Jak zmierzyć się ze swoim ojcem i nie zwariować?

Jak zmierzyć się ze swoim ojcem i nie zwariować?
Wchodzi Duch, reż. Weronika Szczawińska / fot. Bartek Warzecha / Teatr Jaracza w Olsztynie
Przez scenę przewija się korowód ojców. Schemat jest za każdym razem taki sam. Słyszymy dżingiel, jeden z aktorów schyla się i prostuje – już opętany przez ojca. Który pojawi się teraz?

A gdyby zamiast duńskiego króla ustawić na scenie grupę duchów w prześcieradłach? Wchodzi duch w reżyserii Weroniki Szczawińskiej wyciąga z Hamleta to, co nieoczywiste. Przykryte białym materiałem podesty przypominają scenę Wielkiej Improwizacji z Lawy Tadeusza Konwickiego. Jednocześnie są placem zabaw, z drabinkami, stopniami i tunelami. Aż chciałoby się tam pokręcić, pobawić, pobuszować.

Wzbudzanie w widzu potrzeby zabawy buduje sukces przedstawienia. Twórcy posługują się piosenkami dla dzieci, rymowankami czy żartami, żeby przełamać i rozbroić trudne, bolesne opowieści. Szczawińska za punkt wyjścia bierze historię straszną, okrutną i dobrze znaną. Historię o zemście i nieumiejętności jej popełnienia. O bezsilności, zdradzie i śmierci. Wybiera z Szekspira jeden epizod – pojawienie się ducha ojca Hamleta – i wykorzystuje tę figurę, powidok czy zwykłą halucynację, żeby zadać własne „być albo nie być”.

Zaczynamy niewinnie. Duchy, a właściwie Agnieszka Giza, Marta Markowicz, Wojciech Rydzio, Marcin Kiszluk, Milena Gauer i Piotr Wawer jr, wprowadzają nas do swojego świata – uniwersum pierwszej części Hamleta. Domyślamy się, co będzie dalej. Zaraz wejdzie duch, potem wejdzie Hamlet i dowie się prawdy o losie ojca, zasmuci się, a następnie powie jedno z kilku słynnych zdań. Nie tym razem. Reżyserka razem z dramaturgiem (Piotr Wawer jr) otwierają Hamleta i wyrywają z niego kartki. Z arcydzieła zostało tylko kilka zdań. W tym to jedno najważniejsze: „Mów, powinnością moją słuchać ciebie”.

Przez scenę przewija się korowód ojców. Wychodzą z aktorów, z ich pamięci i ciałopamięci. Schemat jest za każdym razem taki sam. Słyszymy dżingiel, jeden z aktorów schyla się i prostuje – już opętany przez ojca. Który pojawi się teraz? Czy ten żartujący o dupie? A może ten, który chce pożyczyć dwa tysiące złotych? Każdy, nawet najokrutniejszy patriarcha jest lekko wykrzywiony i pokręcony. Rzuca groźby, ale już nam nie zagraża. Jest jak wielki pająk, któremu założono wrotki na wszystkie osiem nóg – wywraca się na naszych oczach.

Kolejne nawiedzenia przeplatają się z piosenkami i ćwiczeniami oddechowymi oraz ruchowymi. Na szczęście to nie następna przepłacona sesja terapeutyczna. Odrobiliśmy już pracę domową z zagrożeń płynących z hołdowania kulturze terapii. Nie możemy oczekiwać od twórców spektaklu walidacji, wsparcia i rozwiązań. Nikt nie spyta, jak czujemy się z tym, co widzimy na scenie. Dostaniemy za to ciepło zrozumienia i poczucie bliskości. Tu jednak kończy się obowiązek teatru i zaczyna nasza praca domowa: „Jak zmierzyć się ze swoim ojcem i nie zwariować?”.

Ojcowie to nie tylko ci, którzy są prawnie zobowiązani do opieki nad dziećmi. To również osoby, które mentorują nam w dorosłym życiu. W pracy, szkole, teatrze. Ich zdanie cenimy albo musimy nauczyć się cenić. Wchodzi duch kontynuuje rozmowę na temat przemocy w teatrze. Przygląda się figurom wykładowców, reżyserów czy starszych kolegów – mężczyzn u władzy, którzy mówią nam, jak żyć.

Pięcioro aktorów w białych kostiumach duchów siedzi w kręgu.
Wchodzi Duch, reż. Weronika Szczawińska / fot. Bartek Warzecha / Teatr Jaracza w Olsztynie

Ostatnia scena rozgrywa się w ciszy. Aktorzy schodzą ze sceny. Spektakl powinien się skończyć. Wszyscy się spieszą, żeby obejrzeć wieczorne wiadomości, ucałować dzieci na dobranoc i udać się na zasłużony odpoczynek. Piotr Wawer jr jest jedynym, który nie zobaczył swojego ducha. Agnieszka Giza, wchodząc w rolę zjawy, pomaga mu wykonać zadanie, zamknąć sprawę, dokonać rozliczenia. To pierwszy moment, kiedy znajdujemy się tak blisko aktora i jego prawdziwych doświadczeń. Poprzednie historie mogły być inspirowane osobistymi doświadczeniami, ale dopiero Piotr Wawer jr wyznaje, że będzie mówił o swoim ojcu. Sześć lat temu w Komunie Warszawa Piotr Wawer senior mówił o swoim synu i jego matce w autobiograficznej sztuce Po prostu, którą również reżyserowała Szczawińska.

Kolorowe światła gasną, muzyka cichnie. Wchodzi duch kończy się wyznaniem. Dorosły bohater spotyka się ze wspomnieniem dziecka, które zostało pozostawione samo sobie. Dziecka, które nie mogło być dzieckiem, bo nie da się nim być bez rodzica. Uderza realność i klarowność tej opowieści. Niby od początku wiedzieliśmy, że duchy ojców były kiedyś prawdziwymi ludźmi. Z rękami, nogami, kośćmi i krwią. Ale teraz mierzymy się z nimi bez dystansujących efektów dźwiękowych rodem z horrorów klasy B. Mierzymy się ze smutkiem i żalem wynikającymi ze świadomości, że ktoś musiał przez to przejść. Musiał dzień w dzień czekać godzinę po zamknięciu szkoły, aż wejdzie duch. Jesteśmy ustawieni w pozycji obserwatora. Ta scena nie jest o nas. Wiemy o tym doskonale. Możemy tylko współczuć. Forma się wyczerpała. Został czysty ból.

Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie, Gdański Teatr Szekspirowski, Wchodzi duch, koncepcja, scenariusz, dramaturgia Weronika Szczawińska, Piotr Wawer jr, reżyseria Weronika Szczawińska, scenografia, kostiumy Marta Szypulska, reżyseria świateł Monika Stolarska, muzyka Aleksandra Gryka, premiera 30 maja 2025.

Lidia Kępczyńska

Studentka Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Współpracuje z „Dwutygodnikiem”. Entuzjastka wczesnych animacji Pixara.