Głód

Nowa praca Michała Borczucha ma kilka momentów pięknych i magnetycznych, jest to jednak piękno powierzchowne. Takie, które wyrzeka się wielkich namiętności oraz bólu. Ponieważ wszystko jest tu traktowane z ironią, nic nie jest dotkliwe.
Violet Venable (Magdalena Cielecka) i psychiatra doktor Cukrowicz (Bartosz Bielenia) rozmawiają o zmarłym synu arystokratki. Znajdują się w „ogrodzie Sebastiana”, gdzie dla uciechy matki i syna sprowadzono egzotyczne rośliny. Niektóre z nich trzeba karmić muchami, do czego oddelegowana zostaje służba. W tle słychać delikatny ambient, przerwany nagle przez dźwięk elektronicznego zegarka. To przypomnienie – Violet musi zażyć tabletkę. Kiedy ją połyka, na małym ekranie zawieszonym w centralnym punkcie sceny wyświetla się nazwa i dawka substancji, którą przyjęła. Bohaterowie Nagle, ostatniego lata Tennessee Williamsa (tekst w tłumaczeniu Jacka Poniedziałka) w reżyserii Michała Borczucha nieustannie poszukują wspomagania, sztucznego pobudzenia albo sztucznego uspokojenia. Pragną kofeiny, alkoholu, benzedryny, hydroksyzyny. Williams, a za nim Borczuch, zdefiniował postaci poprzez stan łaknienia, który dotyczy nie tylko substancji, ale też pieniędzy, statusu, energii, przewagi.
Sztuka ma konstrukcję kryminału – wiemy, kto umarł, ale nie wiemy, jak do tego doszło. Z otwierającej spektakl rozmowy Cukrowicza i Violet dowiadujemy się, że jej ukochany Sebastian – wrażliwiec, poeta i bon vivant – nagle, ostatniego lata zmarł na atak serca podczas podróży, w którą wybrał się ze swoją kuzynką Catherine (Ewelina Pankowska). Wypadek otacza niepokojąca aura tajemnicy. Violet chcąc za wszelką cenę spacyfikować Catherine i ukryć jej wspomnienia na temat śmierci Sebastiana, negocjuje z psychiatrą przeprowadzenie na dziewczynie lobotomii. Tłumaczy, że tylko to da jej spokój.
W intrygę zostają wplątani Grace (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) i George (Mateusz Gelner) – krewni Catherine, którym Violet obiecała sto tysięcy dolarów za dopilnowanie posłuszeństwa dziewczyny. Doktor Cukrowicz czując, że za posttraumatyczną utratą pamięci Catherine stoi wydarzenie inne niż atak serca, podaje jej zastrzyk z serum prawdy. Okazuje się, że Sebastian został rozszarpany przez bandę wygłodniałych chłopców, których wcześniej przez kilka dni drażnił i kusił. Na tabu homoseksualizmu bohatera zostało nałożone tabu kanibalizmu. Cenę za utrzymanie dobrego wizerunku rodziny Venable ma zapłacić Catherine. Jedyna osoba, która w tej sytuacji nie ma żadnego interesu poza ochroną własnej podmiotowości – pamięci, świadomości, zdolności odczuwania.
Borczuch oraz dramaturg Mateusz Górniak zachowali praktycznie nienaruszoną fabułę sztuki. Dodatkowe tematy i motywacje pojawiają się na marginesach. Na przykład: władze szpitala namawiają Cukrowicza do podporządkowania się woli Violet, ponieważ instytucja jest niedofinansowana i podupada. W Nagle, ostatniego lata negatywne cechy bohaterów – narcyzm Violet, połączona z głupotą chciwość Grace i George’a, pseudoneutralny pragmatyzm przełożonych Cukrowicza – są w gruncie rzeczy maskami okrucieństwa. Co istotne, okrutny był również Sebastian. Nie uchroniło go to jednak przed głodem i gniewem biedaków, z którymi sobie pogrywał. Pomimo wierności tekstowi twórcom spektaklu z Nowego Teatru nie udało się stworzyć wiarygodnego i angażującego obrazu tego okrucieństwa i wynikającej z niego opresji – silnie obecnych w ekranizacji Josepha L. Mankiewicza.
Spektakl rozgrywa się w pięknej, minimalistycznej scenografii Doroty Nawrot – na wyłożonej sztuczną trawą podłodze umieszczono kilka podestów, przez co przestrzeń nabiera walorów rzeźbiarskich. Świetnie zaprojektowane kostiumy uwypuklają cechy bohaterów i ich role w dramacie. Cielecka gra śmieszną, zepsutą arystokratkę, Gelner nierozgarniętego chciwusa, Hajewska żenującą „ciotkę”, która umie strategicznie wykorzystywać swoją głupotę. Każdy tworzy zabawny typ, ale w relacjach między postaciami nie widać stawek, które czyniłyby tę opowieść poruszającą. Ponieważ wszystko traktowane jest tu z ironią – i arystokratyczne zadęcie, i drobnomieszczańskie aspiracje, i dyscyplina szpitala psychiatrycznego – nic nie jest dotkliwe.

Z tego tableau postaci o półmartwych twarzach wyłamuje się Catherine. W jednej ze scen widzimy ją sikającą na trawę, w innej płaczącą histerycznie i błagającą Cukrowicza, żeby ją przytulił. „Jeszcze potrafię płakać” – mówi. Jeszcze. Kostium sprowadza bohaterkę do reprezentantki niższej klasy społecznej, która nawet jeśli zdobędzie pieniądze, to nigdy nie nauczy się gustu. Mimo to aktorce udaje się pracować z ciałem, fizjologią i obecnością, przez co tworzy postać, a nie tylko odtwarza pewien typ. O ile różnica w kreowaniu Catherine wydaje się celowym zabiegiem, służącym pokazaniu jej odmienności w grupie portretowanej przez Williamsa, o tyle w spektaklu brakuje przestrzeni, by ta różnica mogła performatywnie zadziałać. Nie zaburza istniejącego porządku. Kiedy w pewnym momencie Violet i Catherine zaczynają mówić synchronicznie wspólny tekst, można odnieść wrażenie, że postać dziewczyny została, wbrew logice tej historii, wciągnięta do grupy, która próbowała ją zniszczyć. Afektywne stłumienie spektaklu jest tym bardziej dotkliwe, że jako widzowie doświadczamy go jednocześnie z pięknem formalnym. Jakby estetyczna przyjemność była ceną za prawdę, emocję i historię.
W Nagle, ostatniego lata widać wspaniałą wyobraźnię wizualną Borczucha, Nawrot i odpowiedzialnego za światła Roberta Mleczki. Na początku przedstawienia obserwujemy delikatnie oświetloną, lekką srebrną kurtynę, która porusza się pod wpływem podmuchów powietrza. Z głośników wybrzmiewa muzyka Bartosza Dziadosza, która w tym momencie przywodzi na myśl ścieżkę dźwiękową filmu Mankiewicza, a konkretnie sekwencję pogoni chłopców za Sebastianem. Ciekawe są też sceny spektaklu rozgrywające się na ekranie, na którym wyświetlone zostają dwa filmy pod tytułem Letni wiersz – taki tytuł Sebastian nadawał każdemu z pisanych przez siebie podczas podróży utworów poetyckich. Filmy – jeden pokazujący dwóch mężczyzn, zombie-kanibali, a drugi kleptomankę – są kolejną wariacją na temat łaknienia, pożądania, pochłaniania. Nowa praca Borczucha ma kilka momentów pięknych i magnetycznych, jest to jednak piękno powierzchowne. Takie, które wyrzeka się wielkich namiętności oraz bólu. Historia o nienasyconym głodzie i hipokryzji ukrywania go została opowiedziana za pomocą środków świadczących o bogactwie i sytości – i te środki ją zdradziły.