtualnej edycji festiwalu. Ekran zamiast sceny, Piękne rozwiązanie doraźne, Czy teatr ma jeszcze przyszłość? – to tylko niektóre tytuły artykułów poświęconych festiwalowi. Forma prezentacji na tegorocznym Theatertreffen całkowicie przysłoniła artystyczną wymowę spektakli. Uwaga widzów i krytyki skoncentrowała się na zjawisku cyfrowego teatru w sieci, technologicznych możliwościach, kamerach, streamingach i dyskusjach na Zoomie. Inną ważną kwestią był kryzys kultury związany z obostrzeniami oraz pandemią koronawirusa. Artyści siedząc przed ekranami swoich komputerów, opowiadali o pracy nad spektaklami, które nie wiadomo kiedy i w jakich warunkach będzie wolno im jeszcze kiedyś zagrać. „Nie przyzwyczajajmy się do teatru online” – zaapelował jeden z aktorów pod koniec spotkania na Zoomie dotyczącego przedstawienia Słodki ptak młodości Tennessee Williamsa, a słowa te po obejrzeniu spektaklu i długiej rozmowy (łącznie prawie trzy godziny przed ekranem laptopa) brzmiały niczym wybawienie.

Same spektakle, obsada czy dramaturgia nie okazały się w tej wyjątkowej edycji festiwalu wystarczająco ważne. Podkreślany przez wszystkie media na długo przed festiwalem parytet (rzeczywiście, połowę spektakli reżyserowały kobiety) nie wzbudził tak dużego zainteresowania, jak można się było tego spodziewać. Równocześnie należy podkreślić, że zarówno krytycy, jak i sami artyści uważali wirtualny Theatertreffen za rozwiązanie doraźne. Nawet przewodnicząca festiwalu Yvonne Büdenhölzer, która między innymi na podstawie wysokiej klikalności (do 9 maja 2020 roku na stronę internetową wirtualnego festiwalu kliknięto 120 tysięcy razy) nazwała wydarzenie sukcesem, na moje pytanie, czy może sobie wyobrazić kolejną edycję wirtualnie, odpowiedziała, że nie jest to najdoskonalsza forma: „Theatertreffen żyje byciem razem, bezpośrednią wymianą, prawdziwym uczestnictwem i przeżywaniem teatru na żywo! Nauczyliśmy się jednak, jakie niespodziewane możliwości drzemią w połączeniu teatru z cyfrowością. Istnieje wiele ciekawych formatów w obszarze cyfrowym, w którym można sobie wyobrazić eksperymentowanie”.

Eksperymenty tak, festiwal online nie? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Organizatorzy podkreślają demokratyczność takiego rozwiązania. Wskazują, że zwiększa to dostępność teatru dla tych, którzy nie mogą pozwolić sobie na festiwalowy bilet. W przypadku imprezy takiej jak Theatertreffen, na którą trudno się dostać, jest to słuszny tok myślenia. Jednak w ten sposób wykluczeni zostają inni, na przykład widzowie nieposiadający dostępu do Internetu lub nieumiejący go obsługiwać (seniorzy stanowią dużą część niemieckiej publiczności). Kolejne zagadnienie to „oko kamery”. Oglądamy to, co zostało zarejestrowane, ale nie możemy sami zdecydować, co jest godne naszej uwagi. „Kamera kradnie nam wolność spojrzenia” – czytamy w jednym z artykułów. Inny dziennikarz pyta: „Czy nagrania są jeszcze w ogóle adekwatnym środkiem, by odtworzyć przeżycia »live«?”.

Tegoroczny Theatertreffen był nietypowym przedsięwzięciem artystycznym w bardzo nietypowym czasie. Trzy tygodnie po jego zakończeniu życie w Berlinie zaczęło powoli wracać do normy, ale duże imprezy kulturalne jeszcze długo będą marzeniem berlińczyków. Wirtualny festiwal teatralny był ważnym symbolem dla świata artystów, znakiem solidarności z nimi, prztyczkiem w nos zadanym sceptykom wirtualnych rozwiązań, którzy narzekają, zamiast zabrać się do roboty. Był to także eksperyment technologiczny, który z pewnością zyskał zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Warto zaznaczyć, że Theatertreffen to nie jedyny festiwal wirtualny nadawany z Berlina. Również w maju odbył się Performing Arts Festival w Internecie, a Deutsches Theater w czerwcu zorganizował trzydniowy Radar Ost Digital. Takich form spotkań z publicznością będzie tego lata na pewno dużo więcej. Wirtualny festiwal teatralny, nawet świetnie przygotowany i z doskonałym programem, uświadamia jednak, jak niemożliwy do podrobienia jest żywy kontakt aktora z widzem, a równocześnie jak ważne jest rejestrowanie spektakli, nie tylko w celach archiwalnych.

Świat kultury przystosowuje się powoli do sytuacji pełnej ograniczeń i dystansu. Z dnia na dzień powiększa się oferta propozycji kulturalnego spędzania czasu przed ekranami, rozwijają się narzędzia technologiczne niezbędne do prezentacji sztuki w Internecie. Należy jednak wierzyć, że teatralne festiwale wirtualne to nie przyszłość, lecz jedynie doraźne rozwiązanie.

 

LVII Berliner Theatertreffen
Theatertreffen virtuell 2020
1–9 maja 2020


teatrolożka, pracuje jako niezależna dziennikarka, menadżerka kultury angażująca się w polsko-niemieckie projekty kulturalne. Tłumaczy sztuki teatralne, prowadzi bloga o literaturze niemieckojęzycznej (@buchczyliksiazka).