Blog

21 stycznia 2025

Stary rok

 

Jaki był polski teatr w 2024 roku? Spośród wielu zjawisk jedno wydaje się szczególnie istotne. Wzrosły siła i znaczenie teatru opowieści, fabuły i psychologii. Żadna z tych kategorii nie jest nowa, co nie znaczy, że teatr się cofa, aczkolwiek trudno powiedzieć, żeby w minionych miesiącach wykonał jakiś znaczący krok naprzód. Awangarda przygasła, postdramatyzm zwietrzał i największe sukcesy ma już dawno za sobą. Kolejni artyści zdają się rozpoznawać rzeczywiste proporcje zainteresowania publiczności i dostarczają jej przede wszystkim dobrze opowiedzianych historii. Równolegle trwają negocjacje między teatrem a innymi sztukami performatywnymi, które, owszem, bywają zapraszane na deski scen dramatycznych, ale wciąż jako rodzaj eksperymentu, ekscesu, przyprawy. I to się jednak zmienia, czego dowodem wprowadzenie do Paszportów „Polityki” kategorii „scena” w miejsce „teatru”. Nic dziwnego, ponieważ to, co artystycznie najśmielsze i najbardziej nowatorskie, dzieje się właśnie tam: na polu zderzenia teatru, tańca i performansu. Tu konsekwentnie rozwija swoją sztukę Anna Karasińska, czego przykładem Zaproszenie z krakowskiej Łaźni Nowej. Również czerpiące z praktyk choreograficznych prace Ramony Nagabczyńskiej, Marty Ziółek i Dominiki Knapik w duecie z Patrycją Kowańską wskazują na potencjał tego obszaru.

W minionych miesiącach nagradzano i chwalono przede wszystkim teatr psychologiczny. Piękna Zośka z Teatru Wybrzeże w reżyserii Marcina Wierzchowskiego zdobyła Grand Prix Boskiej Komedii i została pokazana w Teatrze Telewizji, który odzyskuje miejsce w ramówce i widza. Nagrodą im. Konrada Swinarskiego za najlepszą reżyserię uhonorowaliśmy w redakcji „Teatru” Katarzynę Minkowską za spektakl Kiedy stopnieje śnieg w TR Warszawa. Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną zdobył Radosław Maciąg za sztukę Tęsknię za domem, którą chwilę później z powodzeniem wystawił w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Twórcy wszystkich tych przedstawień proponują fabularnie klarowne i jednocześnie atrakcyjne historie, w których spotykamy psychologicznie pogłębione postaci. Pogłębione, ponieważ wiwisekcji poddawane jest zarówno to, co dzieje się z nimi Teraz, jak i to, co działo się Kiedyś. Jak wiadomo z psychoterapii – jesteśmy wynikiem biografii naszych przodków. Żeby więc zrozumieć siebie, a to wydaje się w dzisiejszym teatrze (i szerzej – kulturze) zadaniem numer jeden, musimy zrozumieć, skąd i od kogo pochodzimy. Podobnymi sprawami, choć nieco inaczej, zajmują się konsekwentnie Agnieszka Przepiórska i Piotr Rowicki. Ich kolejny głośny monodram, Ocalone, odsłaniający historię kobiet gwałconych podczas powstania warszawskiego na ochockim Zieleniaku przez rosyjskie oddziały RONA, wyreżyserowała tym razem Maja Kleczewska.

Większość nagradzanych i dostrzeganych przez krytykę tytułów wpisuje się w ważny dziś nurt teatru biograficznego, odwołującego się do zapomnianych życiorysów, przemilczanych zdarzeń. Być może to wpłynęło na renesans aktorstwa psychologicznego. Zadziwiające, jak zmienił się obraz aktorstwa w porównaniu do rozpoznań Beaty Guczalskiej z książki Aktorstwo polskie. Generacje. O stylu gry dominującym w latach dwutysięcznych (rozważania autorka kończy na 2013 roku) pisała ona, że nie da się go analizować w kategorii roli, której zmierzch wiąże się ściśle z rozbiciem koncepcji jednolitego podmiotu. Postać sceniczna według Guczalskiej nie jest już psychologiczną całością, nie motywuje jej przeszłość. Role zastępują minirole, chwilowe, umowne. Aktorzy nie przeżywają, nie wcielają się w postaci, ale są pośrednikami dla słów, gestów. Dominuje ironia, dystans. Dekadę później role Karoliny Kowalskiej, Filipa Łannika czy Agnieszki Przepiórskiej są tego zaprzeczeniem.

Rozważaniom dotyczącym przeszłości oraz biografii jednostki na tle wspólnoty towarzyszy narastające milczenie wobec aktualnych tematów politycznych i społecznych. Najgłośniej ową ciszę słychać w temacie wojny w Ukrainie.