Koniec końców

Koniec końców
Memling, czyli historia końca świata, reż. Agata Duda-Gracz / fot. Natalia Kabanow / Teatr Wybrzeże w Gdańsku
Zmultiplikowany Bóg, opierając stopę na lśniącej kuli, podirytowanym tonem zapewnia nas o końcu końców. Nie za rok. Teraz. Spoiler alert: nic z tego nie będzie.

U Agaty Dudy-Gracz bez zmian: przychodzimy na umówioną godzinę, a impreza trwa już w najlepsze. Przebrana za jasełkowe anioły obsługa Dużej Sceny Teatru Wybrzeże w Gdańsku wędruje lunatycznie pomiędzy widzami szukającymi miejsc. Licznych „patrzycieli” (jak nazywa się tu publiczność) bezskutecznie dyscyplinuje Chrystus w dostojnej purpurze i sześciu osobach (Dariusz Alexander Majchrzak, Janek Napieralski, Grzegorz Otrębski, Paweł Pogorzałek, Marek Puchowski i Cezary Rybiński). Zmultiplikowany Bóg, opierając stopę na lśniącej kuli, podirytowanym tonem zapewnia nas o końcu końców. Nie za rok. Teraz. Spoiler alert: nic z tego nie będzie.

„Jebie bajką” – puentuje swój wykład na temat Sądu Ostatecznego, kanonicznego obrazu Hansa Memlinga, naburmuszona Historyczka (Małgorzata Brajner). Ta poręczna mikrorecenzja pasuje do całego przedstawienia. Memling, czyli historia końca świata nie wychodzi bowiem poza ramy pouczającej, śmieszno-strasznej opowiastki. Z przepastnego punktu wyjścia – w którym mieści się zarówno treść, jak i skomplikowana historia powstania średniowiecznego tryptyku – wyprowadzona zostaje chaotyczna i niekonsekwentna narracja. A przecież Duda-Gracz motyw apokalipsy uruchamiała już wielokrotnie i nierzadko z intrygującym skutkiem. W tym wypadku kategoria „końca” zostaje sprowadzona do poziomu powierzchownej, niemal memicznej awantury. „Było mówione wiele razy” – uprzedza zdziwienie ostatecznie sądzonych Chrystus. Pytanie, czy nie nazbyt wiele. Rwana konstrukcja sugeruje artystyczne wyczerpanie. 

W nowym spektaklu artystka zachwyca jedynie teatralną plastyką. Do pieczołowitej scenografii i kostiumów (projektu reżyserki) znakomite światła dodał Cezary Studniak. Dziwadła z dzieła Memlinga i obrazy średniowiecznej obyczajowości ożywiane są na gdańskiej scenie z wielką dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Mobilne kubiki z sypialniami nieszczęśliwych możnych, zanurzona w psychodelicznym fiolecie uczta czy finałowy fragment ostatecznych porachunków między człowiekiem a Bogiem olśniewają estetyką i mistrzowskim wykorzystaniem teatralnej machiny. Nieodłączną częścią tego spektakularnego świata jest muzyka. Upozowani na anielskie istoty Maja Kleszcz i Wojtek Krzak komentują i dopowiadają sceniczne zdarzenia dźwiękami reinterpretującymi pieśni z epoki.

Postacią spinającą całą opowieść (przynajmniej w zamierzeniu) jest Hugo van der Goes (Marcin Miodek), współczesny Memlingowi niderlandzki malarz. Nagi, z palcami pobrudzonymi niebieską farbą, przeklina swojego rywala, który nie tylko zgarnął intratne zamówienie, ale zainfekował zrozpaczonego Hugona apokaliptycznymi wizjami. Odchodzącego od zmysłów artystę ratować próbują nadzwyczaj pragmatyczni braciszkowie, ze zdroworozsądkowym Przeorem (Grzegorz Gzyl) na czele. Na wątek pogłębiającego się i produkującego coraz śmielsze wizje szaleństwa Hugona nałożone zostają historia zlecenia, które otrzymuje Memling (Michał Jaros), oraz wszystkie warunkujące powstanie Sądu Ostatecznego zależności i transakcje. Te ostatnie wprowadzają w sceniczny świat udręczone średniowiecznymi normami społecznymi kobiety: Caterinę Tanagli (Magdalena Gorzelańczyk) i Maddalenę Baroncelli (Katarzyna Z. Michalska).

Skomplikowaną historię opowiada dwudziestoosobowy zespół. Teatr Wybrzeże ma znakomitych aktorów i aktorki. Nie dziwi więc, że Dorota Androsz, Justyna Bartoszewicz, Magdalena Gorzelańczyk, Grzegorz Gzyl czy Marcin Miodek proponują postaci, które znacząco wychodzą poza ilustracyjny charakter całości. Mimo to brakuje magii, którą reżyserka potrafiła uruchomić w zespołach Teatru Muzycznego w Gdyni (Kumernis, czyli o tym, jak świętej panience broda rosła, 2015) czy Teatru Nowego w Poznaniu (Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk, 2017).

Memling, czyli historia końca świata, reż. Agata Duda-Gracz / fot. Natalia Kabanow / Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Sam Memling przypatruje się historii swojego obrazu w milczeniu. Niemal niezauważalnie przemyka pomiędzy wysmakowanymi teatralnymi kadrami. Gest nakładania farby na obraz, który nieustannie powtarza, nie tylko nie ma tu żadnego znaczenia, ale wręcz staje się niezamierzoną karykaturą demiurgicznej władzy. Świat ustanowiony w tym przedstawieniu zdaje się dojmująco bezpański. Krzyżacy atakują Polskę, Turcy najechali Konstantynopol, Wład Palownik dziesiątkuje niewinnych, poza tym szaleje zaraza i płoną czarownice – słyszymy, a wszystko to z beztroskim westchnieniem. Zdarzają się fragmenty, które rozbijają ramę bajkowej anegdoty (choćby systemowa przemoc, której doświadczają Caterina i Maddalena), ale i one obwarowane są zasiekami śmiechu.  Trudno ustalić sens tych narracyjnych kombinacji. Subwersja? Jeśli tak, to mało sprawna. I tylko żal tych świetnie zagranych przez Gorzelańczyk i Michalską ról („tak bardzo chciałabym mieć inne życie”!). To dzięki ich głosom dekoracyjna układanka odsłania głębszy sens. Okazuje się wtedy, że ten sąd jest o braku nadziei i miłości. „Nikt się za nami u nikogo nie wstawi”.

Wielka szkoda, że gdańskie przedstawienie nie rozwija apokryficznych możliwości wpisanego w obraz Memlinga hipertekstu. Dekadę temu, we wspomnianej Kumernis…,udało się Agacie Dudzie-Gracz znakomicie spleść alegoryczne uniwersum z perspektywą indywidualnej historii, ujawnionej w całej swej intymności i bezbronności. W gdańskim przedstawieniu mikrohistorie Cateriny i Maddaleny dziwnie lewitują ponad całą apokaliptyczną zawieruchą, co w konsekwencji ustawia je jedynie jako reprodukcje przemocy, bez większego znaczenia. Bajkowy dystans wobec treści przekłada się także na dość letnią relację na linii scena–widownia. Koniec końców jest to jedna z tych imprez, na których większość gości podpiera ściany.

Teatr Wybrzeże w Gdańsku, Memling, czyli historia końca świata, scenariusz, reżyseria, scenografia, kostiumy, ruch sceniczny Agata Duda-Gracz, muzyka Maja Kleszcz i Wojtek Krzak, reżyseria światła Cezary Studniak, premiera 3 października 2025.

Anna Jazgarska

Pedagożka, literaturoznawczyni i krytyczka teatralna. Współpracuje z portalem teatralny.pl, Dwutygodnikiem i kwartalnikiem „nietak!t”. Członkini Pracowni Krytyki Artystycznej prof. Zbigniewa Majchrowskiego. Moderatorka wydarzeń poświęconych współczesnemu teatrowi, jurorka i członkini komisji artystycznych. Mieszka nad morzem.