Blog

8 lutego 2022

A co, jeśli nie?

 

W Teatrze Powszechnym znowu powstał spektakl, który wywołał protesty i społeczną polaryzację. Oczywiście, nie ma on już takiej siły jak Klątwa czy Diabły, ale wymazując ze społecznego krajobrazu Kościół katolicki, Radio Mariia u jednych wywołuje zacieranie rąk, u drugich oburzenie. Nic dziwnego, bowiem, jak już kiedyś na naszych łamach stwierdził Paweł Dobrowolski, Powszechny ma swojego zdeklarowanego widza, którego do niczego przekonywać nie trzeba, ma też swojego ugruntowanego przeciwnika, który zwykle nie ogląda spektakli, ale oskarża o obrazę uczuć religijnych. Oczywiście istnieje jeszcze grupa widzów i krytyków, którzy starają się zachować myślową niezależność i rozmawiać z twórcami tak, jakby ich spektakle były nie sceniczną prowokacją czy agitacją, ale poważną debatą o stanie polskiego społeczeństwa. Jest ich niestety coraz mniej, bo Powszechny chyba nie potrzebuje rozmowy.

Ubrany w formę political fiction spektakl Rozy Sarkisian (kolejny raz rozlicza nas twórca/twórczyni spoza Polski – lepsza perspektywa, brak obaw, a może, dzięki dystansowi, duża łatwość diagnozy?) powstał w ramach projektu Face to Faith wspieranego z programu Kreatywna Europa, który stawia pytania o znaczenie wiary we współczesnym społeczeństwie. Radio Mariia przedstawia rzeczywistość w roku 2037 – piętnaście lat po zlikwidowaniu Kościoła katolickiego w Polsce. Jak mówi Oksana Czerkaszyna, abortowano z miejsc publicznych krzyże, ze szkół lekcje religii, abortowano pomniki i katolickie artefakty. Wszystkie, łącznie z korpusem Jezusa (wiszącym jak u Wajdy do góry nogami) i figurą Maryi, bezceremonialnie trafiają na śmietnik. Przejęto majątek Kościoła, a świątynie, co znamy już zarówno z Europy Zachodniej, jak i Wschodniej, zamieniono na muzea, puby i inne instytucje.

O rewolucyjnych zmianach dowiadujemy się, słuchając audycji radiowej z okazji jubileuszu, która nosi tytuł Radykalna wyobraźnia. I chyba o radykalizm zamknięty w satyrze i grotesce tu chodzi. Jeśli katolickie media ojca Rydzyka są powszechnie odbierane jako skrajnie prawicowe, wtrącające się w politykę, to twórcy postanowili pokazać je à rebours. A co, jeśli rozgłośnię przejęłyby media skrajnie lewicowe, antykościelne, laickie? Ich język będzie ekstremalny. Oskarża się tu nie tylko dawnych hierarchów i skrajnych prawicowców, ale także ateistów szukających dialogu z wierzącymi czy tzw. otwartych katolików (tych, którzy czytają „Tygodnik Powszechny”, chcą reform i odnowienia Kościoła). Jeśli nie dokonujesz apostazji, wciąż sankcjonujesz istnienie kościelnej instytucji i tym samym podpisujesz się pod wszystkimi grzechami hierarchii: pedofilią, nadużyciami seksualnymi, marginalizowaniem kobiet, politycznymi naciskami – zdają się mówić twórcy.

Teatr w swoim spojrzeniu na Kościół przyjął optykę westernową: są tylko bohaterowie i łajdacy. W Radiu Mariia po jednej stronie są źli uosabiani przez arcybiskupów Jędraszewskiego czy Dziwisza oraz przez świeckich: Kaję Godek (w spektaklu pseudonim Płodek), Wojciecha Cejrowskiego – po drugiej dobrzy: ateiści, racjonaliści, ścigający „katolickich przestępców”. Żadnych niuansów, złożonych problemów, pytań, wątpliwości. Twórcom chodzi o to, by było wyraziście i rozliczeniowo. Widzę problemy Kościoła, konieczność rozliczenia niewyjaśnionych kwestii, ujawnienia danych w sprawach o pedofilię, osądzenia winnych, rozdzielenia przestrzeni wiary od polityki. Ale jednak Kościół katolicki to nie tylko oskarżani o przestępstwa seksualne czy zaniedbania wysoko postawieni duchowni, to nie tylko skrajnie radykalni laicy. Co zrobić ze zwykłymi wierzącymi, z tymi, którzy chcą i potrzebują wspólnoty, co z katolikami załamanymi kondycją Kościoła, wreszcie co z uczciwymi duchownymi uważającymi swoje kapłaństwo za powołanie? To naprawdę złożone kwestie. Nie tak proste i zero-jedynkowe, jak chciałby pokazać nam Teatr Powszechny (kiedyś w sposób pogłębiony i wielowymiarowy wypowiedział się na ten temat Paweł Passini w #chybanieja). Ich rozwiązanie nie może być tak banalne i zarazem drastyczne (wyjeżdżające na ulice czołgi?!). Czy ten spektakl patrzy w twarz wierze i poważnie pyta o znaczenie wiary we współczesnym świecie (jak zapewnia o tym program)? Tak, polskie społeczeństwo laicyzuje się w bardzo szybkim tempie, ale czy w całości marzy o siłowym upadku Kościoła? Pozbawieni katolickiej wspólnoty Polacy w wizji Sarkisian szukają jej ekwiwalentów, potrzebują jakiegoś kultu, quasi-religii. Katolicyzm zastępuje więc waginizm (zamiast przydrożnych figurek Maryi stoją imitacje wagin), święto Bożego Ciała – kult ciała kobiecego, a i tak patriarchatu nie udaje się zniszczyć. Czy zatem ta fikcyjna rewolucja warta była ofiar? Wyobraźnia, nie ta radykalna, podpowiada, że są inne niż ekstremizm drogi zmiany.