12/2020
Marek Kochan

Gwiazdkowo

 

Szanowny Panie Dyrektorze,

Piszę do Pana jako autor do dyrektora teatru. Chciałbym pod koniec roku podzielić się z Panem kilkoma refleksjami na temat działania Teatru oraz, w szczególności, na temat Pańskiej pracy i kontynuowania Pańskiej misji jako dyrektora tej znakomitej instytucji.

Może Pan mnie nie pamiętać, jestem tylko autorem, jednym z wielu. Moja sztuka została nagrodzona w konkursie organizowanym przez Pański teatr, który miał w związku z tym przez dwa lata prawa do premierowego jej wystawienia, z których nie skorzystał. Kilka dni temu minęły dwa lata od tamtego czasu.

Nie będąc w środku Teatru, śledzę jednak z oddali jego działania. Wiem, co jest grane. Niedawno, pod koniec października, obejrzałem spektakl, na który kupiłem bilet wiosną. Grał Pan tam jedną z głównych ról. Brawo, gratulacje! To wybitna kreacja.

Myślę, że w tej roli wykorzystał Pan całe zasoby pychy i kabotyństwa, które zgromadził Pan w ciągu swojego dość już długiego życia. Wielokrotne odgrywanie ról artystów, ludzi inteligentnych i wykształconych, wyrobiło w Panu maniery pozwalające skutecznie imitować zachowania takich ludzi. Tworzyć podróbki trudne do odróżnienia od oryginału. Rola wybitnego artysty, jaką Pan zagrał w tym spektaklu, zasługuje na wielkie uznanie. Będąc w istocie zwykłym błaznem, pokazał Pan błaznującego intelektualistę w sposób bardziej wiarygodny, niż mógłby to zrobić bohater sztuki, gdyby miał zagrać w niej samego siebie.

Pan umie grać dyrektora, lecz to coś całkiem innego, niż być dyrektorem. Niestety.

Moje opinie formułuję świadomie, po głębokim namyśle, niejako na tekturce. Dotyczy to oceny zarówno Pana postawy życiowej (mam tu na myśli Pańskie karierowiczostwo i oportunizm, pozwalające zawsze ustawić się odpowiednio – tyłem – do kierunku wiatru), jak i Pańskich działań jako dyrektora teatru. Zresztą, jedno jest z drugim związane. To właśnie Pan jak nikt inny umiał się zawsze podlizywać władzy, kiedy potrzebował Pan pieniędzy na jakąś niezwykle drogą produkcję (w której, jakże by inaczej – obsadził Pan sam siebie w głównej roli), a zaraz potem łasić się do opozycji, organizując w Teatrze galę, na której obrażano ministra kultury, tak hojnego w dotowaniu ogromnymi sumami Pańskich artystycznych fanaberii. Żałosny spektakl polityczny, który obserwowałem w październiku, gdy na koniec sztuki aktorzy wyszli na scenę przyozdobieni w czarno-czerwone symbole odbywających się wówczas protestów, doskonale wpisuje się w Pańską strategię: Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek.

Niemniej, cieszę się, że zobaczyłem ten spektakl, razem z jego zakończeniem. Ono bowiem zachęciło mnie, by posługując się formą tych protestów (nie wnikam tu w ich materię, słuszność czy jej brak – to sprawa o wiele bardziej skomplikowana), przekazać Panu to, co mam Panu do przekazania, w formie, którą Pan zrozumie.

A więc, po pierwsze: jestem wk******* na Pana jako dyrektora tego teatru i na ten teatr jednocześnie. Po drugie, uważam, że powinien Pan w********** z funkcji dyrektora. Motywuję to tym, że źle dobiera Pan repertuar i gra Pan na siebie, kierując się w pracy dyrektora swoim p********** narcyzmem i egocentryzmem. Pan marnuje publiczne pieniądze. Ten teatr nic nie wnosi, nie mówi nic istotnego o niczym. To p********* skandal! Jak Pan, do k**** nędzy, może brać pieniądze jako dyrektor publicznego teatru i dorabiać sobie jednocześnie chałturami w innym, prywatnym teatrze? Tylko c*** postępuje w ten sposób.

To nie pora na negocjacje czy dyskusje. Mówię krótko: w**********!
Mam nadzieję, że Pan to zrozumie i zachowa się odpowiednio. Tak jak Gustaw Holoubek. Ja – przy wszystkich różnicach – wystąpię tu w roli Jana Himilsbacha.

Wiem oczywiście, że Pana kadencja jeszcze się nie skończyła. Ale ja, tak jak organizatorki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet (który, jak zrozumiałem, Pan popiera – nieważne, czy szczerze, czy z powodów koniunkturalnych), nie wnikam w takie szczegóły i kieruję do Pana ten prosty, żołnierski komunikat: w**********! Niech Pan zrobi miejsce dla kogoś innego, mądrzejszego. Nie dla mnie: ja nie chcę być dyrektorem. Dla kogoś, kto wystawi moją ważną sztukę na temat życia publicznego w Polsce, sto razy ważniejszą niż te p********* bzdety, które Pan tam wystawia (poza nielicznymi wyjątkami).

I niech mi żaden j***** profesor od języka nie mówi, że nie mam k**** prawa tak mówić, bo mam tylko maturę. K**** mam prawo! Walczę w słusznej sprawie, a poza tym jestem wk*******! A jak ktoś jest wk*******, to może tak mówić i nikt mu k**** nie zabroni. Zresztą, myślę, że Pan jako dyrektor teatru, miłośnik OSK, dobrze to zrozumie. Jerzy Owsiak, mój wielki autorytet w dziedzinie kultury języka i walki z hejtem, odpowiadając profesorowi Jerzemu Bralczykowi, krytycznemu wobec języka protestów, napisał, że kto ma rację, może tak mówić, poza tym to jest normalny język, a po trzecie, tylko tak trzeba mówić do kogoś, kto inaczej by nie zrozumiał.

Pan tego wcześniej nie zrozumiał. Więc mówię: w********** Pan!

A że idą święta, chciałbym przy okazji złożyć Panu najserdeczniejsze życzenia, żeby Panu j***** Święty Mikołaj przyniósł na gwiazdkę w c*** prezentów, i nie żadne p********* rózgi, tylko coś naprawdę k**** pięknego.

Wesołych Świąt!

pisarz, profesor Uniwersytetu SWPS. Autor powieści (m.in. Fakir z Ipi, 2013), zbioru opowiadań (Ballada o dobrym dresiarzu, 2005) oraz wielu dramatów realizowanych w Teatrze Telewizji i Teatrze Polskiego Radia m.in. HolyfoodRioReduty).