Poważny biznes

Poważny biznes
Bankructwo małego Dżeka, reż. Maciej Podstawny / fot. HaWa / Narodowy Stary Teatr w Krakowie
Janusz Korczak na fali zainteresowania ideą spółdzielczości postanowił przybliżyć ją w przystępny sposób młodym czytelnikom. Sto lat później podobne cele przyświecają Staremu Teatrowi.

Kiedy coś jest drogie, a kiedy tanie? Co to znaczy oszczędzać? Dlaczego kogoś na coś nie stać? Nie wiem, kiedy dzieci zaczynają się zastanawiać nad takimi sprawami. Z własnych doświadczeń pamiętam, że było coś takiego jak SKO – Szkolna Kasa Oszczędności – do której wpłacało się niewielkie kwoty. Przypominam sobie też, że wizyta z kimś dorosłym w banku była poważnym wydarzeniem. Poważnie traktuje finanse również tytułowy bohater Bankructwa małego Dżeka. Ta powieść amerykańska i finansowa, jak określa ją w pierwszych zdaniach narrator, była sto lat temu przez swoją tematykę czymś zupełnie niezwykłym i nadal pozostaje pozycją szczególną.

Janusz Korczak, na fali zainteresowania ideą spółdzielczości, której entuzjastą był na przykład Stefan Żeromski, postanowił przybliżyć ją w przystępny sposób młodym czytelnikom. Dziś podobne cele przyświecają Staremu Teatrowi, który – co nie zdarza się często – wychodzi z propozycją dla uczniów szkoły podstawowej i sięga po pozycję z listy lektur uzupełniających dla klas IV–VIII. Przygotowane na Nowej Scenie kameralne przedstawienie ma być pokazywane także poza siedzibą – tam, gdzie dostęp do kultury w Małopolsce jest ograniczony.

Dżek Fulton chodzi do amerykańskiej podstawówki i chce zostać kupcem. Choć jest dopiero w trzeciej klasie, dostaje zgodę, by prowadzić wspólne finanse uczniów. Wiosna to dla niego dobry czas i wiele udanych transakcji – głównie z drobnym sklepikarzem Taftem. Jego największym sukcesem jest jednak wynegocjowanie bardzo korzystnych warunków zakupu dwóch rowerów na użytek całej klasy. Lecz po hossie przychodzi bessa. Rowery zostają skradzione. Bilans we wspólnej kasie nagle przestaje się zgadzać i chłopiec dowiaduje się, co to znaczy bankructwo. „Każdy kupiec musi być przygotowany na to, że straci. Jeżeli ktoś bankrutuje nie z własnej winy, obowiązkiem każdego dopomóc” – słyszy od sprzedawcy rowerów. Dżek spłaca część zobowiązań, odsprzedając wcześniej nabyte przedmioty, a w wakacje postanawia pracować. Nie spodziewa się, że w pewien sierpniowy poranek przyjdzie do niego wiadomość, że policja odzyskała jednoślady.

Widzowie Starego Teatru nie poznają jednak tego szczęśliwego finału. Wiedzą za to od pierwszej sceny o kradzieży rowerów. Dlaczego dramaturżka Dorota Kowalkowska i reżyser Maciej Podstawny zrezygnowali z happy endu? Bo chcą zwrócić uwagę na coś innego niż Korczak na początku dwudziestolecia międzywojennego i Bankructwo… traktują jako punkt wyjścia dla własnego scenariusza. W powieści istotnym tematem jest problem biedy. Kooperatywa, którą zaczyna prowadzić Dżek, jest w dużej mierze sposobem, by tanio i dobrze wyposażyć uczniów. Większość jego koleżanek i kolegów nie może sobie pozwolić na dodatkowe wydatki, a dzięki jego działaniom w zanadrzu są chociażby zapasowe stalówki, zeszyty czy kolorowe bibuły. W pomyśle klasowej spółdzielni nie chodzi o to, żeby się wzbogacić, tylko żeby postępować odpowiedzialnie i nauczyć się dbać o to, co wspólne. Tymczasem w inscenizacji mocniej wybrzmiewa kwestia podmiotowości Dżeka – wobec rówieśników, ale zwłaszcza wobec dorosłych. Założenie kooperatywy dowodzi przede wszystkim jego sprawczości.

Takie przesunięcie to w znacznym stopniu efekt gry Łukasza Stawarczyka. Trzydziestosześcioletni aktor robi naprawdę dużo, żeby widzowie traktowali Dżeka poważnie. Poza chwilą radości z dolara, którego przysyła mu pocztą dziadek, w jego grze dominuje powaga i skupienie. Szczególnie rozmowy ze starym sklepikarzem, wzorem dla chłopca, mają w sobie duży ciężar. Czy aby nie za duży? Rozumiem przeświadczenie, że młodszych widzów należy traktować serio i być może takie podejście sprawdziło się w czasie prób i konsultacji z grupą fokusową. Niezależnie od tego przez ponad półtorej godziny przedstawienia miałem wrażenie, że w prowadzeniu aktora twórcy zbliżają się do granicy; że przy takim podejściu ginie z oczu fakt, że bohaterem jest chłopiec – nawet jeśli tak przejmujący się sprawami kooperatywy, jak Dżek Korczaka.

Trochę więcej swobody ma Bogumiła Bajor, która dołączyła do zespołu Starego w tym sezonie. Jednak także w jej grze tonacja serio nieraz przeważa i wówczas dominują stateczność (w roli matki Dżeka) oraz dojrzałość (w roli Nelly, ulubionej koleżanki z klasy). Te tony znajdują zwieńczenie w raczej minorowym nastroju, jaki przynosi finał – aktorka przejmująco, ze wzrokiem zwróconym gdzieś w dal śpiewa znany z repertuaru Niny Simone numer, w którym wylicza: „Ainʼt got no home, ainʼt got no shoes, / Ainʼt got no money, ainʼt got no class…”.

Bankructwo małego Dżeka, reż. Maciej Podstawny / fot. HaWa / Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Najwięcej zabawy można znaleźć w grze Zbigniewa W. Kalety i Krzysztofa Stawowego. Reprezentanci starszej części zespołu dostosowują się oczywiście do fragmentów poważniejszych (Kaleta jako ojciec Dżeka, który całe życie utrzymywał się z pracy własnych rąk, a Stawowy jako sklepikarz Mister Taft, autorytet chłopca), ale obaj aktorzy jakby tylko czekali na momenty, kiedy podwyższają głosy i grają kolegów z klasy. Mogą wtedy mrugnąć do publiczności, trochę się powygłupiać i wpuścić do spektaklu nieco więcej powietrza.

Formę przedstawienia rozluźniają też krótkie wstawki muzyczne pomiędzy scenami, mieszają się w nich blues, country i rockabilly. Na instrumentach grają aktorzy, lecz więcej w tym entuzjazmu niż poczucia rytmu (poza w pełni profesjonalną Bajor na skrzypcach). Sprawia to, że Stawowy na gitarze elektrycznej, Stawarczyk na basie i Kaleta na perkusji brzmią na swój sposób autentycznie – jakby grupa uczniów została po lekcjach trochę pohałasować. Innego rodzaju przerywnikami są miniwykłady, w których aktorzy wyjaśniają, jak na przestrzeni lat zmieniła się wartość dolara albo czym właściwie jest kooperatywa. Bo pieniędzy, jak mówi jedna z postaci, trzeba się nauczyć. Korczak o tym wiedział i dlatego pokazywał swoim wychowankom, jak w praktyce z nimi postępować. Jeśli po wizycie w Starym Teatrze któryś z młodych widzów zainteresuje się kwestiami ekonomicznymi albo jakaś klasa założy własną spółdzielnię, będzie można uznać, że ryzyko się opłaciło. Czy tak będzie? Jak powtarza Christine Lagarde, prezes Europejskiego Banku Centralnego, najrozsądniejsza postawa w przyglądaniu się zmianom rynkowym to „wait-and-see”. Więc poczekajmy i obserwujmy.

Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, Bankructwo małego Dżeka Janusza Korczaka, reżyseria Maciej Podstawny, dramaturgia Dorota Kowalkowska, scenografia, kostiumy Marta Śniosek-Masacz, muzyka Justyna Skoczek, wideo Amadeusz Nosal, premiera 11 października 2025.

Jan Karow

Krytyk teatralny, kulturoznawca. Pracuje w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Był członkiem Komisji Artystycznej 26. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.