7 listopada 2024
Lanthimos
Wolność istnieje, ale tylko „w momencie wyjścia, potem wchodzi się w kolejną pułapkę i ostatecznie świat okazuje się większą klatką” – mówi o twórczości Franza Kafki Maciej Gorczyński w październikowym „Teatrze”. Obserwacja ta świetnie opisuje dzieło innego artysty – Yorgosa Lanthimosa. W kinach grają jeszcze nowy film greckiego reżysera pod przewrotnym tytułem Rodzaje życzliwości. To kolejny rejs artysty po kolorowych wodach Hollywood. Na pokładzie między innymi Emma Stone, Jesse Plemons i Willem Dafoe. Lanthimos płaci fabryce snów rozrywkowe myto i nie narzeka, choć filmom to raczej nie służy. Zniknęła gdzieś piorunująca surowość Alp i Kła. Rozrzedziła się obezwładniająca atmosfera Zabicia świętego jelenia. W zamian dostaliśmy więcej humoru i widowiska. Spektakularność najwyraźniej widać w Biednych istotach, wizualnej bombonierce sprzed ledwie roku (ze Stone i Dafoe w obsadzie). To dobry film, czyli w wypadku Lanthimosa rozczarowanie. Wcześniej kręcił arcydzieła.
Nowy obraz jest formalnie skromniejszy od ubiegłorocznej fantazji na temat mitu o stworzeniu, aczkolwiek droczy się z naszą potrzebą widowiska, zwłaszcza w scenach z szalejącym samochodem. Formalna powściągliwość wynika po trosze z kompozycji. Rodzaje życzliwości składają się z trzech niepowiązanych ze sobą fabularnie rozdziałów, połączonych jedną trzecioplanową postacią – niejakim R.M.F. Yorgos Stefanakos jest w tej roli trochę jak Artur Barciś w Dekalogu Krzysztofa Kieślowskiego. Lanthimosa także zajmują kwestie ostateczne. To twórca głęboko religijny – to znaczy opisujący rzeczywistość poprzez religijne skrypty. Arcydzielne Zabicie świętego jelenia z 2017 roku opowiadało o współczesnym i jednocześnie przedchrześcijańskim świecie. Ożywione starożytne reguły okazały się – niespodzianka – okrutne. Film zawierał jednak obietnicę zmiany, sugerował przyjście Chrystusa i spełnienie jego misji, tak jak ją tłumaczył René Girard w swojej teorii kozła ofiarnego.
Rodzaje życzliwości rozpoczyna historia, która przypomina skrzyżowanie Księgi Hioba z Księgą Rodzaju. Bóg (w tym wypadku szef korporacji grany przez Dafoe) nie zsyła na Hioba (podwładnego granego przez Plemonsa) plag i okropieństw, a łaski: piękny dom, mądrą żonę, luksusowy samochód. Czego żąda w zamian? Bezwzglę dnego posłuszeństwa, w najdrobniejszym nawet szczególe. Ot, raj.
Bóg, o którym opowiada Lanthimos, Stary Bóg, nie był jeszcze ani łaskawy, ani miłosierny, co najlepiej tłumaczy Carl Gustav Jung w niedawno wznowionej Odpowiedzi Hiobowi. Grany przez Plemonsa Robert jest jak Adam – zdobywa się na bunt. Nie z pychy jednak i nie z grzesznej ciekawości. Przeciwnie – chce uniknąć zła. Dochodzimy do paradoksu. Czy grzech na zlecenie Boga pozostaje grzechem? Hiob miał łatwiej: był ofiarą boskiej niesprawiedliwości, prawo moralne miał po swojej stronie. Od Roberta wymaga się zbrodni i żaden gorejący krzew go nie powstrzymuje.
Jest w tej historii echo jeszcze jednej – o synu marnotrawnym. Bohater grany przez Dafoe ostatecznie wybacza. Podwładny płaci za to zatraceniem siebie i złamanym kręgosłupem moralnym. Ot, rodzaj życzliwości. Bóg jest miłosierny i okrutny – naraz. Bunt, nawet w słusznej sprawie, nie koi tęsknoty za Ojcem, nie zaciera wspomnienia Raju. Wyjście z jednego systemu jest wejściem w drugi. Uwolnienie od zewnętrznych nakazów więzi w matni wewnętrznych sił, których nie kontrolujemy. Wolność istnieje w momencie wyjścia. A potem drzwi się zamykają. Na zewnątrz zacina deszcz. I nawet jeśli wrócimy do środka, to przemoczeni, przeziębieni, chorzy.
Realistyczne zdjęcia największych nawet dziwności, niewielka obsada, powtarzalne lokacje, wszystko, co widzimy w Rodzajach życzliwości, to Lanthimosowy standard. Każdy jego film opowiada o inaczej zaprojektowanym świecie-klatce. Panują tam sztywne, często okrutne i absurdalne reguły. Czy to dwór królewski w Faworycie, czy zamknięty ośrodek w Lobsterze, albo skryty za murem dom w Kle – schemat jest ten sam. A nawet jeśli lokacji jest więcej i bohaterowie podróżują, to jakby nie naprawdę. Świat jest albo teatralną scenografią (Biedne istoty), albo opustoszałym planem zdjęciowym – miastem widmem z nielicznymi statystami (Zabicie świętego jelenia, Rodzaje życzliwości). Lanthimos szkicuje laboratoria, w które wrzuca bohaterów i za ich pomocą bada mity. Jakby próbował zajrzeć pod podszewkę. Sprawdzić, czy w ogóle jest jakieś pod, czy może są tylko gęsto tkane, coraz cieńsze nici.
Trzeci rozdział Rodzajów życzliwości jest o sekcie, której członkowie poszukują świętej, czy też bogini. Działają metodycznie, według kwestionariusza. Skąd mają instrukcję? Wywnioskowali z pism? Została im objawiona? Nie wiadomo. Chcą odnaleźć uzdrowicielkę, która potrafi wskrzeszać zmarłych. Z takim sojusznikiem można wyrwać się z największego ze znanych nam systemów – śmiertelności. Złamać kod, wyjść z klatki. Wyznawcy kultu rozumieją, że nie można w tę wieczność wskoczyć tak po prostu, na wariata. Że trzeba się w coś ubrać, czymś zabezpieczyć – trzeba napisać kolejną religię, nowy kodeks. Hakowanie systemu jest jego aktualizacją, która sprawia, że wśród opcji pojawia się dodatkowa – escape. To się oczywiście nie może udać. System jest z natury opresyjny oraz poddany limitom, prowadząc do wolności, ostatecznie ją oddala. Wszystko, co możemy zrobić, to wymienić pręty.
Tak jak w części środkowej, w której pod ocalałą z katastrofy kobietę (Stone) podszywa się… pies. Wygląda dokładnie tak jak ona. Mówi tak jak ona. Jej ojciec (Dafoe) daje się nabrać, że to ona. Wszyscy dają się nabrać – poza mężem (Plemons). W świecie, w którym rządzą ludzie, pies jest im poddany (w świecie psów jest odwrotnie). Żona-pies nie może oszukać męża-człowieka, nawet jeśli potrafi kłamać. Zrobi wszystko, żeby zadowolić swojego Pana. A Pan również dlatego jest Panem, że przeczuwa swoją władzę. I to też jest system. Do zbudowania klatki wystarczą dwie osoby. Jedna może być wymyślona.