2/2021
Magdalena Drab

Korporacyjnie

 

 

Kciuk uchodził od lat za bohatera. Umożliwił nam kiedyś podbój Ziemi. Dzięki niemu zaczęliśmy chwytać i tworzyć narzędzia. Ewolucja pokazuje, że osobniki z rozwiniętymi kciukami są silniejsze i skuteczniej przekazują swoje geny. Dzięki temu kciuk cały czas rośnie. Gdy w 1931 roku antropolog Montague Francis Ashley-Montagu postanowił zmierzyć jego średnią długość, paluch miał dwa cale. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku długość ta wzrosła do dwóch i siedmiu dziesiątych cala. To pokazuje tempo jego rozwoju i ciągłe dostosowywanie się do naszych potrzeb, nawet w tak krótkim ewolucyjnie okresie jak sześćdziesiąt lat.

Kciuk. Przydatny, niezawodny i skuteczny. Od wieków radzi sobie w wielu różnych zawodach. Jest elastyczny, gotowy do przyjmowania na siebie nowych obowiązków i ustawicznego kształcenia. Umożliwiał nam łapanie najbardziej prymitywnych pięściaków, ale przydał się także na budowie czy przy precyzyjnych pracach dekoracyjnych. Okazał się niezastąpiony przy pisaniu. Gdy pojawiły się maszyny, podołał wyzwaniu i nauczył się układu klawiatury. Choć ograniczono mu obowiązki (miał trzymać się największego klawisza spacji), bo nie był tak zwinny jak towarzysze, to nadal utrzymał się w wąskim gronie niezastąpionych. Przydatny w każdej profesji. Powszechnie lubiany i doceniany.

W 1992 roku przed kciukiem postawiono nowe zadanie. Na świecie pojawił się Simon – pierwszy smartfon. Rola kciuka od tego momentu zaczęła błyskawicznie rosnąć. Paluch wyprzedził kolegów jako ten, który daleko sięga i posiada największą ruchomość. Otrzymał niemal samodzielne stanowisko. Pozostałe palce miały pełnić jedynie rolę podparcia. W świecie medycznym sugerowano, że nie pozostanie to bez wpływu na rozmiar kciuka. Będzie on nieustannie wydłużał się i wzmacniał w odróżnieniu od pozostałych palców. Niektórzy zaczęli martwić się o estetykę – czy to będzie ładnie wyglądać? Bo smartfony stały się przecież bardzo ładne. Przeszklone, z krawędzią wygładzoną, bez krawędzi, posiadające lśniące wyspy, podświetlenia, oprawy z aluminium… Szkoda byłoby zeszpecić tak piękne urządzenie jakimś monstrualnym kciukiem. Zaraz jednak pojawiły się głosy krytyczne z drugiej strony. Nasz problem nie był natury estetycznej, a praktycznej. Dobrze, że kciuk rośnie, ale problem w tym, że robi to za wolno. Kciuk nie nadąża za postępem technicznym. Kciuk nie może sprostać. Kciuk nie dosięga! Ten kciuk, który pracował nad freskami w kaplicy Sykstyńskiej, który napisał tyle poważnych powieści, zaczął zawodzić przy prostej czynności. Nikt nie żądał od niego cudów. Zadanie było czysto fizyczne i takie, do którego został przecież stworzony. Dosięgnąć do wszystkich krawędzi, tych wygładzonych i tych nieistniejących. Niektórzy zaczęli usprawiedliwiać kciuk, a obwiniać producentów smartfonów, którzy tworzą coraz to większe urządzenia i tym samym ignorują poważny problem niedosięgającego kciuka.

Czy sprawa jest istotna? Okazuje się, że tak. Poświecono jej już kilka artykułów i burzliwych dyskusji na forach. Ja dziś poświęcam jej felieton. Producenci ścigają się w proponowaniu rozwiązań – zmieniają rozmieszczenie ikon, wprowadzają funkcję pomniejszenia ekranu. Coraz częściej starają się uszanować żółwie z punktu widzenia technologii tempo wzrostu kciuka, jego ewolucyjną niedoskonałość czy wręcz niepełnosprawność. Mamy nadzieję, że będzie lepiej i nasza ważka potrzeba dosięgania we wszystkie zakamarki ekranu smartfona, bez konieczności trzymania go obiema rękami, zostanie w końcu zaspokojona. Bo inaczej – jak żyć? No jak?

Biedny kciuk zadaje sobie być może to samo pytanie. Przepracowany, obciążony, trochę gruby, skarlały w porównaniu do kolegów. Typ samotnika. Nie spoufala się. Stara się nadążać, ale wszyscy mają do niego pretensje, że jednak mu się to nie udaje. Cele są ambitne, potrzeby ogromne, a on spełnia je w zbyt wolnym tempie. Zapada na choroby zawodowe, tzw. iChoroby, jak zapalenie ścięgien spowodowane ciągłym uderzaniem o ekran. W dodatku zaraża nim kolegów. Medycyna zna przypadki unieruchomienia całej dłoni na kilka tygodni przez jego pracoholizm. Taka przypadłość kończy się oczywiście zwolnieniem lekarskim, a to już straty dla firmy. Żal mi kciuka. Mam dla niego wiele empatii. Tyle mu zawdzięczamy. Kiedyś przecież był kluczowy, zapewnił nam opanowanie tylu skomplikowanych czynności, tak się starał, kształcił, a teraz nie nadąża. Jego ambicja i duma muszą cierpieć.

Gdzieś na górze, najedzeni, bezpieczni, powszechnie szanowani wynalazcy potrzeb i celów wkrótce postawią przed nim nowe wyzwania, określą nowe normy. Szkoda osiąść na laurach, uznać, że jesteśmy zaspokojeni. Na piramidzie niezbędnych potrzeb można przecież dobudować nowe kondygnacje, nieco poszerzyć podstawę, być jeszcze bardziej najedzonym, bezpiecznym i szanowanym. Sięgać do wszystkich krawędzi.

aktorka, autorka i reżyserka, w zespole Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (2017) za dramat Słabi.