Blog

4 kwietnia 2022

Na krawędzi czasu

 

W zeszłorocznym orędziu na Międzynarodowy Dzień Teatru zdziwił mnie brak konkretnej reakcji Helen Mirren na sytuację pandemiczną i związane z nią problemy dotykające kultury, w szczególności teatru i twórców. W tym roku w orędziu amerykańskiego reżysera Petera Sellarsa nie ma bezpośredniego odniesienia do Ukrainy, nie padają słowa „atak”, „agresja”. A przecież, jak możemy przeczytać w biogramie twórcy, to, co go interesuje, to kwestie rasowe, ubóstwo, wojna, międzynarodowe problemy uchodźcze. Czy to możliwe, że dzielący nas ocean tak bardzo zmienia perspektywę? Czy to rodzaj dyplomacji? W naszej przestrzeni geograficznej to, co dzieje się na terenie Ukrainy, determinuje myślenie na każdy temat, być może dla Amerykanów wojna, którą wywołał Władimir Putin, jest na tyle odległa, że nie czują namacalnie jej zagrożenia. A przecież nikt dziś nie jest bezpieczny. Życie na krawędzi czasu, jak trafnie określa naszą epokę Sellars, wiąże się dla tego twórcy z niebezpiecznymi przemianami kulturowymi, medialnymi iluzjami, pandemiczną samotnością. Może kryje się tu i wojna? Może filozoficzne, a nie polityczno-społeczne spojrzenie reżysera powoduje, że nie chce on powtarzać medialnych newsów, lecz językiem metafory pragnie mówić o potrzebie jedności. Naprawdę stoimy na krawędzi czasu. Czy możemy bowiem być pewni decyzji Putina – człowieka, który wykazuje cechy psychopatyczne? Sellars zachęca, by teatr nie był reportażem, lecz doświadczaniem, byśmy doświadczali w nim „świętej nienaruszalności i bezkresu pojedynczego życia” – tym bardziej więc musimy pamiętać o nienaruszalności każdego życia naruszanego decyzją jednego człowieka.

Polskie orędzie Kobiecego Dramatycznego Kolektywu stoi na drugim biegunie. Kolektyw przedstawił manifest przeciwko wojnie, za pokojem. Padają w nim słowa: „Putin”, „bestialstwo”, „przemoc”, „Ukraina”, „Ukrainki”, „Ukraińcy”, „dom uchodźczy”, „zbiórki”, „solidarność”. Dla autorek teatr dziś to przede wszystkim teatr na Ukrainie – teatr schron, teatr miejsce dla uchodźców. Ale także zreformowany teatr przyszłości, który da przykład, jak powinien zreformować się świat. Jeśli orędzie Sellarsa jest zdystansowane wobec konkretnych politycznych zagrożeń, to manifest kolektywu ma charakter zaangażowanej odezwy. Orędzia zawierają zwykle przyszłościową wizję sztuki, najczęściej utopijną. Polski manifest to odezwa żądająca zmian wewnątrz teatru (tu postulaty są podobne jak w programie dyrektorskim Strzępki), to także gorąca zachęta do rewolucji na świecie. „Wojna namacalnie pozwala nam odczuć, że teatr to zgromadzenie kruchych ciał, które rozpoznają swoją współzależność i siłę płynącą z relacji. A kruchość jest tym, co wznieca rewolucję. Dziś, w środku najgłębszego kryzysu, wzrasta w nas nieposkromione pragnienie zmiany”. Jak dokonać zmiany? Od czego zacząć? Autorki stawiają na zniszczenie patriarchatu. Jako kobieta bardzo chciałabym, aby zależność podana przez kolektyw była tak jednowymiarowa i prosta. „Wojna jest radykalną manifestacją patriarchatu. Patriarchat zatem musi się skończyć, by skończyły się wojny toczone przeciw życiu”. Tak, to, czego dokonano w Buczy, to przerażające ludobójstwo, którego nie da się opisać słowami. Prawdą jest, że w przeważającej mierze wojny wywołują mężczyźni, choć nie tylko, nie zawsze (dość wspomnieć bohaterkę sosnowieckiej premiery pt. Kreszany, kniahini Olgę Kijowską – władczynię okrutną i bezwzględną). Może rozbicie patriarchatu zminimalizowałoby konflikty zbrojne, ale czy by je zupełnie wyeliminowało – wątpię. To nie tylko kwestia płci, to kwestia natury człowieka. Z drugiej strony, kiedy spojrzymy na agresję zbrojną rozpoczętą przez Władimira Putina, musimy widzieć też ukraińskich mężczyzn, którzy żegnają swoje żony, dzieci, dziewczyny i ze łzami w oczach odprowadzają je do granic lub na dworcowe perony, mając świadomość, że być może widzą się ostatni raz. Oni też walczą, zabijają z konieczności, tak jak stojące obok nich coraz liczniej młode kobiety. Wojna jest obłędem.

Orędzie kobiet ma siłę perlokucyjną – wywołuje nie tylko emocje, ale i działanie. Kolektyw zachęcił do akcji performatywnej i umieszczenia przed teatrami napisu „ДЕТИ”. W ten sposób chciał upamiętnić bestialsko zamordowanych cywili, głównie matki z dziećmi, którzy chronili się w zbombardowanym teatrze w Mariupolu. Do akcji dołączyły teatry z różnych miast – i tym samym wyraziły sprzeciw wobec działań Rosji i solidarność z Ukraińcami. Ta symboliczna akcja ma więc też wymiar konkretny.

Oba orędzia łączy wiara, że teatr może zmieniać rzeczywistość. Oba nawołują do wspólnotowości i równości. Na ile to postulaty możliwe, realne, a na ile życzeniowe? Na pewno warto je wypowiadać. „Nie musimy być zabawiani – pisze Sellars. – Potrzebujemy być razem. Musimy dzielić tę samą przestrzeń i musimy kultywować uwspólnotowienie przestrzeni. Potrzebujemy chronionych przestrzeni głębokiego zasłuchania i równości”. Dla Sellarsa teatr to przestrzeń chroniona (choć nie pisze wprost o niszczeniu jej na Ukrainie), dla Strzępki i współautorek – schron. Jakkolwiek można polemizować z fragmentami orędzi, ich przemilczeniami, uproszczeniami i patetycznym językiem (ale to prawo tego gatunku), wierzę, że teatr jest miejscem, które dziś w jakimś stopniu może nas chronić przed bestialstwem.