Subskrybuj Misia

Subskrybuj Misia
Miś Tymoteusz, reż. Wojtek Stachura / fot. Marek Zimakiewicz / Teatr Groteska w Krakowie
Krakowski spektakl w atrakcyjnej formie porusza sprawy szczególnie bliskie młodym widzom – samotność, chęć posiadania przyjaciela, odpowiedzialność za własne zwierzątko.

Jak przyciągnąć i utrzymać uwagę czteroletniego widza? To pytanie stawiają sobie twórcy Misia Tymoteusza w krakowskim Teatrze Groteska. Dramatopisarka Sandra Szwarc i reżyser Wojtek Stachura sięgają po sztukę, która od lat cieszy się popularnością, ale osadzają ją we współczesnej, cyfrowej rzeczywistości.

Tymoteusz Rymcimci, bo tak brzmi pełne nazwisko tytułowego bohatera, gości na scenie już od 1960 roku. Po raz pierwszy pojawił się w Teatrze Lalka w Warszawie za sprawą Jana Wilkowskiego, aktora, reżysera i autora cyklu sztuk o perypetiach małego misia, jego taty oraz licznych zwierzęcych przyjaciół. Później Miś Tymoteusz doczekał się jeszcze ponad trzydziestu inscenizacji w teatrach w całej Polsce. W repertuarze Teatru „Rabcio” w Rabce-Zdroju sztuka widnieje nieprzerwanie od dwudziestu trzech lat. W ostatnim czasie przedstawienie doczekało się również nowej wersji w stołecznej Lalce (tym razem w reżyserii Jarosława Antoniuka).

Co sprawia, że przygody Misia tak często pojawiają się na scenie? Bohater odzwierciedla dziecięcą bezpośredniość i ciekawość świata, łatwo można się z nim utożsamić. Jednak dla twórców i twórczyń krakowskiej inscenizacji to za mało, idą więc o krok dalej, inspirują się przyzwyczajeniami odbiorczymi młodej widowni i miejscem akcji czynią plan programu kulinarnego, zyskującego popularność w serwisie YouTube. Prowadzącym show jest Tata Miś (Adam Godlewski), który sam wychowuje syna (Zuzanna Romańska), zabiera go więc ze sobą nawet do pracy. Bohaterowie wspólnie przygotowują popisowe danie, czyli jajecznicę z pięciu jaj. Jednak nie wszystko idzie według planu. Okazuje się, że brakuje najważniejszego składnika – piątego jajka, bez którego potrawa nie ma szans się udać. Tak zaczyna się cała przygoda. Miś Tymoteusz wyrusza na poszukiwanie. Po drodze spotyka porzuconego Psiuńcia (Jarek Oberbek). Jako że jest wrażliwy na krzywdę zwierząt i pragnie mieć przyjaciela, zabiera pieska ze sobą. Niestety Tata Miś nie akceptuje nowego domownika. Publiczność niemal jednogłośnie wydaje jęk rozczarowania. Wtedy następuje retrospekcja.

Za przeszklonym frontem kuchennego stołu (w planie lalkowym) odegrana zostaje historia Taty Misia, który w dzieciństwie nieopatrznie nadepnął pewnemu psu na ogon i został pogryziony. Do tej pory nie uporał się z traumą. Przez moment wydaje się nawet, że historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Zwrot akcji następuje dopiero, gdy do domu misiów zakrada się przebiegły Lis (Bartłomiej Olszewski). Chociaż słowo „zakrada” nie jest tu chyba odpowiednie. Bohater wchodzi bowiem przez okno po czerwonym dywanie, ubrany w strój wieczorowy, mówi po francusku, śpiewa w rewiowym stylu i wykorzystuje sprzęty kuchenne jako instrumenty muzyczne. To scena widowiskowa, groteskowa, ironiczna; nieprzystająca do pozostałych. Widzowie, tak jak domownicy, dają się zwieść i odkrywają prawdziwe zamiary Lisa dopiero wtedy, gdy naczynia w rytm muzyki znikają w ciemnym worku… Tylko Psiuńcio, zbudzony podejrzanym hałasem, od razu demaskuje złodzieja. Walczy z nim i odzyskuje skradzione sprzęty. To sprawia, że Tata Miś wreszcie docenia psa i przyznaje się do błędu.

Opowieść nie jest skomplikowana fabularnie. Dużo dzieje się za to w warstwie wizualnej. Światło (wyreżyserowane przez Macieja Iwańczyka) zmienia barwy w zależności od emocji bohaterów. Scenografia Aleksandry Iwańczyk łączy w sobie pastelowe kolory i geometryczne kształty, jest mobilna, pełna zakamarków. Uzupełniają ją ustawione po bokach sceny małe ekrany, na których wyświetlane są głównie teksty piosenek i ujęcia z kamery (poruszającej się po scenie i kierującej swe spojrzenie nie tylko na bohaterów, ale też na publiczność, tematyzując w ten sposób jej obecność). Bohaterowie natomiast przypominają postacie z animowanych seriali. Psiuńcio ma wiele wspólnego z Reksiem. A wygląd i sposób animacji Misia Tymoteusza i jego Taty nasuwają skojarzenia z Niedźwiedziem w dużym niebieskim domu. W spektaklu, podobnie jak w serialu, w dużego misia wciela się aktor, który ma na sobie kostium. Mniejszy miś i pozostali bohaterowie to muppety.

Miś Tymoteusz, reż. Wojtek Stachura / fot. Marek Zimakiewicz / Teatr Groteska w Krakowie

Zwraca uwagę sposób animacji. Aktorzy i aktorki ożywiają po kilka postaci. Bohaterami stają się nie tylko wszystkie sprzęty kuchenne, ale także produkty sklepowe, które namawiają do konsumpcjonizmu i nieprzemyślanych zakupów. Znakomite zgranie obsady widać w bardziej dynamicznych scenach animacji zespołowej. Aczkolwiek sami bohaterowie są wobec aktorów krytyczni i podkreślają swoją podmiotowość. Miś stwierdza na przykład, że do odegrania kolejnej sceny wystarczy tylko jeden aktor, a właściwie i on nie jest niezbędny.

Krakowski spektakl w atrakcyjnej formie porusza sprawy szczególnie bliskie młodym widzom – samotność, chęć posiadania przyjaciela, odpowiedzialność za własne zwierzątko. W finale okazuje się, że adopcja psa wiąże się nie tylko z zabawą, przytulaniem i karmieniem. To też spacery w deszczu, wizyty u weterynarza i sprzątanie kup. Dlatego decyzja rodzica i dziecka powinna być świadoma. Nasuwa się jednak kilka wątpliwości wychowawczych. Dlaczego Tata Miś za karę wysyła wszystkich do spania bez kolacji? Z jakiego powodu spotkana w sklepie Kura (Iwona Olszewska-Watemborska) sprzedaje na boku jajka swojej koleżanki zielononóżki? Czy Lis może nazywać Psiuńcia głupkiem, tylko dlatego, że ten nie zna języków obcych? I wreszcie, czy pies, ratując sprzęty kuchenne, musi urywać Lisowi (niby sztuczny) ogon?

Młodzi widzowie i widzki raczej nie zwracają uwagi na wątpliwości zdeterminowane przez percepcję dorosłego odbiorcy. Utożsamiają się przede wszystkim z przygodami Tymoteusza i cieszą z pomyślnego finału.

Teatr Groteska w Krakowie, Miś Tymoteusz Sandry Szwarc i Jana Wilkowskiego, reżyseria Wojtek Stachura, scenografia Aleksandra Iwańczyk, reżyseria światła Maciej Iwańczyk, muzyka Michał Sarapata, Mateusz Sarapata, premiera 22 marca 2025.

Wiktoria Wojas

Absolwentka teatrologii i filmoznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Publikowała w „Didaskaliach”.