Artystka na dziewięć głosów
Wędrując znanymi korytarzami teorii feministycznych, dotarliśmy do ściany. Palestyna. Ludobójstwo. Nasza bezsilność. Ostatnia część zrealizowanego przez różne artystki tryptyku to jak dotąd jedna z najmocniejszych wypowiedzi rozpoczynającego się sezonu.
Jakubowska. Jakubowska. Jakubowska. to zrealizowane w ramach Festiwalu Łódź Wielu Kultur trzy wydarzenia sceniczne, których pomysłodawczynią jest Weronika Szczawińska. Przygotowano je z myślą o jednorazowej prezentacji. Wszystkie poświęcono nieco zapomnianej reżyserce filmowej i wybitnej pedagożce, Wandzie Jakubowskiej. Spod jej skrzydeł wyszli między innymi Kazimierz Kutz, Krzysztof Kieślowski czy Agnieszka Holland.
Jak ją widziano? Co o niej mówiono? Czy miała w sobie coś z Agnieszki z Człowieka z marmuru? Twórczynie szukają odpowiedzi na te pytania i rekonstruują na scenie biografię i twórczość Jakubowskiej, zostawiając miejsce dla swoich własnych interpretacji i manifestów artystycznych. Twórczynie pierwszego performansu – reżyserka Marta Szlasa-Rokicka wraz z dramaturżką Jowitą Mazurkiewicz umiejętnie opowiadają o swoim wyobrażeniu bohaterki i pytają o miejsce kobiety w sztuce. Jednocześnie tematyzują własną obecność: „na pewno przyszliście tutaj dla Szczawińskiej czy Jakimiak”.
Szlasa-Rokicka wchodzi do sali kinowej łódzkiej szkoły filmowej, gdzie odbywa się spektakl, ubrana jak wspomniana Agnieszka z filmu Andrzeja Wajdy. Odróżnia ją to, że niesie tęczową torbę, a wokół jej rąk wije się taśma filmowa. Performerka walczy z nią, ale także nadaje jej formę. Każdemu ruchowi towarzyszy nieznośny szelest, który momentami zagłusza wypowiedzi. Sztuka krępuje artystkę. Tandem podejmuje próbę rozluźnienia tych więzów. W bezczelny (w najlepszym tego słowa znaczeniu) sposób wkłada w usta bohaterki własne słowa, choćby poprzez włączenie w performans nagrania Jakubowskiej w podeszłym wieku, która głosem Jowity Mazurkiewicz mówi o swojej ekranizacji Nad Niemnem. O tym, jak pracowało jej się na planie i jak interpretowała postać Justyny. Film nie doczekał się premiery, taśma została zniszczona podczas drugiej wojny światowej. A skoro tak, to można stworzyć go na nowo. Choćby w krótkim performansie.
Druga część, wyreżyserowana przez Weronikę Szczawińską, oddaje pole stawiającym swoje pierwsze kroki w teatrze Ninie Kwapisiewicz, Darii Lisowskiej, Julii Pawlak i Matyldzie Wojsznis. Czwórka młodych aktorek, studentek wydziału aktorskiego łódzkiej szkoły filmowej, mając do dyspozycji cztery krzesła i jedne skrzypce, określa swoją pozycję w świecie artystycznym, opowiadając o lękach i marzeniach. Punktem wyjścia jest Ostatni etap – najbardziej znany z obrazów Jakubowskiej. Ocalała z Auschwitz artystka nakręciła film o więźniarkach. Aktorki skupiają się na konfrontowaniu przeszło siedemdziesięcioletniego dzieła ze współczesną wrażliwością. Od samego początku podkreślają, ile lat dzieli ich narodziny od śmierci reżyserki, jej urodzin oraz premiery pierwszego filmu. Wydobywają najbardziej interesujące dla siebie postaci z Ostatniego etapu i odgrywają poszczególne sceny, żeby ostatecznie odejść od cytowania go i opowiedzieć nam o postaciach, które chciałyby grać: Odyseuszce wracającej do Itaki, makabrycznej chirurżce plastycznej, liderce zespołu Dzikie Koty czy współczesnej wersji Marie ze Stokrotek Věry Chytilovej. Wyjaśniają, jaką sztukę chciałyby tworzyć, w jakich rolach siebie widzą i jakich wzorców kobiecości nie chcą już powielać.

Trzecia część stworzona przez Agnieszkę Jakimiak i Mateusza Atmana rozbija bezpieczny jak dotąd performans. Wędrując znanymi korytarzami teorii feministycznych, dotarliśmy do ściany. Palestyna. Ludobójstwo. Nasza bezsilność. Dwoje artystów, jedna projekcja i jeden mikrofon to dość, aby ta część performansu stała się jedną z najmocniejszych wypowiedzi artystycznych rozpoczynającego się sezonu.
Widzowie stają się słuchaczami wykładu performatywnego. Jakimiak zaczyna intymną opowieść o tym, że odkąd dostała zaproszenie do projektu, nie może przestać myśleć o Gazie. Ostatni etap, czyli film rozliczający się z tragedią drugiej wojny światowej, staje się dla niej coraz mniej istotny w obliczu trwającego ludobójstwa. Pozostaje punktem odniesienia dla duetu twórczego, ale w zupełnie nieoczywisty sposób. Ostatnia scena, czyli samobójstwo jednej z uczestniczek kobiecego ruchu oporu i wypowiedziane przez nią słowa: „Nie pozwólcie, żeby Auschwitz się powtórzył” każe postawić okrutną diagnozę: jesteśmy świadkami kolejnego etapu.
U Jakubowskiej odrębnym tematem stają się dźwięki wojny. Huk wybuchających bomb i buczenie samolotów mieszają się z doniosłą muzyką. Wojnie w Palestynie towarzyszy nieustannie dźwięk przelatujących dronów. Hałas, który powodują, jest klasyfikowany jako zanieczyszczenie środowiska. Ich świszczenie przypomina odgłos wydawany przez lecący rój pszczół. Natężenie dźwięku jest tak silne, że podnosi tętno i w efekcie znacząco wzmaga zespół stresu pourazowego. Jakimiak i Atman zadają pytanie, czy fonosfera współczesnej wojny też może harmonizować z muzyką. Artyści nawiązali kontakt z Ahmedem Abu Amshą, palestyńskim nauczycielem muzyki, który wspólnie ze swoimi uczniami stworzył piosenkę bazującą na wwiercającym się w mózg hałasie dronów. Tym dźwiękiem i projekcją flagi Palestyny kończy się całe wydarzenie.
Postać i twórczość Wandy Jakubowskiej w zderzeniu ze współczesną wrażliwością uruchomiły szereg nieoczywistych tematów. Od sytuacji młodych aktorek i twórczyń teatralnych, po manifest wsparcia dla Palestyny. Jakubowska. Jakubowska. Jakubowska. jest cudownym wielogłosem, którego potrzebujemy w polskim teatrze.