9/2020
Marek Kochan

Być jak Snake Plissken

 

Film z 1981 roku był w pewnym sensie proroczy, choć nie wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak w scenariuszu. Tam porwany samolot rozbił się nad Manhattanem w roku 1997. Był to Air Force One, z Prezydentem na pokładzie. Pojawiają się też wieże World Trade Center, które jednak w filmie nie zostają zniszczone. Na jednej z nich ląduje Snake Plissken, ale o tym za chwilę.

Sytuacja: ponieważ w roku 1988 przestępczość wzrosła o 400%, Manhattan został otoczony strażą i zamieniony w wielkie więzienie, w którym są tylko więźniowie. Kto raz tam trafi, już z więzienia nie wychodzi. Akcja filmu rozgrywa się w roku 1997. To wtedy Air Force One zostaje porwany przez bojowników Narodowego Frontu Wyzwolenia Ameryki, którzy mają cele podobne jak porywacze z 11 września: chcą uderzyć w amerykańskie państwo. Samolot zostaje skierowany w stronę Manhattanu i tam się rozbija. Prezydent uchodzi z życiem dzięki kapsule ratowniczej, lecz zostaje porwany przez więźniów. Na domiar złego ma ze sobą ważne przesłanie do uczestników konferencji mocarstw, która rozpoczyna się niebawem. Jeśli go nie przekaże przywódcom największych państw, może wybuchnąć konflikt, który zakończy się zniszczeniem planety. Wojsko i policja lądują na wyspie, jednak muszą się wycofać, bo inaczej uwięziony Prezydent natychmiast straci życie.

Kiedy to wszystko się dzieje, Snake Plissken czeka na transport na Manhattan, gdzie ma spędzić resztę życia. Z wyspy nie można się wydostać, kto tego próbuje, ginie. Jedyna alternatywa to zgoda na uśpienie jeszcze przed udaniem się na wyspę i natychmiastowa kremacja.

Snake Plissken to były porucznik jednostki specjalnej Czarne Światło, bohater III wojny światowej, wsławiony misjami w Leningradzie i na Syberii. Odznaczony. Potem zszedł na złą drogę i obrabował skarbiec federalny. Nie wiemy, dlaczego tak się stało, choć to ciekawe. Wiemy, że został ujęty i teraz ma odbyć karę.

Plissken otrzymuje propozycję. Jeśli znajdzie, uwolni i dostarczy żywego Prezydenta, wraz z jego przesłaniem, zapisanym (sic!) na taśmie magnetofonowej, kara będzie mu darowana. Od tego zależy przetrwanie rodzaju ludzkiego. Snake odmawia: „Mam gdzieś waszą pieprzoną wojnę i waszego prezydenta”. „Skoro tamten zaginął, wybierzcie sobie nowego” – mówi. Potem godzi się. Może liczy na to, że gdy wsiądzie do samolotu, uda mu się jakoś uciec. Niestety, musi wykonać misję. Do tętnic szyjnych wszczepiają mu maleńkie kapsułki, które po dwudziestu czterech godzinach rozpuszczą się i eksplodują. Jeśli wcześniej Snake wróci z Prezydentem i jego kasetą, kapsułki zostaną zneutralizowane, a Snake ocali życie i wolność.

Jest więc skazany na bycie bohaterem. Wsiada do samolotu, ląduje na dachu World Trade Center i zaczyna misję.

Nie ma sensu streszczać tego, co się dzieje potem. Po wielu perypetiach Snake dostarcza strażnikom poturbowanego, lecz żywego Prezydenta. Do eksplozji kapsułek została minuta. Szef więzienia prosi najpierw o kasetę z nagraniem. Jeśli Snake nie odda kasety, zginie. Na szczęście ma ją ze sobą. Kapsułki zostają unieszkodliwione dwie sekundy przed czasem.

Potem bohater mimo woli chce porozmawiać z Prezydentem, który za chwilę, za pośrednictwem telewizji, przekaże swoje przesłanie do przywódców innych mocarstw i uratuje świat przed zagładą. Kaseta ocalona przez Snake’a już jest przygotowana do odtworzenia. Snake mówi, że aby uratować Prezydenta, wiele osób musiało zginąć. Prezydent wyraża swoją wdzięczność, jednak nie jest zbyt wylewny. Zaraz wchodzi na antenę.

Właściwie nie wiadomo, czego oczekiwał Plissken. Może się jeszcze zastanawiał, czy oddać państwu tę drugą, właściwą kasetę. Co powinien powiedzieć czy zrobić Prezydent, by zadowolić Snake’a? Uściskać go?

W nagrodę Snake może zostać wiceszefem więzienia na wyspie. Nie chce.

Ostatnią scenę zapamiętałem najlepiej z całego filmu. Snake Plissken odchodzi w dal, jak szeryf, który pokonał bandę opryszków. Idąc, rwie taśmę z jakiejś magnetofonowej kasety i jej strzępy odrzuca za siebie. Po patetycznym wstępie Prezydenta, zamiast tajnego nagrania, które miało uratować świat, rozbrzmiewa szlagier, którego Snake słuchał w taksówce na Manhattanie. A więc Plissken ocalał, lecz planetę czeka zagłada. Jest mu to obojętne.

Zapamiętałem go, bo tak bardzo różnił się od bohaterów, których znałem. Przybywał ze świata wolności, z krainy, gdzie nie było powstań i powstańców, doktorów Judymów, Siłaczek i tego typu indywiduów. Snake nie działał w imię żadnej Idei, Misji czy Sprawy. Był całkowicie autonomiczny, wolny od jakiejkolwiek odpowiedzialności za cokolwiek. Ratował Prezydenta tylko po to, żeby samemu przetrwać. W sumie, mógłbym pomyśleć, co mu szkodziło oddać tę właściwą kasetę i uratować świat. Jednak jego gest był całkowicie zrozumiały, a poza tym tak bardzo nęcił. Chciało się być jak Snake Plissken. Pokazać im: społeczeństwu, politykom, państwu, światu. Wykrzywić usta w ironiczny grymas, zniszczyć kasetę, pójść swoją drogą.

A dziś odwrotnie. Dookoła miliony Snake’ów, taka postawa spowszedniała. Dziwne, gdy ktoś jest inny. Podejrzane. Może taki, co mówi, że ma Misję czy Sprawę, maskuje tym jakiś swój interes? Chce się na tym dorobić albo wylansować? Snake był przynajmniej szczery, nie udawał. Lepiej być jak Snake Plissken.

pisarz, profesor Uniwersytetu SWPS. Autor powieści (m.in. Fakir z Ipi, 2013), zbioru opowiadań (Ballada o dobrym dresiarzu, 2005) oraz wielu dramatów realizowanych w Teatrze Telewizji i Teatrze Polskiego Radia m.in. HolyfoodRioReduty).