2/2021

„Odyseja kosmiczna 2021”

 

Obrazek ilustrujący tekst „Odyseja kosmiczna 2021”

fot. Pat Mic

Zastanawiam się, czy taki spektakl powstałby, gdyby nie kolejny lockdown i konieczność ponownego przejścia w online. Czy Odyseja kosmiczna 2021, wyprodukowana w ramach wspólnego miejskiego projektu razem ze Strefą WolnoSłową, znalazłaby się w takiej formie w stałym repertuarze Powszechnego? Jeżeli tak – czy to już wina katastrofalnych dla kultury skutków pandemii, czy raczej emanacja fatalnie funkcjonującego prepandemicznego, projektowego rynku kultury?

Rzadko pisuję o spektaklach słabych, bo ani nie sprawia mi satysfakcji wyzłośliwianie się, ani tym bardziej rozpamiętywanie tych bezpowrotnie skradzionych przez zły teatr wieczorów. Ale czasem zdarza mi się skomentować przedstawienia oburzające, a warszawska Odyseja..., niestety, do takich się zalicza. Gdyby ta będąca dziesiątą wodą po postdramacie formuła, powielająca się na deskach Powszechnego w nieskończoność, niezależnie od tego, kto podpisany jest jako reżyser, była po prostu tak samo nieangażująca jak w innych tytułach, pewnie bym rzecz pominął. Ot – aktorzy półprywatnie snują się bez możliwości zbudowania scenicznych kompozycji po nieoznaczonej przestrzeni Małej Sceny i w kolejnych, co najmniej luźno powiązanych sekwencjach mówią rzeczy, które byłyby może istotne, ale brzmią, jakby tylko powiedzieć je wypadało. No tak, ale online, pewnie to kamera nie oddaje wszystkiego!

Otóż nie. Odyseja... była zrealizowana bezpośrednio w formie online. Skoro nie sprawdza się na ekranie, znaczy, że została zrealizowana nieudanie. I nie, nie jest to jedynie wynik mojej niechęci do teatru w Internecie, bo równocześnie śledziłem inne teatralno-youtube’owe produkcje, rozumiejąc ograniczenia medium, ale nie mając poczucia, że ktoś mnie traktuje jak idiotę. Przepraszam, ale nie wystarczy rzucić tematu kolonizacji Marsa jako nadziei w kryzysie życia na Ziemi i nie wystarczy spisać aktorskich improwizacji wokół niego, żeby nawiązanie do klasyka kina SF w tytule było uprawnione. Nie wystarczy jednym tchem wyliczyć płonących łodzi z uchodźcami, faszyzmu i zarazy, ani wyobrazić sobie, jak dałoby się nauczyć ksenofobii Marsjanina, żeby zbudować wiarygodny obraz świata, z którego niby to bohaterowie spektaklu uciekają. Rozważania o bohaterstwie i zwykłości czy o wolności od cudzych oczekiwań pobrzmiewają jak filozofowanie smutnych nastolatków na przerwie śniadaniowej, są tak tanie jak wzruszenia, na wywołanie których obliczono powracające wtręty o piesku.

Jeżeli dobrze rozumiem, wiodącym pomysłem dramaturgicznym, którego trzyma się przez cały spektakl spisujący improwizacje Artur Pałyga, miało być ironiczne zestawianie przeciwieństw – tematów drażliwych dla naszej współczesności z futurystycznymi wyobrażeniami rodem z fantastyki naukowej, łączenie w jedno narracji utopijnych, politycznych i naiwnych. Stąd litanie próśb słane do przyszłego, lepszego świata, w których obok siebie stają „żeby nie trzeba było odczuwać Boga” i „żeby nie było aneksów kuchennych”. Ba! – pewnie gdzieniegdzie zabieg ten miał odsłaniać beznadzieję wszelkich skrajnych narracji, w tym wolnościowych, jak na przykład wewnętrzną sprzeczność w wyeksploatowanym do cna dialogu-gagu „– Musimy ze sobą rozmawiać! – A jak ktoś nie chce rozmawiać? – To nie musi”. Niestety, wszystkie kwestie, które naprawdę mogły wybrzmieć przekombinowaną może, ale celową ironią, brzmią tylko naiwnie, wypowiadane tonami histerycznie wręcz serio. Nie wyszło.

A nad wszystkim tym wisi jeszcze jak fatum marka cyklu „Dramaturgie społeczne”, w ramach którego w poprzednich edycjach rodziły się działania naprawdę zaangażowane, naprawdę angażujące – i widza, i lokalne społeczności. I do tego udział gości o zagranicznych korzeniach w obsadzie, niczym, naprawdę niczym, poza wpisanymi pewnie w projekt celami, nieuzasadniony. No ale – projekt wykonany, widz za szkiełkiem też się nie wykosztował, bo dostęp do VOD w cenie wejściówki, poszło. Jeżeli tak ma wyglądać dziś sztuka zadająca pytania o przyszłość, ja się na tę przyszłość nie piszę. Po co mi na Marsie replika Ziemi A.D. 2020?

 

Teatr Powszechny w Warszawie

Odyseja kosmiczna 2021

tekst (na podstawie improwizacji aktorskich) Artur Pałyga

reżyseria Alicja Borkowska

premiera 12 grudnia 2020

 

pracownik kultury, publicysta, scenograf, animator. Obserwator i praktyk kultury offowej, prowadzi trzeciosektorowy kolektyw DLA KONTRASTU.