Czy stać nas na miłość?

Czy stać nas na miłość?
Magiczna rana, reż. Paweł Świątek / fot. Bartek Barczyk / Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie
Teatr i literatura próbują przekonać nas, że przez krytyczną refleksję mogą brać udział w naprawianiu rzeczywistości. Za słowami muszą iść jednak czyny i decyzje. W przypadku Magicznej rany tak się nie dzieje.

Po Pawiu królowej (Narodowy Stary Teatr, 2012) i Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną (Teatr im. Juliusza Słowackiego, 2019) Paweł Świątek sięga po najnowsze dzieło Doroty Masłowskiej. Zbiór opowiadań Magiczna rana to surrealistyczny splot odtwarzający uniwersum współczesnej Polski. Reżyser nawiązuje do wcześniejszych prac, eksplorując motywy sportowe (Paw…) oraz perspektywę kobiecą (Wojna…). Tym razem, już bez dramaturga Mateusza Pakuły, koncentruje się jednak na temacie współczesnych relacji damsko-męskich, choć w książce Masłowskiej nie stanowią one głównej osi narracyjnej.

Takie ujęcie skutkuje skupieniem na patologiach związków: zdradach, oportunizmie, niezdolności do szczerej, otwartej komunikacji czy braku wartości w relacjach. Zarówno Masłowska, jak i Świątek przedstawiają portretowane postaci z pewną dozą czułości. Zarazem nie oszczędzają żadnej grupy społecznej. W efekcie my widzowie śmiejemy się z przedstawianej tu naiwnej wiary w romantyczne scenariusze, oswajamy zachowania ksenofobiczne, przemoc, eskapizm czy procesy gentryfikacyjne. I oglądamy bohaterów, których stać jedynie na tani hotel (najlepiej bez śniadania), ale też takich, którzy biorą kredyt na najdroższą, modną lodówkę. Koniec końców nikogo nie stać na to, o czym marzy.

Świątek kreuje świat, na który chce się patrzeć. Siódemka aktorów i aktorek Teatru Słowackiego, wykorzystując talent komediowy, sprawia, że losy bohaterów przyciągają uwagę i angażują emocjonalnie. Pięć aktorek w kostiumach nawiązujących w większym lub mniejszym stopniu do sukien ślubnych czeka na swoich wybranków – mężczyzn, którzy mają zapewnić im upragnione szczęście i spełnienie. W czterech częściach spektaklu, opartych na opowiadaniach Rękopis znaleziony w butelce po fancie, Housewarming party, W raju oraz Malaya, bohaterki stają się między innymi sportsmenkami. Trenują, by stawić czoło systemowi (i rozczarowującym kochankom oraz partnerom), co może się skończyć sukcesem, czyli zemstą (Malaya) – albo porażką, czyli śmiercią (W raju). Ich celem jest przetrwanie – jeśli nie zwycięstwo, to przynajmniej uniknięcie powiększenia się tytułowej magicznej rany, która „nigdy się nie zarasta ani nie goi”. I choć ostatecznie spowoduje ona śmierć, to i tak zranionym będzie wydawała się czymś pięknym i wyjątkowym, co warto pielęgnować.

We wszystkich czterech sytuacjach kobiety dopasowują się do warunków i wyobrażeń wykreowanych w świecie urządzonym przez mężczyzn. Ucieleśniają role księżniczek, seksownych wojowniczek i businesswoman, niewinnych dziewic i niestarzejących się staruszek, zawsze gotowych do zamążpójścia. Efekt bywa surrealny. Wrażenie potęguje ogranie kostiumów i scenografii Marcina Chlandy. Kozioł gimnastyczny pełni funkcję recepcji i promu, kolekcja sukien ślubnych staje się bagażem podręcznym, a kij bejsbolowy walizką i pękiem kluczy.

Każda odsłona przedstawienia ma swoich protagonistów – Marzycielkę (Katarzyna Zawiślak-Dolny), Karolinę (Natalia Strzelecka) i Reżysera (Marcin Sianko), Zoldanę (Wanda Skorny) i Gospodynię (Marta Konarska), Ksenofoba (Rafał Szumera) i Malayę (Karolina Kazoń). Jednocześnie aktorzy przechodząc z opowiadania do opowiadania, swobodnie zmieniają role i osobowości. Akcja rozgrywa się we współczesności, w której odbijają się minione epoki. Nikt nie jest tu na stałe i na zawsze.

Pierwsza z panien młodych (Zawiślak-Dolny) czeka na narzeczonego w hotelowym lobby. PRL-owskie wnętrze sugeruje, że choć minęły dekady od upadku komunizmu, w myśleniu o związkach i partnerstwie niewiele się zmieniło. Nadal pokutuje marzenie o wielkiej namiętności, która nie zważa na normy moralne. Bohaterka opowiadania Rękopis znaleziony w butelce po fancie relacjonuje cykl, przebieg rozstania i zburzenia hotelu, w którym spotykała się z kochankiem (Szumera). Z emfazą wypowiada przedniojęzykowo-zębowe „ł”, charakterystyczne dla dykcji przedwojennych aktorów, jakby jeszcze przez chwilę chciała się poczuć częścią wielkiego, wyjątkowego i minionego świata. Kiedy pełna wzruszenia i dziecięcego zachwytu opowiada o „miłości”, która wkroczyła w jej życie, mężczyzna zamiata podłogę, próbując udowodnić, że ma tu coś sensownego do zrobienia.

Podobnie teatr i literatura próbują przekonać nas, że mogą brać udział w naprawie rzeczywistości – przez krytyczną refleksję, odbijając w krzywym zwierciadle świat zamrożony w patriarchalnych wzorcach. Za deklaracjami muszą iść jednak czyny i decyzje. W przypadku Magicznej rany tak się nie dzieje. Może dlatego, że twórcom dość blisko do bohaterów spektaklu. W Housewarming party widzimy Karolinę, która swoim luksusowym apartamentem chwali się w popularnym magazynie lifestylowym. Znamienne, że również Teatr Słowackiego promuje swoją markę w podobnych pismach. Czy wierzy, że w ten sposób podkreśli swój status ważnej i modnej instytucji kultury? Wychodząc ze spektaklu, możemy sięgnąć po jeden z egzemplarzy, które leżą we foyer. Kobiety i mężczyźni wyglądają tam naprawdę pięknie, szczęśliwie – i wcale nie śmiesznie. A same magazyny – bardzo niedorzecznie.

Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Scena MOS, Magiczna rana Doroty Masłowskiej, adaptacja, reżyseria Paweł Świątek, scenografia, kostiumy, reżyseria światła Marcin Chlanda, muzyka Dominik Strycharski, premiera 22 marca 2025.

Julia Lizurek

Krytyczka teatralna, pedagożka, reżyserka. Członkini Komisji Artystycznej XXIX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Współautorka książki Offologia dla opornych (2022).