2/2021
Jacek Kopciński

Skarby w martwym archiwum

 

W pandemii na nowo odkrywamy Teatr Polskiego Radia. Problem w tym, że – raz wyemitowane – słuchowiska tylko przez kilka dni można znaleźć na stronie Jedynki, Dwójki lub Trójki. Potem znikają w czeluściach niedostępnego archiwum i tylko ich pirackie kopie krążą po internetach.

Wielokrotnie pytałem dyrektorów i redaktorów Polskiego Radia, dlaczego słuchacze nie mają dostępu do dawnych nagrań, i zawsze słyszałem tę samą odpowiedź: nie stać nas na opłacenie praw autorskich. Nikt mi jednak nie zdradził, o jakie sumy chodzi. Nigdy też nie doczekałem się odpowiedzi na pytanie, dlaczego radio nie zdecyduje się na popularną dziś formułę pay-per-view. Słuchowiska w formie darmowego podcastu można znaleźć na stronie ninateka.pl, ale ten niewielki zbiór przestał być uzupełniany. Swoje cyfrowe zasoby udostępniają dziś muzea, galerie, biblioteki, teatry dramatyczne i operowe, nawet Teatr Telewizji, który na platformie VOD próbuje rywalizować z ofertą filmową. Tylko TPR, którego archiwa kryją prawdziwe skarby sztuki radiowej, wciąż pozostaje zamknięty. Oficjalnie, bo nieoficjalnie różne kanały w sieci codziennie wypuszczają skopiowane audycje, dawne i całkiem nowe, o czym ludzie radia muszą wiedzieć.

„Można gdzieś znaleźć spektakle sprzed roku, dwóch?” – pyta Janusza Kukułę, szefa radiowej sceny, Piotr Zaremba („Plus Minus”, 23–24 stycznia 2021). „Tak, na stronie Polskiego Radia” – odpowiada dyrektor i mówi o nowej, „specjalnej stronie” Radiobook. Sprawdzam i widzę, że strona ta nie udostępnia słuchowisk, ale powieści w odcinkach. Dziennikarz pyta też o koszt produkcji jednego nagrania i na to pytanie w ogóle nie otrzymuje odpowiedzi. „Chce pan poznać wszystkie nasze tajemnice?” – dziwi się Kukuła, jakby Polskie Radio było jakimś zaczarowanym ogrodem, a nie spółką skarbu państwa, która mogłaby po prostu sprzedawać swoje produkcje słuchaczom, a nawet innym instytucjom. Choćby niezależnym radiostacjom, których wiele powstaje w Internecie. Spróbujcie jednak kupić od Polskiego Radia choćby niewielki fragment słuchowiska!

Wokół Teatru Polskiego Radia od lat tworzy się aurę miejsca wyjątkowego, w którym każdy chce pracować nawet za darmo. Doceniam szlachetność zakochanych w radiu artystów, sam od lat dzielę z nimi to uczucie. Nie rozumiem jednak, dlaczego muszą oni zarabiać po trzysta (aktorzy) i tysiąc (reżyserzy i kompozytorzy) złotych za słuchowisko? Praca nad nagraniem – jak mówi Kukuła – trwa jedynie czterdzieści godzin, ale nawet to zawrotne tempo nie tłumaczy pożałowania godnych stawek, które ujawnili mi sami artyści. Zdaje się zresztą, że tylko w takim pośpiechu radio może nagrać aż sto pięćdziesiąt słuchowisk rocznie. Skoro jednak produkcja jest tak masowa, a słuchacze „najwierniejsi z wiernych”, pieniędzy na honoraria i tantiemy nie powinno zabraknąć.

Wiem, że niektórzy twórcy wchodzą do studia po długich próbach prowadzonych poza radiem. Zazwyczaj jednak reżyser rzeczywiście „jest w pozycji sapera, który nie może się pomylić” – jak barwnie ujął to Kukuła. Dyrektor chwali swoich pracowników, i rzeczywiście jest wśród nich wielu wybitnych radiowców, wiadomo jednak, że ilość musi w końcu odbić się na jakości. Czy to przypadek, że najważniejsza nagroda radiowa Prix Italia (w kategorii „fikcja”) po raz ostatni trafiła do Polski w 1996 roku, a więc dwadzieścia pięć lat temu? Dostali ją Andrzej Mularczyk i właśnie Janusz Kukuła za Cyrk odjechał, lwy pozostały – słuchowisko udostępnione dziś w sieci na kanale Audiobook Maniac, a więc raczej bez licencji. Drugi raz po równie prestiżową nagrodę sięgnął Krzysztof Czeczot w 2013 roku (Prix Europa w Berlinie za nowatorskie nagranie Andy – do wysłuchania na chomikuj.pl). Od kilku lat ten zdolny reżyser angażuje się jednak we własny biznes audialny i Teatr Polskiego Radia odwiedza sporadycznie.

Oczywiście w radiu wciąż można wysłuchać audycji znakomitych, na dodatek często realizowanych na podstawie tekstów najlepszych polskich dramatopisarzy, ale czy ktoś o nich pisze, dyskutuje, porównuje z filmami, powieściami czy kultowymi serialami? Wszyscy wzdychamy do czasów, w których polskie słuchowiska kształtowały świadomość całych pokoleń polskich inteligentów, dlaczego dzisiaj nikt nie walczy o ich uwagę? Na naszych łamach piszemy o twórczość Marty Rebzdy, wrażliwej na ludzką krzywdę reportażystki, która do spółki z Waldemarem Modestowiczem odnowiła gatunek słuchowiska dokumentalno-poetyckiego. Czy słyszeliście choćby jedno z jej dzieł? Znacie chociaż ich tytuły? Modestowicz, z którym rozmawiam w tym numerze „Teatru”, to od lat jeden z najciekawszych reżyserów radiowych. Ciekawe jednak, że swoje najlepsze ubiegłoroczne słuchowisko – H. według dramatu Jarosława Jakubowskiego – zrealizował z Polską Kompanią Teatralną.

W pandemii na nowo odkrywamy scenę radiową, ale też przekonujemy się, że ambitna sztuka audialna może się dziś rozwijać poza radiem. To ważny sygnał dla Janusza Kukuły, który o niezależnych produkcjach w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie oczywiście nie wspomina. Zapowiada natomiast powstanie Muzeum Teatru Polskiego Radia w… Baranowie Sandomierskim. „Znajdzie się w nim sala powieści radiowych: Matysiakowie i W Jezioranach” – mówi dyrektor. W okolicach muzeum pojawią się też ławeczki z głosami wybitnych aktorów: Świderskiego, Holoubka, Zawadzkiej. Przysiadać będą na nich zmęczeni emeryci, podczas gdy ich wnukowie ciągle czekają na dostępne, żywe, nowoczesne archiwum TPR. Pora je otworzyć!

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.