9 czerwca 2021
Przebudzone projekty
Czekaliśmy – najpierw cierpliwie i ze zrozumieniem, potem coraz bardziej nerwowo i z wątpliwościami. Już byliśmy gotowi zasiąść na widowni. Czekanie jednak wydłużało się, a napięcie – jak w dobrze skrojonej sztuce – rosło i stawało się coraz bardziej dramatyczne. I tak przez wiele miesięcy, z krótkimi przerwami, kiedy można było w teatrze wymienić nagromadzoną energię. Teraz ilość premier wprowadzanych na afisz jest porażająca i nawet przy dużych chęciach i mobilności niemożliwa do rozplanowania w jednym kalendarzu.
Są wydarzenia uśpione, zawieszone w czasie, które z nową siłą dopominają się o uwagę. Nie dotyczy to tylko teatru. Otwarta w Warszawie wystawa The art of Banksy. Without limits mimo zaklinania w tytule też została zawieszona. Po jej ponownym otwarciu przekonaliśmy się, że artysta zdołał już w 2020 roku zareagować na pandemię i skomentować ją w kilku pracach. Mały chłopiec nie bawi się Supermanem i Batmanem, ale superheroiną – pielęgniarką. Namalowana na murze kaszląca staruszka, która upuszcza laskę i torebkę, to metafora choroby, a zamknięte w łazience szczury – tak charakterystyczne dla graffiti artysty – wariują w izolacji. Ta ostatnia praca streetartowca nosi przewrotny tytuł – Moja żona nienawidzi, gdy pracuję w domu.
Po trzeciej, najgorszej fali pandemii uaktualniała się, ale zupełnie inaczej niż wystawa, premiera w Teatrze Lalka przygotowana w ramach Festiwalu Nowe Epifanie. Spektakl Kim jesteście? na podstawie Ordo Virtutum Hildegardy z Bingen wpisany był nie w tegoroczną, lecz w zeszłoroczną (!) edycję, która ze względu na lockdown kultury została przerwana. W ostatni majowy weekend dwunastowieczny moralitet z poruszającymi kompozycjami autorki pokazany został jako spektakl współorganizowany przez Nowe Epifanie, ale niewpisany już do kalendarium przeglądu (festiwal zakończył się w Wielkim Tygodniu). Epifanijne hasło „Któż zdoła się ostać?” – cytat z Apokalipsy św. Jana – dookreśla wymowę widowiska. Może dobrze, że jego realizacja tak bardzo została rozciągnięta w czasie. Ordo Virtutum czytamy już przez inne wydarzenia społeczne i polityczne. Premiera powstała przecież po filmach ujawniających nadużycia i przestępstwa w Kościele katolickim, po strajkach kobiet, ale też, a może przede wszystkim, po zaburzeniu przez pandemię porządku świata.
Forma widowiska wyreżyserowanego przez Jarosława Kiliana jest bardzo prosta i skromna, oparta na symbolach dobrze zakorzenionych w kulturze europejskiej. Siły dobra – cnoty ubrane są na biało, szatanowi przynależy kolor czarny. W tym świecie dobro wyrażają muzyka i piękny anielski śpiew wykonywany na żywo przez Annę Marię Jopek. Za scenografię służą wyświetlane w tle sceny iluminacje benedyktynki. Bohaterka opowieści – dusza ludzka – pokazana została zarówno jako młoda, jak i jako stara kobieta u kresu życia, która nie dała się zwieść siłom zła.
Kilian zaproponował spektakl niespieszny, przesycony treściami religijnymi, będący w kontrze do dzisiejszych nurtów i poszukiwań twórczych. Postawił na starą formę, trudne słowo i szlachetność wykonania. Ostatni monolog o świetle wypowiadany przez Irenę Jun zostaje z widzem zarówno na poziomie treści, jak i obrazu. „Kim jesteście?” – to pytanie zaczepne, prowokacyjne, zadawane z zewnątrz, a kierowane do nas. Reżyser nie wprowadza aktualnych odniesień do rzeczywistości, nie dorzuca pandemicznych rekwizytów zadomawiających się na scenach. Przypomina jednak, że wszelkie sytuacje graniczne na nowo każą pytać o podstawowe wartości, definiować celowość istnienia. Właśnie w czasach, kiedy prawie każdy kogoś stracił, znów zastanawiamy się nad pochodzeniem dobra i zła. Ordo Virtutum porusza problematykę eschatologiczną, pyta o przyczyny naruszenia harmonii świata. To spektakl, który w pandemii – czasie oczekiwania – pozostawia nadzieję, ale i niepokojąco pyta: kim będziecie?